sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 17

Siedziałam spokojnie w jakiejś lokalnej knajpie. Czekałam na niego. Spóźniał się, zresztą jak zwykle. Tym razem trwało to trochę dłużej. Bałam się że coś się stało. Czekałam jeszcze chwilę. W końcu  podszedł do mnie kelner, spytał mnie czy nie chce czegoś zamówić. Odmówiłam uprzejmie tłumacząc, że na kogoś czekam. Minęło kolejne pięć minut, a jego nadal nie było. Po chwili dostałam sms-a. "Kochanie, niestety nie uda mi się przyjść, przepraszam" Byłam wkurzona. Czemu nie przyszedł? Już się podnosiłam, gdy podszedł do mnie kurier z bukietem róż w kolorze liliowym. Podpisałam w wyznaczonym miejscu. Po chwili pojawiły się kolejne trzy bukiety. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego i postawnego chłopaka, który zasłaniał twarz kolejnym bukietem liliowych róż. 
-Niespodzianka.-powiedział uśmiechając się.-Chyba nie myślałaś, że cie zostawię tutaj samą
-Czemu kazałeś na siebie tak długo czekać?
Nie czekając dłużej uklęknął  przede mną. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Wiedziałam co zaraz nastąpi.
-Zostaniesz moją...
-Tak, tak, tak-powiedziałam z ekscytacją.
Gdy tylko wstał,rzuciłam mu się na szyję i podarowałam pocałunek. Później kamień...
-Kamień?!-wykrzyknęłam budząc się ze snu.
Czemu ktoś wybudził mnie z takiego pięknego snu? Po chwili znowu usłyszałam jakieś uderzenie w szybę. Podniosłam się i podeszłam do okna otwierając je. Nikogo nie widziałam mimo że blask księżyca oświetlał lekko wszystko dookoła. Chciałam wrócić do łóżka, gdy usłyszałam swoje imię.
-Miłosz, to ty?
-Roszpunko, spuść swój warkocz abym mógł do ciebie wejść.
-Odbiło ci już totalnie. 
-Może trochę.
-Wiesz która jest godzina?-wyszeptałam
-Coś po trzeciej.
-Dlatego powinnam spać, a ty z resztą też. I wiesz, co ci jeszcze powiem przerwałeś mi taki piękny sen. Moje oświadczyny...
-Tak? A kto był tym szczęśliwcem?
-No... właśnie nie pamiętam.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym pozwoliłam mu wejść do pokoju. Nie wiem jak on dostał się do środka. Chyba po drzewie, które rosło od strony mojego okna. Nadal nie mogłam zrozumieć czemu przyszedł w środku nocy. Co chciał mi przekazać? Czy czekał tu cały czas? Podczas gdy Miłosz rozsiadał się na dywanie ja wsunęłam się pod kołdrę. Wpatrywaliśmy się chwilę w siebie, ale nie mogłam dłużej wytrzymać i spytałam po co tu przyszedł. Po tych słowach przed sobą ujrzałam jakiś kwiatek. Nie widząc co, to jest zapaliłam lampkę nocną stojącą przy łóżku.
-To dla ciebie.-odrzekł wręczając mi białą róże.
Podziękowałam, ale nie chciałam mu mówić, że nie lubię białych róż. Niestety chyba się domyślił, że coś jest nie tak, bo po chwili spytał czy wszystko jest w porządku. Nie chcąc go okłamywać powiedziałam prawdę. Na co odpowiedział, że następnym razem na pewno trafi. Uśmiechnęłam się tylko nic nie mówiąc. Brunet siedział na przeciwko mnie, nie odzywając się tyko się patrzył. Nie mogłam wytrzymać już jego spojrzenia. Było tak podobne do Szymona choć na swój sposób inne.
-Mógłbyś mi powiedzieć po co tak naprawdę tu przyszedłeś?-powiedziałam odrywając od niego wzrok.
-Tak właściwie, to nie wiem po co przyszedłem...może po prostu chciałem cie zobaczyć, usłyszeć twój głos, zobaczyć jak się uśmiechasz...
-Miłosz, czy ty dzisiaj coś brałeś?-powiedziałam przez śmiech-Mówisz jakbyś był...-uśmiech zszedł z mojej twarzy
-Teraz już wszystko wiesz. Ja chyba już pójdę. Do zobaczenia.
Wyszedł przez okno, a moment później można było usłyszeć pisk opon odjeżdżającego auta. Czemu ja nic nie zauważyłam? Miłosz zawsze był dla mnie miły, ale myślałam, że robi to z czystej sympatii. Jaka ja byłam głupia i ślepa. Wygląda na to, że obaj bracia Sobotko... Nie, to nie może być prawda. Przecież, to historia rodem z filmu. Jeszcze brakuje tego aby stoczyli o mnie pojedynek. Muszę jakoś rozstrzygnąć te sprawę, wyjaśnić wszystko. Czeka mnie rozmowa z Szymonem i czuję, że nie będzie należała do najprostszych. Nie chciałam już zaprzątać sobie tym wszystkim głowy, dlatego zgasiłam lampkę i zamknęłam oczy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Znowu zawaliłam -,- Przepraszam Was, że w tamtym tygodniu nic nie napisałam, ale jakoś nie miałam do tego głowy. Dodatkowo tracę jakoś chęci do pisania widząc, że Was tu prawie w ogóle nie widać. Oczywiście dziękuję Szałwi, która komentuje każdą notkę ;) Koniowata Tobie też dziękuję ;) Chociaż Ciebie widzę tu rzadziej, to i tak starasz się komentować ;) Mogę powiedzieć, że rozdział nawet mi się podoba ;D Nie wiem, co przyszło mi do głowy opisując ten sen, ale mniejsza z tym ;d Szałwia wyliczanka padła jednak na Miłosza ;D Nie wiem co by tu jeszcze napisać może to, że jest już po pierwszej, a ja specjalnie siedzę żeby dokończyć ten rozdział ;D Chciałam również podziękować za prawie szesnaście tysięcy wejść ;) Dziękuję i dobranoc ;) Liczę na Waszą zwiększona obecność ^-^
Kolor róży ;)

4 komentarze:

  1. pisz dalej i nie przestawaj! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Koło Miłosz taki słodki. W końcu. Jak dla mnie najlepszy chłopak dla Julki. Dobra żartuję :) Rozdział fajny, ale krótki. A sen świetny. Dzisiaj krótko, bo już późno. A więc kończę i pozdrawiam :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być ooo. Głupia autokorekta -.-

      Usuń
    2. Universe, jak ja się cieszę, że Ciebie tu widzę ;) Sen bardzo fajny ;d Dobra ja lecę spać. Pozdrawiam i dobranoc ;)

      Usuń