wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 18

Obudziłam się leżąc twarzą do ściany. Przypomniały mi się wszystkie wydarzenia minionego wieczoru. Myślałam, że to sen dopóki na szafce nie zobaczyłam białej róży. A więc to prawda... Miłosz się we mnnie zakochał, Szymon nadal mnie kocha. Co ja mam teraz zrobić. Do Szymka nie mogę wrócić, z Miłoszem przecież nie mogę być.
-O solę... jestem w niezłej dupie.-powiedziałam powoli zwlekając się z łóżka. Miałam pół godziny na wyszykowanie się i pójście na przystanek. Dzisiaj był piątek, miałam w miarę luźne lekcje. Nie zastanawiając się już podeszłam do szafy, wzięłam pierwsze lepsze ubrania i poszłam do łazienki. Po piętnastu minutach wróciłam do pokoju, zabrałam kwiat i zeszłam do kuchni. Zastałam tam wszystkich członków rodziny spożywających wspólnie śniadanie. Przywitałam się z uśmiechem na twarzy, a następnie spytałam, gdzie mogę znaleźć jakiś mały wazon.
-Do czego w tej chwili potrzebny jest ci wazon?-spytała mnie mama
Nie czekając dłużej pokazałam im róże. Dowiedziałam się, gdzie jest szukana przeze mnie rzecz i wstawiłam w nią kwiatek uprzednio wlewając tam wodę. Następnie zrobiłam kanapki i zaparzyłam herbatę. W kuchni zostałam tylko ja i tata. Lustrował mnie bacznie aż w końcu zapytał od kogo dostałam róże.
-Tato, nie wiem.
-Czy to od Szymona?
Przecież on jeszcze nie wie, że nie jesteśmy już parą. Muszę mu powiedzieć.
-Tato...ja, nie jestem już z Szymkiem. Zerwaliśmy.
-Czy on zrobił ci coś złego? Mam się do niego przejść?
-Niee, zostaw go w spokoju. To ja zerwałam.
-Mogę wiedzieć...
-Nie. A teraz pozwól, ale spieszę się na autobus.


Siedziałam na korytarzu razem z Tomkiem i Weroniką. To była ostatnia przerwa, przed fizyką. Nie cierpiałam tego przedmiotu. Nauczyciel był w porządku, ale nie umiał w ogóle tłumaczyć i mówił tak jakby do siebie nie do nas. Jakoś przetrwam to czterdzieści pięć minut i pójdę do stajni. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie czyiś głoś, który jak się okazało należał do Tomka.
-Co, ty dzisiaj taka zamyślona jesteś?
-Miałam wczoraj dziwną noc. Aaa.. zapomniałam zapytać. Jak wczorajszy powrót do domu?
-Jak widać nic mi się nie stało. No ale ty miałaś ciekawą noc z tego co mówisz.
-Właściwie to..-usłyszeliśmy dźwięk dzwonka-powiem ci później

Po szkole pojechałam do domu, zjadłam obiad i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam ciuchy na przebranie i poszłam do łazienki. Tak sobie pomyślałam, że mogłabym zostawić u Ciszewskich jakiś strój roboczy. Nie musiałabym wtedy wracać do domu tylko po to aby się przebrać. Po piętnastu minutach byłam już gotowa do wyjścia. Postanowiłam pojechać rowerem. W końcu tak będzie szybciej. Po dziesięciu minutach byłam już w stajni. Tomek pewnie był w środku, dlatego też tam się udałam. Zastałam tylko pana Stefana i panią Justynę. To oni rozdawali popołudniowe porcje.
-Dzień dobry.
-Cześć, Jula-odrzekł z uśmiechem
-Nie ma Tomka?
-Pojechał gdzieś z kolegami.
-I nic mi nie powiedział, co za szuja-powiedziałam szeptem.
-Chcesz, to możesz potrenować z Burzą, przyda jej się trochę ruchu.
Kiwnęłam tylko głową i poszłam do siodlarni. Co prawda chciałam poćwiczyć z Zemstą, ale Burza też jest wspaniała. Może udałoby się jakoś połączyć te dwa treningi. Zobaczę jeszcze na razie wyczyszczę konie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Specjalnie dla Universe ;) Jest 1:30 ;D Później coś dłużej napisze ;) Jak rodzice zobaczą, że mam włączonego kompa to kicha będzie ;c

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 17

Siedziałam spokojnie w jakiejś lokalnej knajpie. Czekałam na niego. Spóźniał się, zresztą jak zwykle. Tym razem trwało to trochę dłużej. Bałam się że coś się stało. Czekałam jeszcze chwilę. W końcu  podszedł do mnie kelner, spytał mnie czy nie chce czegoś zamówić. Odmówiłam uprzejmie tłumacząc, że na kogoś czekam. Minęło kolejne pięć minut, a jego nadal nie było. Po chwili dostałam sms-a. "Kochanie, niestety nie uda mi się przyjść, przepraszam" Byłam wkurzona. Czemu nie przyszedł? Już się podnosiłam, gdy podszedł do mnie kurier z bukietem róż w kolorze liliowym. Podpisałam w wyznaczonym miejscu. Po chwili pojawiły się kolejne trzy bukiety. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego i postawnego chłopaka, który zasłaniał twarz kolejnym bukietem liliowych róż. 
-Niespodzianka.-powiedział uśmiechając się.-Chyba nie myślałaś, że cie zostawię tutaj samą
-Czemu kazałeś na siebie tak długo czekać?
Nie czekając dłużej uklęknął  przede mną. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Wiedziałam co zaraz nastąpi.
-Zostaniesz moją...
-Tak, tak, tak-powiedziałam z ekscytacją.
Gdy tylko wstał,rzuciłam mu się na szyję i podarowałam pocałunek. Później kamień...
-Kamień?!-wykrzyknęłam budząc się ze snu.
Czemu ktoś wybudził mnie z takiego pięknego snu? Po chwili znowu usłyszałam jakieś uderzenie w szybę. Podniosłam się i podeszłam do okna otwierając je. Nikogo nie widziałam mimo że blask księżyca oświetlał lekko wszystko dookoła. Chciałam wrócić do łóżka, gdy usłyszałam swoje imię.
-Miłosz, to ty?
-Roszpunko, spuść swój warkocz abym mógł do ciebie wejść.
-Odbiło ci już totalnie. 
-Może trochę.
-Wiesz która jest godzina?-wyszeptałam
-Coś po trzeciej.
-Dlatego powinnam spać, a ty z resztą też. I wiesz, co ci jeszcze powiem przerwałeś mi taki piękny sen. Moje oświadczyny...
-Tak? A kto był tym szczęśliwcem?
-No... właśnie nie pamiętam.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym pozwoliłam mu wejść do pokoju. Nie wiem jak on dostał się do środka. Chyba po drzewie, które rosło od strony mojego okna. Nadal nie mogłam zrozumieć czemu przyszedł w środku nocy. Co chciał mi przekazać? Czy czekał tu cały czas? Podczas gdy Miłosz rozsiadał się na dywanie ja wsunęłam się pod kołdrę. Wpatrywaliśmy się chwilę w siebie, ale nie mogłam dłużej wytrzymać i spytałam po co tu przyszedł. Po tych słowach przed sobą ujrzałam jakiś kwiatek. Nie widząc co, to jest zapaliłam lampkę nocną stojącą przy łóżku.
-To dla ciebie.-odrzekł wręczając mi białą róże.
Podziękowałam, ale nie chciałam mu mówić, że nie lubię białych róż. Niestety chyba się domyślił, że coś jest nie tak, bo po chwili spytał czy wszystko jest w porządku. Nie chcąc go okłamywać powiedziałam prawdę. Na co odpowiedział, że następnym razem na pewno trafi. Uśmiechnęłam się tylko nic nie mówiąc. Brunet siedział na przeciwko mnie, nie odzywając się tyko się patrzył. Nie mogłam wytrzymać już jego spojrzenia. Było tak podobne do Szymona choć na swój sposób inne.
-Mógłbyś mi powiedzieć po co tak naprawdę tu przyszedłeś?-powiedziałam odrywając od niego wzrok.
-Tak właściwie, to nie wiem po co przyszedłem...może po prostu chciałem cie zobaczyć, usłyszeć twój głos, zobaczyć jak się uśmiechasz...
-Miłosz, czy ty dzisiaj coś brałeś?-powiedziałam przez śmiech-Mówisz jakbyś był...-uśmiech zszedł z mojej twarzy
-Teraz już wszystko wiesz. Ja chyba już pójdę. Do zobaczenia.
Wyszedł przez okno, a moment później można było usłyszeć pisk opon odjeżdżającego auta. Czemu ja nic nie zauważyłam? Miłosz zawsze był dla mnie miły, ale myślałam, że robi to z czystej sympatii. Jaka ja byłam głupia i ślepa. Wygląda na to, że obaj bracia Sobotko... Nie, to nie może być prawda. Przecież, to historia rodem z filmu. Jeszcze brakuje tego aby stoczyli o mnie pojedynek. Muszę jakoś rozstrzygnąć te sprawę, wyjaśnić wszystko. Czeka mnie rozmowa z Szymonem i czuję, że nie będzie należała do najprostszych. Nie chciałam już zaprzątać sobie tym wszystkim głowy, dlatego zgasiłam lampkę i zamknęłam oczy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Znowu zawaliłam -,- Przepraszam Was, że w tamtym tygodniu nic nie napisałam, ale jakoś nie miałam do tego głowy. Dodatkowo tracę jakoś chęci do pisania widząc, że Was tu prawie w ogóle nie widać. Oczywiście dziękuję Szałwi, która komentuje każdą notkę ;) Koniowata Tobie też dziękuję ;) Chociaż Ciebie widzę tu rzadziej, to i tak starasz się komentować ;) Mogę powiedzieć, że rozdział nawet mi się podoba ;D Nie wiem, co przyszło mi do głowy opisując ten sen, ale mniejsza z tym ;d Szałwia wyliczanka padła jednak na Miłosza ;D Nie wiem co by tu jeszcze napisać może to, że jest już po pierwszej, a ja specjalnie siedzę żeby dokończyć ten rozdział ;D Chciałam również podziękować za prawie szesnaście tysięcy wejść ;) Dziękuję i dobranoc ;) Liczę na Waszą zwiększona obecność ^-^
Kolor róży ;)

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 16

Rozdział dedykuję Oliwii, która co chwilę truję i o dodanie tego rozdziału ;) Dziękuję za te miłe słowa, które ostatnio od Ciebie usłyszałam ;)
 
Cała trójka z największa starannością wykonywała obowiązki stajenne. A mianowicie musieli zamieść korytarz, naszykować i roznieść wieczorne porcje, a na koniec sprowadzić konie do stajni. Najwięcej czasu zajęło im rozdzielanie paszy. Gdy już skończyli robić wszystkie prace wewnątrz, poszli sprowadzić konie z pastwisk. Dość szybko się z tym uporali. Po zakończonej pracy Weronika postanowiła, że pójdzie już do domu. Mimo początkowych sprzeciwów Julii, która nie zgadzała się na samotny powrót przyjaciółki do domu w końcu się zgodziła. Pozostała dwójka poszła do Tomka. Po jakich dziesięciu minutach rozmowy do pokoju wszedł pan Stefan. Spytał się czy wszystko zostało zrobione w stajni i czy nie ma czegoś tam jeszcze sprawdzić. W odpowiedzi usłyszał, że nic nie musi już robić. Wyszedł więc z pokoju i zostawił ich samych.
-Więc...dokończymy teraz naszą rozmowę?-spytała
-Jak miałbym być zabawny, to powiedziałbym, że skończyliśmy na pocałunku.
-Jakie, ty masz cudowne poczucie humoru.-odrzekła pokazując mu język
-Koniec tych dowcipów. Skończy wreszcie tą sprawę.
-Za dużo nam chyba już nie zostało do powiedzenia. Z mojej strony wiedz tyle, że nie mam do ciebie pretensji o to co się stało, a właściwie, to chyba nic takiego się nie stało.
-Tak. Do niczego między nami nie doszło. I to jest chyba najważniejsza wiadomość. Nie chciałabym żyć z myślą ... zresztą nie ważne. Cieszę si, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
-Ja też się cieszę. I wiedz, że gdybyś miała jakieś kłopoty, to możesz się z tym do mnie zwrócić.
-Wiem o tym.
-Teraz, to już chyba normalnie możemy siedzieć ze sobą w ławce, hę?
-Tak, możemy.
Każda kolejna minuta upływała bardzo szybko. Julka nim się spostrzegła musiała wracać już do domu. Na dworze było już ciemno, więc Tomek postanowił, że odprowadzi ją pod sam dom. Blondynka zabrała wszystkie swoje rzeczy, a chłopak ubrał się i mogli już wychodzić. Było dość ciemno i jedyną rzeczą, która oświetlała im drogę była latarka z telefonu. Szli powoli rozmawiając po cichu. W pewnym momencie Tomek powiedział, że ona zdecydowanie zbyt wiele czasu spędza w stajni i nie ma czasu na jakieś swoje domowe obowiązki. Julka nie zgadzała się z tą wypowiedzą i nawet gdyby mogła zostawałaby tam dłużej. Konie to było coś co kochała i bez czego nie mogła żyć.
-Ja i tak myślę inaczej i nie przekonasz mnie do swojej racji.
Szli tak jeszcze piętnaście minut dopóki nie doszli na wieś, w której mieszkała Julka. Tutaj to już kilka minut i byli pod drzwiami domu Julii.
-Tomek, trochę mi głupio, że odprowadziłeś mnie pod same drzwi, a Ty będziesz wracał sam.
-Jula, nie martw się o mnie. Nic mi nie będzie.
Po tych słowach pożegnała się dając mu buziaka w policzek i mówiąc krótkie dobranoc. Poczekała aż zniknie jej z oczu i już miała wchodzić do domu, gdy nagle usłyszała swoje imię. Nie wiedziała skąd dobiega ten głos i do kogo należy. Już miała wchodzić do domu, gdy nagle przed furtką ukazała się postać jakiegoś chłopaka. Powoli zbliżał się do niej, a gdy był już na tyle blisko Julka rozpoznała go.
-Co, ty tutaj robisz o tej porze?
-Chciałem pogadać.
-O tej godzinie? Jestem zmęczona. Mogłeś przyjść jutro.
-Chodzi o..Tomka?
-Nie mieszaj go w to, nie o niego chodzi. Po prostu jestem padnięta. Przepraszam i dobranoc.
-Dobranoc.-odpowiedział, a w myślach dodał nie długo tu wrócę.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jestem ;D Wreszcie. Przepraszam, że nie dodałam nic w tamtym tygodniu, ale jakoś nie miałam czasu ani weny. W poprzednim rozdziale napisałam, że mam pomysł na koniec tomu. Ale teraz szczerze mówiąc nie pamiętam, co to miało być ;c Nie będę się rozpisywać, bo idę się uczyć ;c Liczę tylko na waszą aktywność ;) I zapraszam na Theę, bo rozdział również się pojawił.

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 15

Julka stała pod ogrodzeniem i patrzyła na oddalającą się Zemstę. Kłusując tak wyglądała jak milion dolarów, a jej ruch był taki elegancki. Dziewczyna na mogła przestać napawać się tym widokiem. W pewnym momencie poczuła na swoim ramieniu czyiś dotyk. Odwróciła się powoli i zobaczyła uśmiechającego się Tomka. Również się do niego uśmiechnęła. Oboje usiedli na ogrodzeniu patrząc się na pasącą się Zemstę i pozostałe konie. Siedzieli tak przez dłuższą chwilę Julia oparta głową o ramie chłopaka, a on obejmujący ją lekko i wpatrzony przed siebie. Na dworze robiło się już ciemno, a oni siedzieli niczym para zakochanych, chociaż wcale ją nie byli. W pewnym momencie Julia podniosła głowę i spojrzała wprost w oczy chłopaka.
-Tomek, jesteś... najlepszym przyjacielem.-spojrzał na nią.
-A, ty najlepsza przyjaciółką.
Znów nastała długa cisza.
-Chciał...-powiedzieli równocześnie.
Znów spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Tomek odrzekł, że ona może mówić pierwsza, a Julka powiedziała na odwrót. Oboje wiedzieli do czego zmierza ta rozmowa, wiedzieli, że teraz trzeba ją dokończyć i nie można wymyślić żadnej wymówki, która odwlekłaby to na później. 
-Chciałam... chciałam cie przeprosić.
-Ja również.
-Nie chciałam żeby tak to wyszło i jest mi wstyd za to co zrobiłam.
-Ja też mogłem postąpić inaczej. Na samym początku powinienem już to zakończyć.
-Musiałeś się nieźle zdziwić jak się tak na Ciebie rzuciłam-odparła śmiejąc się cicho.
-To nie było do ciebie podobne, to wszystko przez ten alkohol.
-I przez Szymona...
-Odzywał się ostatnio do ciebie?
Julka odpowiedziała twierdząco i opowiedziała o ostatniej jego wizycie. Tomek słuchając tego co mówiła mimo iż nie widział teraz jej twarzy był pewien, że w jej oczach wzbierają się łzy. Nie znosił on widoku cierpiącej dziewczyn. W tym momencie podniósł podbródek Julki i zwrócił w swoją stronę. Teraz oboje patrzyli sobie w oczy, chłopak otarł pojedynczą łzę z jej policzka.
-Ty go kochasz i on cie kocha, ale boisz się że trzeciego zawodu już nie przeżyjesz?
-Jesteś jedyna osobą, która to rozumie-powiedziała lekko się uśmiechając.
-Muszę coś sprawdzić wtedy będę pewny.-odrzekł powoli zbliżając swoją twarz do twarzy Julii.
Ich usta przez chwilę były połączone, gdy się rozdzieliły oboje mieli trochę przyspieszony oddech i patrzyli na siebie. Wreszcie Tomek powiedział:
-Nic nie czułem. Było przyjemnie, ale nic poza tym. Tak jakbym całował siostrę, której zresztą nie mam.
-Ja miałam, to samo. Po prostu nie jesteśmy sobie pisani. A dla mnie zawsze będziesz jak starszy brat i najlepszy przyjaciel.
-A, ty dla mnie jak młodsza siostra. Nie dokończyliśmy chyba jeszcze tamtego tematu.
-Masz rac...
-Przepraszam, że wam przerywam, ale siedzicie tutaj jak dwa gołąbeczki, a robota sama się nie zrobi.- powiedziała Weronika stojąc za nimi.
Oboje byli trochę zdziwienie nagle przybyłą dziewczyną. Nie dokończyli jeszcze swojej rozmowy... Weronika wyczuła odpowiedni moment psując dotychczasowy nastrój. Domyśliła się, że coś musiało być na rzeczy, a widząc jeszcze ten pocałunek dodatkowo upewniła się, że nie powinna im przerywać.
-Wera, ty to masz wyczucie czasu-powiedział lekko zdenerwowany.
-Chyba nie powinnam wam przerywać, ale jak zobaczyłam jak się całujecie...myślałam, że wy...nie ważne. Już sobie idę.
-My?-spytała Julia.-nie ma żadnych "nas". Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Potwierdzam. Idziemy razem z tobą innym razem dokończymy tą rozmowę.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Przepraszam, że nie dodałam nic w tamtym tygodniu, ale jakoś nie wiedziałam co napisać. Dzisiaj jakoś wena mnie naszła ;D To już taka mniejsza połowa drugiego tomu. Mam pewne plany, co do zakończenia. Ogólnie, to teraz prawie na nic nie mam czasu ;/ Tylko szkoła... Teraz jeszcze moja klasa przedstawia jasełka i jestem przyjaciółką babci moherowej i sobie tylko stoję i nic nie mówię ;D A co u Was ciekawego się dzieje? Mogę powiedzieć Wam jeszcze jedno. Dzisiaj znowu jeździłam samochodem i nie obyło się bez wjechania do takiego małego rowu ;D Jeszcze jedno ostatnio też jakoś mało śpię... ciekawe przez kogo? ;D Dajcie jakiś znak po sobie ;) Pozdrawiam i do napisania ;)


niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 14

Zadzwonił dzwonek. Julia weszła do klasy, w której czekał już na nią pan Julian. Widać było, że nauczyciel nie był w najlepszej formie. Był wyraźnie pobladły, oczy miał podkrążone. Julka przyglądała mu się bacznie, ale nie udało jej się nic wyczytać spytała, więc po prostu.
-Proszę pana? Czy coś się stało?
-Nie zawracaj sobie tym głowy.-powiedział uprzejmie. Dam Ci sprawdzian i mam nadzieję, że pójdzie Ci dobrze.
-Pójdzie uczyłam się, proszę pana.-odrzekła uśmiechając się lekko.
-Cieszę się.
W tym momencie wręczył jej test. Blondynka przejrzała pobieżnie zadania i zabrała się do pracy stwierdzając, że nie jest to takie trudne. Sprawdzian składał się z dwunastu zadań i Julia uporała się z zrobieniem ich przed końcem lekcji. Oddała nauczycielowi i wyszła z klasy przed dzwonkiem.



-Dalej, Zemsta-poleciła jej Julia poganiając do szybszego chodu.
Kilka okrążeń i stanęła jej na drodze tym samym zmieniając kierunek jej biegu, po czym wróciła na środek. Uważnie przyglądała się klaczy. Żaden szczegół nie uleciał jej uwadze. Po chwili można było zobaczyć pierwsze sygnały chęci przyłączenia się do niej. Moment później kara spuściła głowę niemal dotykając podłoża, przy czym jakby coś przeżuwała. Teraz nadszedł decydujący moment Julka odwróciła się tyłem  porzucając pozycje agresywną. Zemsta zatrzymała się i ruszyła w stronę dziewczyny. Słychać było tętent jej kopyt na piasku. Gdy doszła do Julii ta odwróciła się powoli i pogłaskała ją między oczami. Następnie pobiegła przed siebie i to samo zrobiła jej czterokopytna przyjaciółka. Biegnąc Julka pomyślała że może spróbuję razem z nią przeskoczyć przez przeszkodę, która stała przed nimi. Bez problemu obie ją przeskoczyły.
-Jula znowu join-up?-usłyszała gdzieś zza płotu.
Rozejrzała się dookoła i ujrzała Tomka. Pomachała mu i podeszła do niego.
-Tak, znowu. Chcę zbudować z nią naprawdę silną więź.
-No, przecież.
-Mógłbyś ją potrzymać ja pójdę po siodło i ogłowię.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Nie bój się nic ci nie zrobi.
To mówiąc zostawiła go samego i pobiegła do siodlarni po potrzebny sprzęt. Po kilku minutach wróciła z siodłem, czaprakiem i ogłowiem. Miała także szczotkę do czyszczenia i kopystkę. Dokładnie wyczyściła sierść i kopyta. Następnie ostrożnie założyła potrzebny sprzęt. Nie zastanawiając się nawet wsiadła ostrożnie i wygodnie usiadła w siodle. Tomek przyglądał się temu wszystkiemu z boku.
-Jesteś pewna, że wszystko pójdzie dobrze?
-Tak. Na dodatek powiem ci, że Zemsta musiała nosić kiedyś na sobie jeźdźca.
-Skoro tak myślisz.
Po tych słowach Julka dała sygnał aby klacz ruszyła do przodu, a ta bez problemu wykonała jej polecenie. Jadąc stępem zrobiły dwa kółka po czym zmieniły kierunek. Blondynka dała kolejny sygnał tym razem do kłusa. Kara i z tym chodem nie miała żadnych problemów. Julka była zadowolona z dotychczas wykonanej pracy. Teraz pozostał jej tylko galop. Popuściła wodzę i docisnęła łydki, a Zemsta od razu domyśliła się o co chodzi. Momentalnie przyspieszyła. W tym chodzi zrobiły kilka okrążeń i zatrzymały się przed chłopakiem.
-Ona jest cudowna.
-Widzę właśnie.
-Rozprężę ją i zaprowadzę na pastwisko.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Yeah ;D Kolejny rozdział, kolejny weekend ;) Jestem zaskoczona, że udaje mi się tak pisać ;D Dzisiaj miałam osiemnastkę brata i wróciłam niedawno. Teraz idę się uczyć historii, bo jutro kartkówka ;/ Mam nadzieję, że teraz będzie więcej komentarzy ;D No nic tyle ode mnie pozdrawiam i do następnego ;) A zapomniałabym jutro mam okazję iść na Hubertusa, ale chyba nie uda mi się ;/

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 13

Lekcje już się skończyły, a Tomek z Weroniką wyszli już ze szkoły. Za chwilę miał być autobus, więc poszli w stronę przystanku. Gdy już tam doszli autobus właśnie podjeżdżał.Wsiedli i zajęli miejsca obok siebie. W pojeździe było dość tłoczno, ale w miarę upływu czasu ludzie wysiadali.
-Jak myślisz, gdzie teraz jest Julia?
-No, a jak myślisz?-odpowiedziała
-Konie-odrzekł przeciągle.
Kilka minut później szli w kierunku domu chłopaka. Rozmawiali przy tym i zgadywali, co akurat teraz mogła robić Julka. I czy w ogóle tam jeszcze jest. Wchodząc do domu zastali panią Justynę i Julię, które właśnie sprzątały po obiedzie.
-Widzę, że ominął nas obiad.
-Zaraz wam nałożę. Weronika tobie też?
-Nie dziękuję.

Po zakończonym obiedzie cała trójka udała się do stajni. Postanowili posprzątać boksy i naszykować porcje wieczornego karmienia. Boksy nie były zbyt brudne, dlatego uwinęli się z tym dość szybko. Zamietli korytarz. Teraz wszystko niemalże lśniło. Pozostało tylko rozdzielenie pasz i napełnienie siatek z sianem. Po zakończeniu wszystkich prac przeszli odpocząć w siodlarni. Rozsiedli się wygodnie i posiedzieli chwilę w ciszy, która nie trwała długo, ponieważ Julia zapytała się co było w szkole. Jak im poszedł sprawdzian, czy był trudny? Gdy jej odpowiedzieli, a dowiedziała się że będzie miała inny i trudniejszy test. Oni również spytali się co porabiała przez cały dzień. Opowiedziała im o wcześniejszym terenie i pracy z Zemstą. Weronika nie wiedziała co powiedzieć. Zaskoczyła ją historia klaczy. Ale cieszyła się, że jej przyjaciółce nic się nie stało. Tomek był zaskoczony tym, że on będąc w siodle spadł, a Julka jadąc na oklep nie.
-No, to piąteczka. Ja też nie spadłem.-odrzekł mając nadzieje, że nic się nie wyda.
-Oj, Tomeczku... ładnie to tak kłamać? Stefan mówił mi coś innego.
-Tomek, przecież to nic strasznego. Wstydzisz się tego, że jesteś gorszy od dziewczyny?
-Wcale nie jestem.-zaprotestował.
-Może się przekonamy?-spytała
-Wiesz, ja nie muszę nikomu udowadniać, że jestem w czymś dobry.-powiedział po czym nastała krótka cisza
-Jula, to cie teraz zgiął kolega-odparła wybuchając śmiechem.
-Wera czy ty się ze mnie śmiejesz?
-Nie, skądże.
Pół godziny później dziewczyny razem z Tomkiem poszły do pokoju chłopaka zabrać plecak Weroniki. Gdy to zrobiły pożegnały się z brunetem i państwem Ciszewskim. Po drodze uzgodniły jeszcze, że Julka wpadnie do niej po lekcje.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Co raz krótsze te rozdziały ;/ Nie wiem, co ze mną jest nie tak, ale wydaje mi się, że to opowiadanie jest coraz gorsze. A Wy? Co się z Wami dzieje? Gdzie jesteście? Kiedyś było nawet do dziesięciu komentarzy pod notką a teraz ledwo 4 ;c Chciałabym żeby znów było tak jak na początku ;) Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie o wiele więcej komentarzy ;) Pozdrawiam i do następnego weekendu. Dziwie się, ale na razie spełnią swoją obietnice pisania co weekend ;D Szałwia, Tobie dziękuję, za to, że jesteś ;)

niedziela, 26 października 2014

Rozdział 12

Wracając jechali żywym stępem. Burza była spokojna i nie wyrywała się do przodu jak wcześniej. Julia postanowiła sobie, że dowie się co było przyczyną takiego zachowania. Na początek spróbowała dopytać się na temat jej historii. Jak znalazła się w stajni? Gdzie ją kupili? Jacy byli jej poprzedni właściciele? Do czego ją wykorzystywali? Najpierw chciała się dowiedzieć dlaczego akurat tego konia kazali jej wziąć i czemu nie powiedzieli jej jak klacz zachowuję się w terenie? Oni odpowiedzieli, że przecież nie musiała godzić się na tego konia i prosili ją o założenie siodła. Dziewczyna zastanawiała się dlaczego od razu nie powiedzieli jej o Burzy. Teraz pozostało jej tylko poznanie historii klaczy. Pan Stefan słysząc prośbę Julii zaczął opowiadać. Burze kupili dwa lata temu na targu końskim. Jedyne, co z nią było nie tak to, to, że kulała trochę na lewą tylną nogę.
-I dlatego chcieli ją sprzedać?-spytała z niedowierzaniem..
Dalej mówiła pani Justyna. Powiedziała, że dowiedzieli się także, że była wykorzystywane w szkoleniu młodych koni na torze wyścigowym. Wiedziała, że to nie najlepsza rasa na wyścigi, ale miała ona w sobie to coś, co pozwalało biec jak burza. Na początek musiała być na prowadzeniu i nie dać się wyprzedzić, ale po kilkudziesięciu metrach wyrównywała z drugim koniem i musiała dać się wyprzedzić i przegrać.
-Jak oni tak mogli?!
-Nie wiem, ale dlatego ją wzięliśmy. Kulawizna zniknęła, ale to wystrzelanie do przodu jak z procy nie.
-Ale teraz jest już spokojna.-odrzekła.
Po kilku minutach wjeżdżali już na podwórko, odprowadzili konie do stajni, rozsiodłali i wyczyścili je. Po tych czynnościach zaczęli wyprowadzać konie na pastwisko. Julii została tylko Zemsta. Weszła do jej boksu i założyła kantar na głowę klaczy.
-No, mała może popracujemy dzisiaj znowu?
Zemsta wypuściła powietrze przez nozdrza i trąciła dziewczynę w ramię.
-Uważam, to za znak zgody.-powiedziała uradowana.
 Później podpięła lonże do kantara i wyszła na korytarz podążając w stronę wybiegu. Gdy się tam znalazła stanęła na środku odpięła lonże, a Zemsta od razu odbiegła na bok. Po chwili Julka strzeliła końcówką lonży w nogi klaczy. A ta zaczęła biec dookoła. Chwilę później ponownie strzeliła liną w tylne kończyny nakazując jej przyspieszenie chodu. Moment późnij nastąpiła zmiana kierunku. Zemsta opuściła głowę i zaczęła jakby coś przeżuwać, następnym sygnałem, który pokazywał chęć nawiązania kontaktu było zwrócenie ucha w stronę dziewczyny. Blondynka odwróciła się tyłek i czekała ze spuszczoną głową.
-Podejdź-szepnęła, po czym usłyszała zbliżające się kroki.
Odwróciła się i pogłaskała klacz po pysku.
-Dobrze, malutka, a teraz chodź za mną-powiedziała łagodnie.
Wszędzie gdzie podążyła w ślad za nią szła Zemsta.
-Dobrze, że ktoś wczoraj trenował na drągach.
Julka poszła do przodu wprost na pięć kolejno ustawionych drągów. Zemsta pokonała je bez problemu zarówno w stępie jak i kłusie.
-Może, ta kopertka?
Kara i z tym sobie poradziła. Julia postanowiła, że na tym dzisiaj zakończy. Zaprowadziła klacz na wybieg, a sama poszła do stajni. Wychodząc spotkała pana Stefana.
-Ja już będę się zbierać.
-Nie zostaniesz na obiedzie? Widziałem jak pracowałaś z Zemstą. Dobra robota.
-Dziękuję.
-Wczoraj razem z Justyną trenowaliśmy Mirę i Nel.
-Te siwe klacze?
-Tak. Wyszkolimy je i oddajemy właścicielom.
-Myślałam, że wszystkie konie są wasze.
-Czasami trenujemy konie, wypożyczamy bryczkę, a nawet organizujemy sesje ślubne.
-Nie wiedziałam. Wie pan chyba skuszę się na ten obiad.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jestem ;D Przepraszam, że znowu mnie nie było ;/ Przepraszam również za błędy, bo takowe na pewno są ;d Nie będę się rozpisywać, bo nie mam nic ciekawego do powiedzenia. W szkole dużo nauki. Niemalże cały czas siedzę przy książkach i nie mam zbytnio czasu na pisanie ;/ Teraz będę się starać, aby dodawać coś w każdy weekend, ale podejrzewam, że to mi nie wyjdzie ;c Tyle z mojej strony pozdrawiam i liczę na Wasze komentarze ;) Zapraszam również na bloga mojego i Szałwi: Thea i Magnus

piątek, 3 października 2014

Rozdział 11

Rozdział dedykuje Koniowatej i z góry przepraszam za jego beznadziejność ;d

Obudziłam się wcześnie rano. Przynajmniej tak myślałam. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę ósmą. Podniosłam się z łóżka jak oparzona. Przecież dzisiaj jest test z niemieckiego,pomyślałam. Pan Julian mnie zabije. Jestem jego ulubioną uczennicą i nie przychodzę na lekcje? Przecież już nie zdążę. Czemu ten głupi budzik nie zadzwonił? Już dawno miałam go wyrzucić. W tym momencie do mojego pokoju weszła mama.
-A, ty nie w szkole? Uczyłaś się wczoraj do późna w nocy, bo mówiłaś, że masz test z niemieckiego, a tu co?
-I tak już nie zdarzę. A następne lekcje, to takie lajtowe są i nie opłaca mi się iść. Więc zostaje w domu, a właściwie to idę do stajni.
-Jak sobie chcesz.
-A poza tym materiał na klasówkę opanowałam doskonale i napiszę to na kolejnej lekcji. A teraz pozwól ale idę się przebrać.
Wzięłam z szafy jakieś czarne bryczesy i ciemną koszulkę. Po chwili poszłam do łazienki umyłam się i przebrałam. Następnie zeszłam na dół szybko zrobiłam sobie dwie kanapki i wstawiłam wodę na herbatę. Po dziesięciu minutach byłam gotowa do wyjścia. Założyłam sztyblety na nogi i wyszłam na zewnątrz. Zdziwiło mnie, że Wera jeszcze do mnie nie napisała, czemu mnie nie ma. W końcu ja jestem pilną uczennicą i nigdy nie opuszczam lekcji zwłaszcza niemieckiego. No i wykrakałam, bo w tym właśnie momencie usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, a tu Tomek. Ciekawe czego mógł chcieć? No cóż, nie pozostało nic innego jak tylko dowiedzieć się.
-Cześć. Co tam?
-Czemu nie ma cię w szkole? Przecież jest test z niemca, a właściwie to już był.
-Każdemu się zdarza, po prostu zaspałam. Napiszę na następnej lekcji.- odpowiedziałam- a co pan Julian pytał się o mnie?
-Jula, on był załamany.-odrzekł wybuchając lekkim śmiechem.-Pytał się czemu nie ma ciebie i takie inne pierdoły.
-No widzisz nie masz się czym martwić przyjdę jutro to napiszę, a teraz muszę kończyć. A Ty się ucz, przyjdę do ciebie po zeszyty.
-Ok. To do zobaczenia.
Ciekawe od kiedy on taki troskliwy się zrobił, pomyślałam. Dwadzieścia minut marszu i byłam już w stajni.
Wchodząc do środka zauważyłam panią Justynę i pana Stefana prowadzących swoje konie. 
-Dzień dobry.
-O? A ty nie w szkole?
-No, nie. Dlatego przyszłam do stajni, a widzę że państwo w teren się wybierają.
-Chcesz jechać z nami? Weź Burzę, osiodłaj i możemy jechać.
-Właściwie, to chciałam wylonżować konie, ale teren nie zaszkodzi.-powiedziałam z uśmiechem.
Ucieszona pobiegłam do boksu klaczy, wzięłam jej szczotki i szybko ją wyczyściłam. Nie chciało mi się już zakładać siodła i ogłowia, więc postanowiłam pojechać na oklep. Ciszewscy czekali już na zewnątrz. Ale po chwili i ja do nich dołączyłam. Wsiadłam na karą klacz i mogliśmy ruszać w drogę.
-A koni jeszcze nie wypuszczacie na pastwisko?
-Wypuścimy jak przyjedziemy. Mogłaś ją osiodłać, poczekalibyśmy.
-Nie będę już zsiadać. Możemy jechać.
Ciekawe o co im chodziło z tym siodłem. Nie jeździłam jeszcze na Burzy, więc nie wiem jaka ona jest. Ale myślę, że ten teren wszystko mi pokaże. Ruszyliśmy powolnym stępem. Jak się okazało jechaliśmy w stronę lasu. Pan Stefan spojrzał na swoją żonę, a później na mnie i powiedział.
-Jula, my zakłusujemy a ty jeszcze chwilę jedź w stępie.
 Zanim zdążyłam coś powiedzieć oni już kłusowali na przodzie. Nagle zauważyłam, że znudzona Burza podniosła głowę i skierowała uszy w stronę kłusujących koni. Nim się spostrzegłam Burza wystrzeliła jak z procy. Prawie, co nie spadłam z powodu nagłej zmiany chodu. A jakby tego jeszcze było mało
 wyprzedzając Pioruna i Pasję pojawiła się seria baranków. Na szczęście jakoś się utrzymałam i zwolniłam do kłusa, a następnie do stępa. Po chwili obok mnie zjawili się państwo Ciszewscy.
-Nic ci nie jest?-spytał pan Stefan.
-Nie...od początku wiedzieliście, że tak będzie?
-My? Nie...no dobra tak.-odrzekła pani Justyna.
-No, ale nie spadłaś. Nikt chyba się nie nie utrzymał, a tobie się udało i to na oklep.
-A Tomek spadł?
-Nawet on.-oznajmił roześmiany Stefan.-Jedziemy dalej czy wracamy?
-Możemy pojechać nad staw i wrócić.
Zgodzili się na moją propozycje i ruszyliśmy żywszym kłusem. Tym razem spodziewałam się, że Burza będzie chciała wyrwać do przodu i w porę ją powstrzymałam.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tak wiem, że długo mnie nie było ;/ Dzisiaj się zmobilizowałam i powstał taki oto rozdział ;) W innej narracji, ale to chyba tylko ten taki będzie. Koniowata wiem, że mówiłaś mi w tamtym tygodniu żebym coś napisała ale jakoś nie dałam rady ;/ Za to masz teraz ;) Ostatnio, czyli w piątek byłam w kinie na Miasto 44 ;) Polecam ten film, bo jest świetny ^-^ I z chęcią przeszłabym się jeszcze raz ;) Pozdrawiam i do następnej ;) I mam nadzieję, że pod tą notką będzie więcej komentarzy ;) Nie macie pojęcia jaka dzisiaj byłam szczęśliwa ;)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 10

-Możesz do mnie przyjść?-wychlipała do słuchawki telefonu.
-Jula, co się stało?
-Muszę z kimś pogadać.
- Za chwilę będę.
Po zakończonej rozmowie Julka poszła do łazienki, gdzie chciała się doprowadzić do porządku przed przyjściem przyjaciółki. Na jej policzkach widniały czarne smugi po tuszu do rzęs. Umyła, więc twarz i na nowo zrobiła sobie lekki, delikatny makijaż. Po pięciu minutach wróciła do swojego pokoju i usiadła wygodnie na łóżku. Chwilę później do pomieszczenia weszła Weronika. Przysiadła się obok blondynki i mocno ją przytuliła. Julia wtuliła się w ramiona szesnastolatki, chlipiąc przy tym po cichu.
-Jula, co się stało? Czemu płaczesz? Szymon zrobił coś nie tak?
-Raczej, to ja coś zrobiłam.
-Powiesz mi...-przerwał jej dźwięk sms-a telefonu Julii.
Adresat: Julia
Nadawca: Szymek
Treść: Naprawdę tego chcesz? ;x
Dziewczyna odczytała wiadomość, a następnie przeczytała ją na głos. Wera spojrzała na nią z zdziwieniem.
-Zerwałam z nim.
-Dzisiaj? Teraz? Przed chwilą?
-Tak.
-Mogę wiedzieć, jak to się stało?
Szesnastolatka powiedziała po krótce o tym, co powiedział Szymon, o tym co zrobił, a także o tym jak ona się zachowała. Weronika zadała jej, to samo pytanie, co Szymon. "Czy ty go nadal kochasz?"
-Ja...? Nie wiem.
-Czyli, nadal go kochasz.I on mimo swojego błędu kocha ciebie.
-Chyba tak...
-To, czemu z nim zerwałaś?!
-Po prostu nie mogę...nie będę się tłumaczyć-powiedziała po czym wzięła do ręki telefon i odpisała na sms-a
Adresat: Szymek
Nadawca: Julia
Treść: Przepraszam ;-( Nie może być inaczej. Zrozum mnie. Jedyne, co nam zostało, to przyjaźń. Wiem, że teraz wydaje się, to straszne, ale zobaczysz będziemy najlepszymi przyjaciółmi ever.
Julia jeszcze raz spojrzała na wyświetlacz telefonu i przycisnęła "wyślij". Nie musiała długo czekać na odpowiedź.
Treść: Nie wydaje ci się, że jeśli któraś z dwóch osób proponuje drugiej przyjaźń, to tak jakby nie chciała mieć z nią już nic do czynienia?
Blondynka czytając to zastanawiała się chwilę nad tym, co napisał. Może rzeczywiście miał racje? Może ona naprawdę nie chciała już go znać. Ale, to nie mogła być prawda i ona dobrze o tym wiedziała. W głębi duszy nadal chciała się z nim widywać. 
Adresat: Szymek
Nadawca: Julia
Treść: Nie chce kończyć naszej znajomości. Nadal możemy się spotykać, ale nie będziemy już parą.
-Julia, ty naprawdę tego chcesz? Przecież możesz, to jeszcze odkręcić.
-Zrozum, że ja nie mogę już z nim być. Nie chce aby kolejny raz ktoś się na kimś zawiódł.
-Dobra ja już się nie wtrącam, rób, co chcesz.
-To, dobrze, bo mam już dość rad.
Po tej rozmowie przyjaciółki zaczęły rozmawiać na rozmaite tematy. Trochę odreagowały po wcześniejszej konwersacji. Gdy skończyły dochodziła już osiemnasta. Weronika zaproponowała, aby wybrać się na długi i spokojny spacer odprężający. Julka przystała na ta propozycje. Przebrała się i już po chwili była gotowa do wyjścia. Postanowiły pospacerować po najbliższej okolicy. Po pobliskich łąkach, lasach... Na początek ruszyły w stronę rzeki, która ciągnęła się przez kilka następnych wiosek. One jednak podążyła do miejsca, w którym znajdował się most. Usiadły tam i chwilę moczyły nogi w wodzie. Nie zabrakło też bitwy na wodę. Po powierzchownym wysuszeniu ruszyły dalej dróżką prowadzącą do lasu.
-Idziemy do domku na drzewie? Dawno nie byłyśmy.
-Możemy się przejść-odpowiedziała jej Julia.
Szły powolnym krokiem mijając drzewo za drzewem. W końcu dotarły do miejsca, gdzie kilka większych sosen otaczało potężny, rozłożysty dąb. Weszły do środka i zastały inny wystrój który tu zostawiły.
Całe pomieszczenie było czyste i "bogatsze" o kilka nowych rzeczy takie jak: dwa różowe pudełka stojące pod ścianą, nowe koce i jakiś materac robiący za kanapę. Na ścianie wisiały nowe rysunki, a te stare leżały na półce. Zamontowana też lepszy wieszak, na którym wisiały jakieś ubrania. Dziewczyny zastanawiały się co było w owych pudełkach i zajrzały do środka. W pierwszym było pełno zabawek, w drugim aż się same trochę zdziwiły. Drugie było wyłożone kocem, a w środku leżała ruda kotka z trzema kociętami.
-Trzy, małe, słodziutkie koteczki.-powiedziała Julia.
-Chyba ktoś przejął naszą miejscówkę.
-I nawet wiem kto. Ciekawe skąd wzięły tą kotkę.
-Nie wiem. Później się spytamy a teraz chodźmy już. Następne kilkanaście minut szły dalej przez las. Kilka razy bawiły się w ganianego. W pewnym momencie Weronika spytała czy to nie jest przypadkiem las, do którego chodziły od Ciszewskich.
-A wiesz, że chyba ten. Dalego zaszłyśmy.
-Może poszukamy tego stawu, nad którym ostatnio byłyśmy?
-Dobrze, możemy.-powiedziała Julka rozglądając się dookoła.-Nawet wiem jak tam dojść.
Po dziesięciu minutach mimo niewielkiego zabłądzenia, dotarły na miejsce. Weronika miała ochotę popływać, ale Julka wybiła jej ten pomysł z głowy.
-Przecież robi się już późno i nie wiem czy zdążymy wyschnąć.
-No dobrze, to posiedzimy tutaj chwilę i pójdziemy dalej.
Dziewczyny usiadły na brzegu i ponownie zamoczyły nogi w wodzie. Siedziały tak i rozmawiały dobre kilkanaście minut.
-Idziemy gdzieś jeszcze?
-Możemy się przejść na łąki za lasem.-odparła Weronika.


Dziesięć minut później.
-Hej.-powiedziała zaskoczona, a jednocześnie uradowana Weronika.-Co tutaj robisz?
-Jak widać wybrałem się w teren, ale już wracam powoli.
-Muszę się kiedyś z tobą wybrać.-odrzekła Julia
-Bardzo chętnie.-odparł z uśmiechem.-Weronika odebrałaś moje sms-y?
Dziewczyna jakby dopiero teraz zrozumiała, że do niej były skierowane te słowa. Spojrzała na chłopaka i jakby wyszła z transu.
-Co? Jakie sms-y?
-Sama zobacz i daj mi odpowiedź.
Wera wyciągnęła telefon z kieszeni bluzy, a moment później uśmiech zagościł na jej twarzy. Chwilę myślała nad odpowiedzią, ale w końcu powiedziała krótkie "tak". Łukasz uradowany pożegnał się z dziewczynami i odgalopował.
-Wracamy?-spytała Julka, ale nie usłyszała odpowiedzi.-Halo, ziemia do Weroniki.
-Co?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
Witam Was po krótkiej przerwie ;) Dodałabym ten rozdział już wcześniej, ale nie miałam jak. Powiem Wam, że nawet mi się podoba, ale tylko nawet ;D Nie mogę uwierzyć... jeszcze tylko tydzień wakacji. Jak, to szybko zleciało ;/ A kolonie jeszcze szybciej ;c Brakuje mi tych osób. Mogłabym tam zostać jeszcze kilka dni ;D No nic, to tyle ode mnie pozdrawiam i do następnego :*

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 9

Julka po pożegnaniu z koleżanką szła powolnym krokiem w stronę chłopaka. Zdziwiło ją nagłe pojawienie Szymona. Jeszcze kilkanaście dni temu cieszyłaby się z jego wizyty, a teraz... No właśnie, co teraz? Zadawała sobie to pytanie tysiące razy. Czego on od niej mógł chcieć? Pogodzić się, zerwać?  Myśli krążyły w jej głowie jak szalone. Po chwili stała już na przeciwko bruneta. Ich spojrzenie się spotkało. Przez chwilę Julka miała wrażenie, że wszystko jest tak jak dawniej. Chciała rzucić mu się w ramiona, jednak nie zrobiła tego. To byłoby nie na miejscu. Dobrze wiedziała o tym ona jak i on.
-Hej, Jula.-powiedział z nutką niepewności.
-Cześć. Po, co przyszedłeś? 
-Chyba musimy pogadać.-odpowiedział.-Chciałem wejść do środka, ale twój ojciec mnie nie wpuścił.
-Ciekawe czemu?-spytała niby zdziwiona.
Stali tak jeszcze przez chwilę po czym oboje weszli do domu. Idąc s stronę pokoju Julki po drodze spotkali rodziców dziewczyny. Chłopak przywitał się najgrzeczniej jak umiał i razem z blondynką poszedł dalej. Chwilę później znaleźli się w pokoju. Oboje usiedli na łóżku. Jedno po jednej stronie, drugie po drugiej. Nastała niezręczna cisza, którą przerwał Szymon.
-Dobra musimy sobie wiele wyjaśnić.
-Właściwie, to ty masz mi chyba więcej do powiedzenia.
Szesnastolatek zmienił pozycje, teraz siedział tak, jak Julia, czyli po turecku. Zaczął od tego, że zna Magdę już od ponad roku i zawsze miał z nią dobre relacje. A teraz gdy przyjechała na całe wakacje do cioci ich więzy zacieśniły się jeszcze bardziej. Prawie codziennie się widywali, ale nie chciał mówi o tym Julii, bo wiedział, że wkurzyłaby się. I miał racje. Nie brał pod uwagę, że wyniknie z tego coś więcej.
-Nie mogłeś mi jej po prostu przedstawi?
-Teraz jest już chyba za późno.
-A możesz mi powiedzieć, kiedy widziałaś nas razem? 
-Przed ogniskiem pojechałam do ciebie na rowerze i zobaczyłam jak wybiegacie z domu.
-Tak, wtedy pocałowałem nią pierwszy raz.-odparł ze spuszczona głową.
-Zadzwoniłam do ciebie, a ty perfidnie mnie okłamałeś.
-A, co miałem powiedzieć?
-Prawdę.
Po tym słowie zapadła długo cisza. Dziewczyna nie mogąc dłużej jej znieść zaczęła opowiadać o tym jak się czuła, gdy to zobaczyła. Poczuła się oszukana, odrzucona, niepotrzebna. A później jak Szymon przyszedł jeszcze z nią na ognisko, to myślała, że wybuchnie. Na dodatek jakby tego było mało, gdy się z nią całował, to wymiotować jej się chciało.
-Przecież, to nic nie znaczyło.
-Ten, na podwórku tez nic nie znaczył, hę?
-Tamten...nie wiem coś mnie poniosło. A poza tym tym na ognisku też się całowałaś i ja ci nie robię żadnych pretensji.
-Dobrze, że ciebie nie poniosło tak jak mnie.-pomyślała.
-Aaa, jeżeli ty mi nie robisz żadnych pretensji to znaczy, że ja mam postąpi tak samo?
-Podejdź do mnie.-poprosił.
Blondynka niepewnie wykonała jego polecenie. Szymon wyciągnął dłoń do jej szyi by po chwili wyciągnąć spod bluzki wisiorek z połówką serduszka. A sam później wyciągnął swój i przyłożył do drugiej połówki. Julia spojrzała na niebieskie serduszko, a później na chłopaka.
-Widzisz? Tworzymy jedność.
-Tworzyliśmy.-powiedziała smutno.
-To czemu nadal go nosisz? Czemu go nie zdejmiesz? Nie kochasz mnie już?
Nie odpowiedziała.
-To znaczy, że jednak coś do mnie czujesz. To czemu nie chcesz dać mi drugiej szansy?
-Chyba już trzecią. Ja straciłam swoją szanse.
-O czym ty mówisz?
-Proszę cię nie drąż tematu. Po prostu nie możemy być razem.-powiedziała a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
Widząc, to wierzchem dłoni otarł ta łzę. Nie mogąc się powstrzymać oparł swoje czoło i jej. Patrzyli sobie prosto w oczy. Julka chciała coś powiedzieć, lecz nie pozwolił jej na to. Niczego się nie spodziewająca nagle na swoich ustach poczuła ciepłe wargi Szymona. Pocałunek był delikatny i niezbyt długi, mimo tego dziewczyna przerwała go.
-Szymon, nie mogę. Powinieneś już iść. Poza tym zaraz jadę na zdjęcie szwów.
-To znaczy, że nie jesteśmy już razem?-spytał z żalem w głosie.-I właśnie, co ci się stało?
-Nie wiem. Miłosz ci nie powiedział? Wtedy jak spotkaliśmy się w drzwiach miałam mały wypadek na rowerze i rozcięłam sobie łuk brwiowy.
-W takim razie ja już pójdę. Ale i tak wiem, że nadal mnie kochasz.
Julka spojrzała na niego nic nie mówiąc.
-Powiedz mi prosto w oczy, że już nic do mnie nie czujesz.
Blondynka spojrzała się na chłopaka jednak nic nie powiedziała, a po chwili opuściła wzrok. Szymon widząc to powiedział:"Tak myślałem" Po czym wyszedł. Julka opadła bezwładnie i zaczęła szlochać.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tak kolejny rozdział i niespodziewana wena naszła mnie na niego :D Aż sama się dziwie, że tak szybko napisałam. Szałwia, Twoje życzenia podziałały ;*  Powiem Ci więcej, nawet mi się podoba ;) Teraz gdy, to czytacie zapewne jestem na koloniach ;D Ale ten rozdział napisałam już 9 sierpnia ;)  Pozdrawiam i mam nadzieję, że tym razem skomentuje więcej osób ;)


niedziela, 10 sierpnia 2014

Informacja

W dniach 11.08.-24.08 nie będzie mnie, ponieważ wyjeżdżam na Mazury. Jednak pojawi się jeden rozdział. Notka zaplanowana, co do dnia i godziny ;D To tyle ode mnie. Pozdrawiam i życzcie mi miłej zabawy ^_^

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 8

Po odjechaniu weterynarza cała piątka udała się do pokoju Tomka. Wszyscy byli trochę zmęczeni po incydencie z Czakersem. Ogier miał się już lepiej. Była, to tylko najlżejsza odmiana kolki i wszystko wskazywało na to, że będzie dobrze.
-Chłopaki, fajnie, że byliście tutaj razem z nami.-odparła Julka
-Nie ma o czym mówić.-odpowiedział Alan.
-Ależ jest. Przecież bez was nie wiem, co stałoby się z...
-Dobra, możemy skończyć już ten temat? Było, minęło.-odrzekł Alan.
Po chwili rozmowy zeszły z tematu koni, a powróciły na tor szkoły.Cała piątka rozprawiała teraz o nauczycielach, innych kolegach i koleżankach z klasy. Mówili także, co chcieliby robić po skończeniu szkoły. W ten sposób dowiedzieli się, że Weronika chciałaby zostać dietetyczką, Tomek tak samo jak Julia i Alan na weterynarię, a Paweł na medycynę. Trójka z nich ta, która chciała iść na weterynarie, żartowała sobie, że otworzy wspólny gabinet weterynaryjny.
-Tak, będziemy najlepsi w swoim fachu.-powiedział Tomek.
- No, ale ja tak do końca, to nie wiem czy, chce pracować z wami.-powiedziała Julka.
-Nie przejmujcie się nią. Od pewnego czasu jest jakoś wrogo nastawiona na Tomeczka.
-Właśnie widzimy. A tak ogólnie o co chodziło z tą akcją na początku roku?-spytał Paweł.
-To są nasze sprawy, o których powinniśmy zapomnieć.-powiedziała spoglądając na Tomka.
-Julia, nie da się zapomnieć o tym od tak.
-Wiem..-odparła ze spuszczona głową.-Ale jest mi wstyd za tamtą sytuacje.
Pozostali przyglądali się tej dwójce w skupieniu. Spoglądając, to na jednego, to na drugiego. Mogli się tylko domyślać o co im chodzi. Ale pewnie i tak nie wpadliby na pomysł tego do czego doszło między nimi. A gdyby się dowiedzieli byliby nieźle zdziwieni.
-To nie jest tylko twoja wina.-powiedział speszony Tomek
-My tu nadal jesteśmy.-wtrąciła się Weronika.
-Wiem, dlatego nie chce już o tym rozmawiać.-odpowiedziała Julia
-Ale przecież trzeba, to w końcu wyjaśnić. Ja już dłużej nie mogę udawać.(Tomek)
-Przecież nic takiego się nie stało..(Jula)
-Przepraszam, że wam przerywam, ale my chyba przeszkadzamy. A widzę, że to jakaś poważna sprawa.-odezwał się Paweł.
-Nie, nie przeszkadzacie. Ja i tak na razie nie mam zamiaru powracać do tej rozmowy.(Jula)
Bliźniacy wyczuwając już i tak podniesione napięcie postanowili, że już pójdą. Mimo namowy żeby zostali i tak postawili na swoim. A już po chwili wstali i udali się w stronę wyjścia. Pozostali nie chcąc aby koledzy odchodzili sami poszli z nimi. Odprowadzili ich kawałek, a później Julka z Weroniką powróciły po swoje plecaki i również udały się do domu. Szły powoli ponownie powracając do zdarzeń z dzisiejszego dnia.  A co najdziwniejsze Julia opowiedziała jej trochę o zdarzeniach z tamtej nocy.  Przyjaciółka nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy mało nie upadła. Julka widząc, to opuściła głowę. Wera przytuliła się do blondynki chcąc podtrzymać ją na duchu.
-Jula, to do ciebie nie podobne. Chyba za dużo wypiłaś no i dodatkowo wkurzyłaś się na Szymona.
-Chyba masz racje. Myślę, że powinnam porozmawiać z Szymonem i Tomkiem.
-Tak i to jak najszybciej.
Mówiąc to dochodziły już prawie do swoich domów. Julka na poprawę humoru zaprosiła Weronikę do siebie na herbatkę. Wera zostawiła tylko plecak w domu i już była z powrotem. Będąc pod domem panny Popis, dziewczyny zauważyły, że ktoś czeka pod drzwiami.
-No,to ja lecę, a ty masz okazje wyjaśnienia tego wszystkiego.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tak więc macie tutaj takie oto gónwo ;c Nie podoba mi się w ogólne. I przepraszam Was, że musiałyście to czytać. Jeszcze bardziej przeraża mnie kolejny rozdział...co ja tam napiszę? ;/ Ogólnie to coraz mniej podoba mi się to opowiadanie ;/ I nie wiem co dalej z tym będzie ;c
Chciałabym Wam też podziękować za 14 tysięcy wejść ^_^ No i jeszcze jedna wiadomość to już drugi rok bloga, w którym spędzam z Wami moje urodzinki ;D Tak, to już dzisiaj wybiła moja hot 16 ;D

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 7

Rozdział dedykuję wszystkim dziewczyną będącym teraz na obozie ;* Miłej zabawy ^_^

Wszyscy z przerażeniem w oczach patrzyli na ogiera. Stali tak jakby odebrało im mowę.Gdy Czakers chciał się położyć Alan oprzytomniał i wbiegł do boksu chwytając go za kantar, a później powoli wyprowadził na korytarz.
-No, co się tak patrzycie?-spytał-Nie wiecie, że konia z kolką trzeba oprowadzać?
-Trzeba zadzwonić po weterynarza.-powiedziała Julka.-Tomek mógłbyś to zrobić?
Po chwili brunet pobiegł do siodlarni, gdzie znajdował się telefon z numerami wszystkich weterynarzy z okolicy. W tym czasie pozostała czwórka chodziła wte i  z powrotem po korytarzu. Po dziesięciu minutach wrócił Tomek. Powiedział, że pierwsi dwaj weterynarze nie odbierali w ogóle. Chociaż próbował kilka razy. Do trzeciego dodzwonił się po kilku minutach, a ten powiedział mu, że jest przy porodzie krowy. Co oznaczało, że tutaj będzie za około godzinę. Tomek jednak wypytał się, co mogą robić. Doktor Wajtle nakazał im tak jak już wcześniej zaczęli chodzić z koniem stepem. Jeśli to kolka spastyczna, to oprowadzanie powinno wystarczyć. Jeśli jednak nie pomoże powinni naszykować środek transportu w razie potrzeby przewiezienia zwierzęcia do kliniki. Dodatkowo jak odparł doktor mogą też okryć zwierzę derką i pocierać wiechciami słomy boki ogiera. Na koniec wspomniał, że nie mogą mu pozwolić spożywać żądnych pokarmów. Po dokładnym zrelacjonowaniu rozmowy dziewczyny i chłopaki rozpoczęli, to, co przekazał im doktor. Julka pobiegła po derkę, a Weronika przygotowało trochę słomy do masażu. Po kilku minutach Czakers był masowany z dwóch stron przez dziewczyny.  Natomiast Paweł okrył go derką. 
-Ej, macie może biowetalgin?-spytał jeden z bliźniaków.
-Nie, nie mamy. Skończył się.
-Moglibyśmy mu podać, a jeśli byłaby to kolka spastyczna byłoby po problemie.
-Skąd, wy wiecie tyle rzeczy o koniach?
-Dużo rzeczy mówił nam dziadek, trochę też czytaliśmy. 
Po wymienieniu ze sobą tych kilku zdań w skupieniu powrócili do wcześniej wykonywanych zajęć. Dziewczyny po około dziesięciu minutach masażu pozwoliły chłopakom nadal oprowadzać ogiera. Półgodziny później dało się zauważyć wyraźną poprawę. Plamy potu już prawię znikły, Czakers od czasu do czasu rżał wesoło. W pewnym momencie na podjeździe usłyszeli jakiś samochód, z którego jak się później okazało wysiadł weterynarz.
-Dzień dobry wszystkim tutaj zgromadzonym.-odrzekł spoglądając na ogromnego ogiera.-widzę, że zastosowaliście się do moich wskazówek. 
-Tak zrobiliśmy wszystko, co pan kazał. Chcieliśmy nawet podać biowetalgin, ale nie mieliśmy. Bo jak się domyśliliśmy to tylko kolka spastyczna.
-Czyżbym rozmawiał z przyszłym weterynarzem?
- My wszyscy tutaj jesteśmy przyszłymi weterynarzami.-oznajmił lekko się śmiejąc.
-Zmierzę tylko wszystkie wskaźniki fizjologiczne.
-Czyli temperaturę ciała, tętno i oddech tak zwane TTO.
Pięć minut później Czakers miał już zmierzoną temperaturę. Termometr wskazywał 37,8°C. 
-Temperatura w normie. Wiecie jak zmierzyć tętno?
-Tak, wiem. Ja to zrobię-zaproponował Tomek.
Chwilę później chłopak stał przy głowie Czakersa i przyłożył dwa palce do tętnicy szczękowej zewnętrznej. Po minucie wiedzieli, że tętno tej jest prawidłowe. Wynosiło 33 uderzenia na minutę. Teraz zostały tylko oddechy, którymi zajął się doktor Wajtle. Zdjął z szyi stetoskop, włożył słuchawki do uszu, a końcówkę przyłożył do brzucha. Po zakończonym badaniu doktor podsumował, że ten koń to okaz zdrowia, a kolka mogła być wynikiem jakiegoś stresu lub źle dobranej paszy.
-Ode mnie, to wszystko. Miło było mieć takich pomocników.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
TAAAAAK ;D Nowy rozdział. Nareszcie!!! Pisałam go cały dzień ;/ I wiecie, co? Nawet  mi się podoba ;D Nie wiem czemu, ale podoba mi się. Ale końcową ocenę pozostawiam Wam. Chciałam Was przeprosić za moją długą nieobecność. Obiecałam sobie, że to opowiadanie będzie miało przynajmniej trzy tomy. Ale ciii.W sobotę mam kolejną jazdę ^_^ Mam nadzieję, że znów będzie super. Właśnie byłabym zapomniała jeszcze raz pozdrowienia dla wszystkich dziewczyn, które są teraz na obozie :* Pozdrawiam i do napisania.

Edit 19:37
Universe mam nadzieję, że pisząc, że cały ten rozdział będzie dotyczył tematyki końskiej chodzilo Ci o coś takiego ;D Nie wiem czy są tutaj jakieś zaskakujące wydarzenia...chyba raczej nie ;D  Ale mam nadzieję... powtarzam się ;D ... że spodoba Ci się. Pozdrawiam i do napisania ;*

wtorek, 8 lipca 2014

Przesyłka ^_^

Tak, więc dzisiaj dostałam moją wyczekiwaną przesyłkę ^_^ To, mój pierwszy taki zakup. Wyglądam trochę jak kosmita w tym ;D No, ale trudno jakoś przeżyję. Wstawiam Wam fotkę. A propos fotek, dzisiaj byłam z koleżanką zrobić sobie zdjęcie do legitymacji i wyglądam jak debil jakiś ;D



Jak myślicie, co to jest? ;P

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 6

Tydzień później

Ostatnie dni Julce mijały szybko i spokojnie, ale to  może dlatego, że w szkole nie było jeszcze żadnych konkretnych zajęć, a po lekcjach większość dnia upływała na zajmowaniu się końmi. Z Tomkiem nadal utrzymywała niby dobre stosunki. Dzisiaj był czwartek, lekcje już się skończyły i wszyscy powoli wychodzili z budynku szkoły.
-Idziemy na piechotę?-zaproponował Tomek
-Będziemy szli dobre pół godziny jak nie więcej, a to tylko do ciebie, więc z Werą zejdzie się jeszcze dłużej.
-No, chodźcie rozruszamy trochę nogi.
-Ok. Ale jak będą nas boleć, to mamy załatwiony masaż stóp.
-Dobra.
Przeszli na drugą stronę ulicy i usłyszeli za sobą głośne wołanie. Jak się później okazało byli to bliźniacy: Paweł i Alan.
-Zaczekajcie!
Po chwili chłopcy byli już obok trójki.
-Gdzie idziecie?
-Do domu.-odpowiedziała Julka.
-Idziemy z wami-powiedział Alan.-Mamy po drodze.
-To gdzie wy mieszkacie?
-Niedaleko stąd. Jakieś pięć minut drogi, żółty dom.
-To już wiemy gdzie wpadać.-powiedziała z uśmiechem Wera
-Tak, tak. My też będziemy wiedzieć. Weźmiemy z domu rowery i jedziemy z wami.
Julka i Weronika spojrzały na siebie z iskierką w oczach. Pomyślały o tym samym. To bliźniacy mogli wziąć je na rowery i podwieźć aż do Tomka. Oczywiście jeśli się zgodzą.
-Alan... może moglibyście nas podwieźć na tych swoich rowerkach?
-No wiesz bardzo byśmy chcieli, ale niestety nie mamy bagażników.
-Dobra w sumie to nie jest tak daleko. Możemy się przejść.
Po pięciu minutach powolnego marszu dotarli pod żółty dom. Budynek był dość duży, dookoła ogrodzony białym płotem, a dach pokrywała czerwona dachówka. Wokół rozciągał się przepiękny ogródek, mieniący się różnorakimi barwami. Do wejścia prowadziła żwirkowa ścieżka po bokach, której rosły niewielkie brzozy. Całość komponowała się bardzo dobrze. Wyglądało na to, że trójka przyjaciół miała do czynienia z zamożnymi kolegami. Po chwili bracia wrócili ze swoimi rowerami.
-Bardzo ładny dom i ogród.-odrzekła Julia
-Dziękujemy. Ogród to zasługa naszej mamy. Sama go zaprojektowała.
Po chwili cała piątka ruszyła przed siebie. Dużo rozmawiali, śmiali się, opowiadali o sobie ciekawe rzeczy. O Pawle i Alanie dowiedzieli się, na przykład, że mają młodszą siostrę, a ich dziadkowie mają kilka koni, na których przez ostatnie tygodnie wakacji uczyli się jeździć.
-Serio? I jak wam szła nauka?-spytał Tomek.
-Tak średnio. Na początku byliśmy negatywnie nastawieni do tego pomysłu, ale jakoś przekonaliśmy się do tego...
-Tak, tak. Ale zaledwie jeździmy sprawnie w stępie, co nie jest taką wielką trudnością, a także kłusujemy.
-Jak na początek, to idzie wam dobrze.

Czterdzieści minut później 

-Dobra, to może coś przekąsimy, a później zabierzemy się do pracy.
-Co masz na myśli mówiąc słowo "praca"?-spytał Alan.
-Drogi, Alanie jakbyś jeszcze nie zauważył mamy...-przerwało jej rżenie koni-No właśnie o to mi chodziło.
-Tomek, to twoje?
-W sumie, to moich wujków, ale mam też swojego konia.
Po kilku minutach wszyscy znaleźli się w kuchni. Pani Justyna miło przywitała nowych znajomych Tomka. Po chwili przyniosła jeszcze dwa krzesła i cała siódemka usiadła do stołu. Pani Ciszewska przygotowała dzisiaj zupę pomidorową, a na drugie danie podała udka w ryżu. Tak jak zawsze każdy zjadł wszystko zadowolony. Po zjedzonym posiłku dziewczyny i Tomek przenieśli swoje plecaki do pokoju bruneta. Następnie udali się do stajni. Wszystkie konie były już w boksach i zaciekawione wystawiały głowy na zewnątrz cierpliwie czekając na swój posiłek.
-Macie tu aż tyle koni?
-Czy to jest aż tak dużo?-odpowiedział Tomek.-Ale koniec tego gadania zabierajmy się do pracy.
Chłopaki zajęli się wynoszeniem zużytej ściółki i zamiataniem korytarza. Paweł i Alan już po chwili byli cali zakurzeni i gdzie nie gdzie ich ubrania były w słomie. Patrząc na Tomka, który pozostał w stanie nienaruszonym. To znaczy był nadal czysty i żadna słomka nie przyczepiła mu się do ubrania, to bliźniacy wyglądali na osoby które nigdy w życiu nie miały w rękach ani szczotki, ani wideł. Dziewczyny natomiast nie spiesząc się powoli roznosiły wcześniej wymierzoną pasze do poszczególnych boksów. Gdy uwinęły się z tym zaczęły robić, to samo z sianem.
-I tyle, to już koniec?-spytał Paweł patrząc na dziewczyny.
-Na razie tak...a co niby miałybyśmy jeszcze zrobić?
-No, nie wiem...my jak byliśmy u dziadka, to zawsze po karmieniu sprawdzaliśmy czy z końmi wszystko w porządku.-odrzekł Paweł
-Możemy sprawdzić, ale nigdy  nic się nie dzieje, więc czemu tym razem miałoby się coś stać?-odparł Tomek.-Ty i Alan sprawdźcie lewe boksy od początku, a Wera sprawdź lewy od końca. Jula my sprawdzamy prawe boksy.
Po chwili cała piątka dokładnie sprawdzała każdy boks. W pewnej chwili bliźniacy stanęli przy boksie Czakersa jak wskazywała tabliczka. Czakers - siedmioletni ogier pinto. Zwykle wesoły i rozbrykany teraz był ustawiony tyłem do korytarza. Co kawałek grzebał przednimi kończynami w słomie, rozglądał się na boki, a także kopał tylnymi kończynami w brzuch. Można było też zauważyć plamy potu po bokach ogiera. Chłopacy zaniepokojeni tym widokiem widząc, że wszyscy już kończą obchód zawołali pozostałych.
-To chyba kolka-powiedział Alan.
------------------------------------------------------------
Witam wszystkich ^_^ Po pierwsze chciałabym Was bardzo przeprosić za moją długą nieobecność. Nie wiem ile już czasu pisze ten rozdział ;D Ale dość długo. Wcale skończyć go nie mogłam ;/ A efekt końcowy w ogóle mi się nie podoba. Ogólnie nie wiem jak ja skończę ten tom ;/ To jest jakaś totalna porażka. Piszę coraz gorzej, weny coraz mniej, nie wiem jak to dalej będzie ;/ Teraz właśnie przyszłam od bobu, a jutro muszę wstać o 4.30 ;/ Kiepsko. Ogólnie to myślałam nad jakimś wakacyjnym kursem angielskiego, ale nie wiem czy to wyjdzie ;D Jaaa teraz tak patrzę 4.30 o.O Godzina w której niemcy pojmali Rudego ;( 4.30  Ja tu takie sru tu tu tu a powracając do rozdziału to proszę o wyrozumiałość, bo wiem, że jest straszny ;c To tyle ode mnie, życzę miłej nocki i dobranoc ;*

Edit 16.18

Ok. Poprawiłam chyba te kilka błędów ;D Z przecinkami gorzej, bo wstawiłam ich zaledwie kilka, hihihi.
Dzięki za słowa krytyki ;D To jest bardzo pobudzające. Następnym razem będę bardziej uważać ^_^

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 5

-Możesz mnie podwieźć do domu?
-Jasne, ale nie chciałaś przypadkiem pogadać z Szymonem?
-Będzie chciał pogadać, to sam przyjdzie.-odpowiedziała trochę zdenerwowana.
Reszta drogi upłynęła w ciszy i ani Julka, ani Miłosz nie odezwali się do siebie. Chłopak był zajęty prowadzeniem samochodu, a dziewczyna zdawała się myśleć nad samą sobą. Denerwowało ją to, że kilku chłopaków naraz ubiegało się o niej względy. Wiedziała, że nie jedna dziewczyna chciałaby być na jej miejscu i normalnie biłaby się o takich adoratorów. W niewielkiej części chciała stać się jedną z tych skromnych "niewidzialnych" dziewczyn. Chciała się po prostu zmienić.
-Miłosz, czy ja ci się podobam?-wypaliła prosto z mostu.
-Ty...No, wiesz...Jesteś...
-Dobra, wiem.
-Powiedz mi jeszcze dlaczego to robisz?
-Ale co, bo nie rozumiem?
-No, wszystko. Niby jesteś taki miły, pomocny, a tak na prawdę czekasz tylko jak mnie i Szymonowi podwinie się noga...
-Nawet nie kończ-odrzekł zbulwersowany.
-Dobra, po prostu chce już być w domu.
-Dobrze za chwilę będziemy.
Po pięciu minutach byli już na miejscu. Blondynka pożegnała się z chłopakiem i udałą się w stronę drzwi. Gdy w kuchni spotkała rodziców od razu zauważyli jej ranę i spytali co się stało. Po chwili otrzymali pełną odpowiedź. Julka powiedziała im wszystko od samego początku, począwszy od pobytu w stajni zakończywszy na owym wypadku i przybyciu Miłosza. Po zakończeniu swej relacji poszła do swojego pokoju i zaczęła odrabiać lekcje. Dzisiaj była środa, więc wyciągnęła książki na czwartek. Wiadomo, był początek roku i nie każdy miał jeszcze wszystkie książki. Dlatego też Julka włożyła tylko książki do plecaka i spojrzała na zegarek. Była godzina osiemnasta piętnaście. Po chwili zeszła na dół  i poprosiła tatę, aby podwiózł ją do Ciszewskich. Po drodze wzięli ze sobą Weronikę. Po kilku minutach dotarli na miejsce. Wysiadły z samochodu i oznajmiły o której godzinie tata Julki ma po nie przyjechać. Przyjechały akurat na wieczorne karmienie. Poszły w kierunku stajni, a gdy były już w środku zauważyły, że cała trójka to jest Tomek oraz pani i pan Ciszewscy zajmowali się już końmi. 
-No, to widzimy, że nie jesteśmy tu potrzebne.-powiedziała Julka z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Pomoc zawsze się przyda.-powiedział uprzejmie Tomek.-Wbrew pozorom jest jeszcze sporo do zrobienia.
-Właśnie, możecie już roznosić siatki z sianem.-odparła pani Justyna
Po chwili roznosiły siatki kolejno do każdego boksu. Można by powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Julka i Tomek zachowywali się normalnie. Rozmawiali tak jak przed owym ogniskiem i wydawać by się mogło, że nic się nie stało. Weronika wiedziała jednak, że to jest jedynie jakaś przykrywka. I tak na prawdę pomiędzy nimi nadal dzieje się coś niedobrego. Nie dała jednak po sobie poznać, że ona wszystko wie, że po prostu oni coś udają. Po około dziesięciu minutach dziewczyny zrobiły, to co im kazano. Następnie zamiotły jeszcze korytarz, a gdy już skończyły przyszły do siodlarni i czekały na pozostałych. Kilka minut później dołączył do nich Tomek.
-Fajnie, że przyjechałyście.
-To był pomysł Julki.-sprostowała Wera.
-Doprawdy?-spytał z niedowierzaniem
-No tak chciałam się zobaczyć...
-Z Tomkiem żeby wszystko sobie wyjaśnić?-dokończyła za nią koleżanka.
-...z końmi, a w szczególności Zemstą
-Aha-odparł zrezygnowany.
Tomek jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Julka ma założone szwy, usiadł obok niej i ujął jej twarz w dłonie. Chcąc jakby wybadać, co się stało. Jednak nie na wiele to się zdało. Julka, gdy tylko poczuła na sobie dotyk ciepłych dłoni chłopaka, odwróciła głowę w drugą stronę. Weronika cały czas się temu przyglądając spytała w końcu.
-Co się z wami dzieje?! Odstawiacie jakieś szopki i myślicie, że nic nie widzę?
Spojrzeli na nią, ale zaraz odwrócili wzrok. Po chwili do pomieszczenia weszli państwo Ciszewscy. Spojrzeli na zebrane tu towarzystwo i jakby wyczuwając jakieś napięcie, wyszli nie zamieniając z nimi ani słowa.
-Z nami nic.-powiedział.-A, Julka właściwie co ci się stało?
-Drobny wypadek rowerowy-powiedziała krótko.
-Jula, czy to było wtedy gdy wracałaś od Szymona?
Dziewczyna pokiwała głową nic nie mówiąc.
-Byłaś u Szymona?
-Tomeczku, dla twojej wiadomości mogę sobie jeździć gdzie chce.
Spojrzał na nią wzrokiem przepełnionym jakby niewielkim strachem. Zdawało się, że mówił "Powiedziałaś mu" Julka jakby czytając mu w myślach, odpowiedziała zgodnie z prawdą, że nie. Słysząc, to jakby odetchnął z ulgą.
-Dobra, dość tego ja spadam, a wy tu sobie gadajcie.
-Czekaj idę z tobą.
- - - - - - - - - - - - -  - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Macie tutaj kolejny rozdział ;) Taki sobie, ale jest. Coraz mniej koni ;/  Ale czekam na waszą opinię ;D Tak poza tym w sobotę miałam bal gimnazjalny;) Było bardzo fajnie i dobrze się bawiłam.
W niedziele festyn i cały czas strzelałam sobie z łuku ;D To jest normalnie mój nowy talent ;)
Taka sobie ja łuczniczka ;D Mogę Wam powiedzieć nie chcąc się chwaląc, że strzelałam najlepiej ;D

poniedziałek, 26 maja 2014

Taki przerywnik międzyrozdziałowy ;D

Mój dzisiejszy strój do szkoły ^_^ I jak to powiedziała moja siostra wyglądam jak pokojówka ;D Specjalnie jeszcze zrobiłam sobie kitkę i założyłam te kolczyki (Izy) żeby wszystko do siebie pasowało ;)  Już w środę będzie kamerzysta ;) I będzie kawałek materiału płyty z balu :)

piątek, 23 maja 2014

Rozdzial 4

 Rozdział dedykuje wszystkim zakochanym ;D W tym właśnie Tobie :D Będziesz wiedziała, że chodzi o Ciebie ;*

Julka jechała spokojnie, nie spiesząc się. Dojeżdżając do domu Szymona, zaczęła się trochę denerwować. Nie wiedziała, co ją może tam czekać. Może znowu zastanie go z tą dziewczyną albo nie będzie chciał z nią rozmawiać. Gdy stała już pod bramą prowadzącą do wejścia budynku, zsiadła z roweru i podążyła w stronę drzwi. Trzykrotnie nacisnęła dzwonek, a po chwili otworzył jej Miłosz.
-Hej.-powiedziała niepewnie.
-Hej. Co tutaj robisz?
-Chciałam pogadać z Szymonem.
-Nie ma go.-powiedział krótko.
-W takim razie gdzie jest?
-Poszedł... poszedł do kolegi.
-Aha, rozumiem. W takim razie porozmawiam sobie z tobą
Po chwili weszli do środka i przeszli do salonu. Oboje usiedli na kanapie, ale chłopak po chwili wstał i zaproponował jej sok pomarańczowy, który po chwili przyniósł z kuchni. Podał jej jedną z szklanek, a następnie usiadł obok niej. Julia upiła łyk ze szklanki po czym zadała pytanie dotyczące Magdy. Miłosz pokręcił jedynie głową i powiedział: To jest... jego koleżanką.
-Nie wierzę, ci.
-Też bym sobie nie uwierzył.odparł posyłając uśmiech w stronę dziewczyny.
-No to może powiesz mi w końcu, o co w tym wszystkim chodzi?
-Obiecałem mojemu głupiemu braciszkowi, że nie pisnę tobie ani słówka.-oznajmił z kwaśną miną
-Ah, ta wasza męska solidarność.
Siedzieli tak chwilę w milczeniu i przyglądali się sobie. Julka wiedziała teraz, że pozostała jej szczera rozmowa z Szymonem. Nie wiedziała, co z tego wyniknie. Może on i ta cała Magda spotykają się ze sobą już od dawna? Może już jej nie kocha?... Z rozmyśleń wyrwał ją głos Miłosza.
-Halo, Jula zejdź na ziemie. Co tam jeszcze powiesz?
-Ja...-nie dokończyła, bo w tym momencie przysunęła się bliżej osiemnastolatka i przytuliła się do niego.
-Nie o to mi chodziło, ale tak też jest dobrze.
Miłosz odwzajemnił jej uścisk i siedzieli tak przytuleni do siebie. Głaskał dłońmi jej plecy, a ona cicho zaczęła łkać w jego ramiona.
-On mnie już nie kocha!
-Nie możesz tego w stu procentach powiedzieć.
-Gdyby mnie kochał nie spotykałby się z inną.-powiedziała wybuchając płaczem.-Przepraszam masz przeze mnie mokrą koszulę.
-Koszula wyschnie, a ty też przestań już płakać.
-Tobie łatwo mówić. Ciebie być może nie zdradza dziewczyna.
-Czy, tutaj ktoś mówił o jakiejkolwiek zdradzie?
-A poza tym ja też...-załkała-...siano...
-Nie rozumiem cię.
Dziewczyna wstała gwałtownie i na odchodnym powiedziała krótkie "Muszę już iść". Pobiegła do drzwi, a otwierając je niemal nie zderzyła się z Szymonem.
-Julka? Ty płaczesz?
-Tak cie to interesuje?!
-Poczekaj pogadajmy...
-Nie... nie teraz. Muszę już iść.
Dobiegła szybko do roweru i pospiesznie wsiadła na niego. Z tych całych nerwów jechała teraz dość szybko.W pewnym momencie najechała przednim kołem na dość duży kamień. Zupełnie się nie spodziewając wyleciała przez kierownik. Nagle poczuła piekący ból twarzy, a najbardziej łuku brwiowego. Usiadła powoli i dotknęła dłonią lewego łuku brwiowego. Na palcach dłoni poczuła jakąś ciepłą substancje. Spojrzała i okazało się że to była krew. Zrobiło jej się trochę niedobrze. Po kilku minutach wzięła telefon i wybrała numer Szymona, ale zrezygnowała i w końcu zadzwoniła do Miłosza.
-Miłosz możesz po mnie podjechać?
-Coś się stało? Gdzie jesteś?
-Na końcu wsi. Miałam, że tak powiem mały wypadek i ruszyć się nie mogę bo wszystko mnie boli.
-Dobrze już jadę.

Kilka minut później
-Co ci się stało?
-Wypadłam przez kierownik od roweru.
-A przy okazji rozcięłaś sobie łuk brwiowy.
-Tak wiem. Masz może chusteczki, bo czuje że całą twarz mam we krwi.
-Tak jasne, chodź do samochodu.
Kiedy otarła sobie twarz, krew nadal ciekła jeszcze powoli.
-Wiesz co zawiozę cie do szpitala, muszą ci to zszyć.
Po półgodzinie byli już pod budynkiem szpitala. Zaparkowali i ruszyli w stronę wejścia. Przed przyjęciem musieli wypełnić w rejestracji wszystkie potrzebne druczki. Po kolejnych minutach czekania przyszedł pan doktor. Mężczyzna po trzydziestce zaprosił ich do swojego gabinetu, a Julii kazał usiąść na fotelu. Spytał, co się stało, a następnie wziął przedmioty potrzebne do zszycia rany. Julka widząc strzykawkę pobladła trochę.
-Nie mów, że boisz się strzykawek.-odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu Miłosz.
-No, twój chłopak będzie przy tobie i nie spostrzeżesz się nawet kiedy zrobię ci znieczulenia.
-To nie jest mój chłopak-zaprotestowała.
-No, to brat.
-To nie jest mój brat.
-No, to wyjaśnijcie sobie kim dla siebie jesteście, a ja zrobię to nieczulenie.-odparł sympatycznym głosem
Podszedł do niej ze strzykawką, a ta momentalnie nabrała koloru białych ścian. Chłopak widząc to pocałował dziewczynę, a w tym czasie pan doktor wstrzyknął znieczulenie.
-Było tak strasznie?-spytał z tajemniczym uśmieszkiem..
Julka zaprzeczyła ruchem głowy i spojrzała na doktora, który uśmiechnął się do niej i zaczął przemywać ranę, a następnie zakładać szwy. Założył ich w sumie trzy i na tym skończył swoją robotę. Poinformował jeszcze tylko, żeby Julka przyszła za tydzień na zdjęcie  szwów i pożegnał się z obojgiem.
-Dzięki.
-Za co?-spytał
-Za wszystko.-uśmiechnęła się.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tak, więc jest czwarty rozdział. I powiem Wam, że nawet mi się podoba ;D Ten mały wypadek Julii. Hihihi.
Cytując Szeregowego "łatwo ulega wypadkom" :D Już w następną sobotę bal gimnazjalny :D Yeah. Co tam mogę jeszcze powiedzieć? Może, że dzisiaj co chwila byłam wzywana żeby coś robić :/ A ja jak wiecie jestem strasznym leniem ;P Tak więc pozdrawiam i zostawiam Was z tym oto rozdziałem ;)

Ps. Aneta Zając wygrała :) Jupi ;D

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 3

Rozdział dedykuje chudzince Nikki ;* I jeśli Ty zawiesisz bloga, to normalnie ja też to zrobię :P

Julka z siodłem w ręku stała naprzeciwko Zemsty, która obwąchiwała owy przedmiot. Nie zrobił on jednak na niej zbytniego wrażenia. Dziewczyna, więc podeszła do niej z boku i ostrożnie założyła siodło na jej grzbiet. Klacz lekko drgnęła ale nic poza tym. Następnie zapięła popręg i podpięła lonżę, a później zachęciła ją do ruchu. Zemsta szła powoli, ale już po chwili przeszła do kłusa. Julka widząc jak klacz płynnie się porusza, pomyślała, że może ona wcześniej była już wykorzystywana do jazd. Zachęciła ją jeszcze do zrobienia trzech kółek w galopie i przywołała do siebie. Pogłaskała po karej szyi, odpięła lonżę po czym ostrożnie włożyła lewą nogę w strzemię i odbiła się od podłoża.
-No malutka, spokojnie.-powiedziała uspokajająco.
Po chwili dała jej sygnał łydkami i ruszyły do przodu. Jechały tak powolnym stępem, zrobiły trzy okrążenia, trzy ósemki, a następnie zmieniły kierunek jazdy. Pięć minut później jechały spokojnym kłusem, Julka była zadowolona z siebie i Zemsty, dlatego poklepała ją po szyi.
-Julka, co ty robisz?!-krzyknęła gdzieś z daleka Weronika.
-Jeżdżę nie widać?
-Złaź, natychmiast! Ona zaraz Cię zżuci.
-Nic mi się nie stanie. Nie histeryzuj.
-Dobra zejdź z niej i pomóż mi zrzucić siano z góry.
-Daj mi dziesięć minut.-odparła śmiejąc się.
Julia po tych słowach przeszła do rozstępowania klaczy, po pięciu minutach zsiadła z grzbietu Karej i rozsiodłała ją. A następnie wypuściła na pastwisko.

-Julka, pospiesz się!
-Już idę.
Po chwili była na górze i podeszła do Weroniki. Przyjaciółka powiedziała jej skąd będą  brać siano. Dziesięć minut przenosiły belki siana. Później jeszcze układały je na dole w równych rządkach. Wero powiedziała jeszcze, że Tomek kazał sprzątnąć koce, ponieważ wcześniej nie miał na to czasu. Wróciły, więc znowu na górę i kolejno zaczęły zbierać wszystkie koce. Przy ostatnim, na którym ona i Tomek byli razem, Julka zatrzymała się gwałtownie. Powróciły do niej wszystkie wspomnienia tamtej nocy. Tomek leżał pode mną, ale w pewnym momencie sytuacja się zmieniła i to on był na górze. Pocałował mnie delikatnie. To był najlepszy pocałunek w moim całym życiu. Później... Ciekawe co robił Szymon, gdy był już w domu? Z jej rozmyślań wyrwała ją Weronika.
-Jula, co jest? Stoisz w tym miejscu jak słup soli od dobrych kilku minut.
-Nic.-odpowiedziała.-Jestem tylko głupia-powiedziała szeptem.
-Może powiesz mi wreszcie o co chodzi?!
-Dowiesz się w swoim czasie.
Po tych słowach Weronika wzięła ostatni koc, leżący przed nimi i powolnym krokiem udała się do wyjścia. Blondynka poszła w jej ślady, ale nim się zorientowała były już w domu państwa Ciszewskich, a następnie w pokoju Tomka. Spojrzenie tej dwójki spotkało się ze sobą, a chłopak powiedział:
-Julka, musimy pogadać.-odparł z naciskiem na drugie słowo.
-Nie mam ochoty teraz rozmawiać. Tomek, proszę...-odrzekła po czym wybiegła z pokoju.
-Może, ty powiesz mi chociaż o co wam poszło?!
Pokręcił głową przecząco głową i zrezygnowany usiadł na łóżku. Widząc, że koleżanka nadal stoi nad nim uważnie mu się przyglądając, uprzejmie poprosił ją aby wracała już do domu. Niechętnie przystała na tą prośbę, ponieważ chciała dowiedzieć się prawdy. Jednak w końcu pożegnała się z Tomkiem i wyszła na zewnątrz. Po chwili wyciągnęła telefon z kieszeni i wybrała numer przyjaciółki. Po kilku sygnałach usłyszała głos Julki.
-Gdzie, ty jesteś?!
-Jadę do Szymona.-oznajmiła po czym się rozłączyła.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
No, więc na początek chciałabym Wam powiedzieć iż jestem zrozpaczona, ponieważ Dawid odpadł z tańca z gwiazdami, a to on miał wygrać ;) A teraz wygra Morowa ;( No a co do rozdziału,  to tak średnio mi się podoba, ale ocenicie same ;D Szczeże mówiąc, to w ogóle on mi się nie podoba ;/ W ogóle moja wena powoli mnie opuszcza ;/ No i przypominam Wam o moim i Szałwi nowym blogu ;) Thea i Magnus No a teraz gruba niespodzianka dla Nikki ;D

 Widzisz ten gruby tyłek, brzuch i nogi? ;P I kto tu teraz jest chudy? ;D

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 2

Julka wytrącona z wakacyjnego harmonogramu wstawania, zaspała. Poprosiła, więc tatę, żeby ją podwiózł.
-Pierwszy dzień szkoły, a ty już się spóźniasz?
-Nie przywykłam jeszcze do wczesnego wstawania.
-Dobra, pakuj się do samochodu i jedziemy. Jaką masz pierwszą lekcje?
-Niemiecki z panem Julianem.
Po dziesięciu minutach była już pod budynkiem liceum. Weszła do środka i podążyła w stronę klasy, w której miała lekcje. Sala językowa znajdowała się na drugim piętrze. Szła spokojnie, wiedząc, że i tak minęło już jakieś dwadzieścia minut lekcji. Gdy stała pod drzwiami zapukała trzy razy i weszła do klasy przepraszając za spóźnienie.
-Panno Popis, proszę usiąść w ostatniej ławce razem z Tomkiem.
Julka myślała, że się przesłyszała. Była wolna jeszcze jedna ławka, a on kazał jej akurat usiąść z nim.
-Julia z powodu swojego spóźnienia, przedstawisz się wszystkim po niemiecku.
-Mein Name ist Julia. Ich bin 16 Jahre alt. Mein Hobby ist Reiten. Lieblingsfarbe ist lila. Ich habe eine jüngere Schwester. Meine Handynummer ist ... ich will nicht sagen. Mein beste Freundin ist Veronica.*
-Dziękuje.-powiedział z nie małym uśmiechem.
-Bitte.-odpowiedziała z satysfakcją.
Lekcje dłużyły jej się niemiłosiernie. W tym czasie zdążyła zapoznać się z większością osób. Szczególnie polubiła siostry bliźniaczki Ninę i Michalinę, które były identyczne różniły się tylko ubiorem. Bliźniacy-Paweł i Alan, także wydawali się mili. Po zakończonych zajęciach razem z Weroniką poszły na busa. Przyjaciółka próbowała się jej dopytać o co jej chodzi, że nie odzywa się do Tomka. Julka ponownie wykręciła się z odpowiedzi na to pytanie.
-Czyli, to się stało na ognisku.
-Nic się nie stało.-powiedziała zmęczona już tym wszystkim.
-To do Szymona też się nie odzywasz?
-Szymon, to świnia.
-Przyszedł sobie z koleżanką, no fakt może się z nią pocałował, ale to nic nie znaczy, a poza tym ty też się całowałaś.
-Ale, to nie jest jego koleżanka! Ja widziałam go wcześniej z nią u niego i też się całowali.
-No, to rzeczywiście nie wygląda za ciekawie, ale powinnaś z nim porozmawiać i wszystko na spokojnie wyjaśnić.
-Na razie nie mam ochoty z nim gadać.-powiedziała wymijająco.
W tym momencie bus zatrzymał się na przystanku, a dziewczyny wysiadły powoli podążając w stronę domu. Bus zatrzymywał się na wsi Tomka, więc dziewczyny miały kawałek do przejścia. Weronika zaproponowała, aby poszły do stajni i zajrzały do koni. Julka zgodziła się ponieważ chciała zobaczyć, co u Zemsty.  Gdy weszły do stajni konie były już w boksach i wystawiły głowy, spoglądając w ich stronę.
-O, dziewczyny jesteście już? Pewnie prosto ze szkoły wracacie.-powiedział pan Stefan wychodząc z paszarni.-Tomka z wami nie ma?
-Już jestem!-krzyknął zbliżając się do nich.
-O to dobrze. Nakarmcie konie i jesteście wolni.
-Dobrze, wujku.
Cała trójka poszła do paszarni, gdzie jak się okazało porcje były już naszykowane. Julka wzięła wiaderka z paszą dla dwóch koni i wyszła z pomieszczenia.
-Tomek, możesz mi powiedzieć o co wam poszło?
-Julia, ci nie powiedziała?
Pokręciła przecząco głową.
-To w takim razie ja tym bardziej ci nie powiem.-odparł biorąc kolejne dwie porcje i wyszedł.
 Przez kolejne czterdzieści pięć minut robili wszystko przy koniach nie odzywając.
Przez kolejne piętnaście minut Julka i Weronika sprawdzały czy Zemsta miała kiedyś do czynienia z siodłem.
Wzięły potrzebne rzeczy z siodlarni i poszły po Zemstę. Julka wyprowadziła ją na ujeżdżalnie i odpięła uwiąz, puszczając ją wolno. Kazała podejść przyjaciółce razem z siodłem i pokazać go klaczy. Kara podeszła i powąchała siodło, które nie zrobiło na niej dużego wrażenia.
-Chyba bardzo się nim nie przejęła.-powiedziała ucieszona Weronika.-może ją wyczyścimy i spróbujemy założyć siodło?
-Ok.
Wzięły szczotki i dokładnie ją wyczyściły. Następnie ostrożnie podeszły do Zemsty i Julia przewiesiła się przez jej grzbiet, sprawdzając jak ta zareaguje. Nic się jednak nie wydarzyło i nadal stała spokojnie. Dziewczyny widząc to kazała Weronice ostrożnie założyć siodło. Zemsta drgnęła lekko, ale nic po za tym. Podpinając popręg, grzebała przednią nogą w piasku.
-Jeszcze ogłowie.-powiedziała po chwili Wero.
A następnie podeszła do głowy klaczy i założyła ostrożnie wcześniej wspomnianą rzecz.
-No to jest gotowa. Będziesz wsiadać?-spytała Julii.
-Nie na razie pochodzę z nią żeby się przyzwyczaiła, ale wygląda na to że wcześniej ktoś na niej jeździł.
Szła powoli prowadząc za sobą klacz po jakiś pięciu minutach zaczęła biec trochę szybciej.
-Wygląda na to, że to jej w ogóle nie przeszkadza, ale dzisiaj nie będę już na nią wsiadać.
-Ok. To choć rozbierzemy ją i wracamy do domu.
Dziesięć minut później mimo namowy pani Justyny na obiad nie zostały, tłumacząc się, że muszą już iść. Pożegnały się, więc z wszystkimi i odeszły.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
* Mam na imię Julia. Mam 16 lat. Moim hobby jest jazda konna. Mój ulubiony kolor to fioletowy. Mam młodszą siostrę. Mój numer to... nie powiem. Moja najlepsza przyjaciółka to Weronika.

Rozdział drugi ;) Jak na razie wena mi dopisuje :D No więc czekam na waszą opinię i pozdrawiam :*  Nie wiecie jeszcze nic o Tomku i Julce :D Dzisiaj miałam małą sesyjkę nad wodą. Zdjęcia wyszły fajnie ;) No nic to chyba tyle i do następnego :*

Wiecie jaki ja mam gruby tyłek :/ Kilka zdjęć musiałam ucinać do połowy, bo patrzeć się na to nie dało :D

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 1

Rozdział dedykuję Rudej :* Dzięki za pomysły dotyczące kilku początkowych rozdziałów ;) Dziękuję również za czas poświęcony przeczytaniu całego pierwszego tomu :*

Nastał poniedziałkowy poranek Julia obudzona dźwiękiem budzika leniwie zwlekła się z łóżka i poczłapała do łazienki. Po półgodzinie wyszła owinięta w ręcznik i przeszła do swojego pokoju. Ubrała się w wcześniej przygotowane ubrania: białą koszulę i czarną, kloszowaną spódniczkę i zeszła na dół do kuchni. Byli już tam rodzice dziewczyny i młodsza siostra-Iza. W spokoju spożywali posiłek, a Julka dołączyła do nich.
-Córeczko, ślicznie dziś wyglądasz.-powiedział pan Sławek.
-Dziękuję, tato.
-A ja? Jak wygądam?-spytała zaciekawiona Iza
-Też pięknie-odpowiedziała jej mama.-Jak zjecie, to odwiozę was do szkoły.
Po piętnastu minutach obie kierowały się ku wyjściu, a następnie do samochodu. Pierwsza pod szkołą znalazła się Iza. Wysiadła i pożegnała się ze swoją rodzicielką, a także siostrą.
-Dobrze, kochanie, a teraz powiedz mi co się stało.
-A, co się miało stać?-spytała udając zdziwioną.
-Przecież widzę.
-Mamo...zapewniam cie, że nic mi nie jest.
-Skoro tak mówisz. Ale wiedz, że ja i tak prędzej czy później się tego dowiem.
Julka odetchnęła z ulgą, widząc, że mama dalej nie drąży tematu. Dziewczyna postanowiła ochłonąć po sobotnim wieczorze, a kiedy będzie gotowa pójdzie do obu chłopaków i wszystko z nimi wyjaśni.
-No wysiadaj.-powiedziała  pani Dorota stając pod budynkiem szkoły do którego miała uczęszczać Julia.
-To, pa mamo.-odparła wychodząc z samochodu.
-Jak skończysz tam wszystko to dzwoń.
Budynek liceum, do którego zaczęła uczęszczać Julia był dość duży. Ściany były pomalowane na biało, a. wejście do szkoły znajdowało się z lewej strony. Julka poszła w tamtą stronę i weszła do środka. Wewnątrz panował niemały harmider. Punkt ósma wszyscy udali się na salę gimnastyczną, gdzie dyrektorka szkoły omówiła pokrótce wszystkie sprawy organizacyjne. Następnie młodzież udała się do swoich klas. Julia w tłumie zauważyła Weronikę, do której po chwili podeszła. Przywitały się i razem podążyły w stronę wcześniej wyznaczonej klasy. Wchodząc do niej zauważyły, że przy biurku siedział w średnim wieku przystojny mężczyzna. Jak się domyślały, to był ich wychowawca- pan Julian Zogan.
-Dzień dobry wszystkim. Nazywam się Julian Zogan i jak się domyślacie będę waszym wychowawcą przez trzy lata. Będę was uczył języka niemieckiego i polskiego.
Po klasie dało się zauważyć niechętne spojrzenia.
-Tak, już widzę te wasze spojrzenia. Wasz entuzjazm mnie dobija.-odrzekł uśmiechając się do siebie.-Na pocieszenie powiem wam, że będziemy się widzieć niemal codziennie.
-Też nam pocieszenie.-powiedział ktoś siedzący z tyłu.
Julia, która siedziała sama w przedostatniej ławce, przyglądała mu się bacznie. Na pierwszy rzut oka wydawał jej się miły, ale nie mogła jeszcze tego ocenić po kilku zdaniach wypowiedzianych przez niego. Po paru minutach, w czasie gdy pan Julian opowiadał o sobie do dziewczyny przysiadł się Tomek. Tak chodził razem z nią i Weroniką do jednej klasy.
-Jula, chyba musimy pogadać.
-Chyba nie mamy o czym.-odpowiedziała cały czas nie spuszczając wzroku ze swojego wychowawcy.
-Jak to nie ma o czym?!-powiedział nieco głośniej.
-Na randki to po lekcji.-powiedział zwracając się do tej dwójki pan Julian.
-Nie zamierzam umawiać się z nim na żadne randki.-odpowiedziała spokojnie.
-W takim razie swoje sprawy omówicie sobie po lekcji-powiedział uprzejmie.
-Możesz się przesiąść?
-Już mnie tu nie ma. A po drugie ta rozmowa nie ucieknie.
-Przedostatnia ławka już wam mówiłem. Dobrze myślę, że będziemy powoli kończyć przedstawcie się tylko, począwszy od pierwszej ławki.
Po kolei każdy przedstawiał się swoim imieniem i nazwiskiem. Julka siedziała w ostatnim rzędzie, więc była na samym końcu.
-Ich heiße Julia Popis.
-O widzę, że ktoś tu lubi niemiecki.-powiedział śmiejąc się.
-W końcu trzeba wywrzeć dobre wrażenie.-powiedziała przewlekle.
-Widzę, że panna Popis dzisiaj nie w sosie. Na tym zakończmy, widzimy się niebawem.
Klasa Julki- Ib liczyła sobie 23 osoby. Dwanaście dziewczyn w tym siostry bliźniaczki i jedenaście chłopców w środ których również byli bracia bliźniacy. Julka na odchodne powiedziała: Auf Wiedersehen, na co nauczyciel odpowiedział jej szybkim: Tschüs. Gdy była już na zewnątrz zadzwoniła do mamy, a ta po dwudziestu minutach przyjechała. Zabrała jeszcze Weronikę i Tomka z czego Julka nie była za bardzo zadowolona. Spróbowała jednak udawać, że wszystko jest w porządku, aby mama niczego nie podejrzewała. Tomek wysiadając jako pierwszy podziękował pani Dorocie i pożegnał się z dziewczynami mówiąc: "Widzimy się w stajni"
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
No, więc macie tu pierwszy rozdział :D Nareszcie się doczekałyście. Taki sobie, ale jest. Ruda, to dla Ciebie ;) Potrzymam Cię jeszcze trochę w niepewności i Was wszystkie też ;* Czy między Tomkiem, a Julą coś zaszło? Tak czy nie ? :D hihihi ;) Boziu reklama z Zbyszkiem Bródką ... śmiać mi się chce :D "Łowickie, mleko na wagę złota" Dzisiaj robiłam koleżance fryzurę na wesele ;) Fryzura

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozwiązanie konkursów ;)

 Rozwiązanie krzyżówki od Rudej ;) W 10 jest tylko siostrzeńcem :D
A teraz kto stanął na podium w konkursie z krzyżówką:

1 miejsce
Universe

2 miejsce
Ruda

Dalszych miejsc nie ma, bo tylko te dwie osoby podjęły się rozwiązania krzyżówki ;D Szkoda:/ Ale dobrze, że chociaż dwie osoby ;)
A teraz nagrody :D
 Rozwiązanie rebusów: Zemsta, Szymon, domek na drzewie, Julia, obóz, Ciszewscy, Iza, pamiętnik, ognisko

 Na podium stanęły:
1 miejsce zajęły:
 Szałwia i SydneyF.

2 miejsce
Ever 
Nagrody za rebusy:


No i ranking komentatora:
1 miejsce
SydneyF.

2 miejsce
Koniowata

3 miejsce
Oligator
Nagrody:




No więc to by było na tyle. Takie nagrody rysunkowe :D Miałam inny zamysł nagród, ale i tak by nie wypalił :D Więc nawet nie będę mówić co to było. Tak, więc do następnej notki :*