środa, 6 grudnia 2017

Uwięziona cz. 3



 Dzień dobry wszystkim! Oto i (chyba hahah) ostatnia część tego krótkiego opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba i będzie jakiś pozytywny odzew :D Już widzę te komentarze, że co ja mam w tej głowie :D No nic pozdrawiam i tym razem zabieram się za ostatni rozdział juszy ^-^
- - - - - - - - - - - - -  - - - - - - - - - - - - - 
~Fabian
Tej nocy musiałem wszystko przygotować (miejsce, gdzie się wszyscy spotkamy, wskazówki jak tam dojść).  Miałem mało czasu, ale wiedziałem, że zarówno ona jak i on teraz śpią. Wpierw poszedłem do niej.  Liliana była i mogę powiedzieć, że nadal jest ideałem mojej drugiej połowy.  Może nie od zawsze, ale od dłuższego czasu kumplowaliśmy się. Mieliśmy czas spotkać się i pogadać. Myślałem, że daje mi jakieś znaki, starałem się o jej względy... Niestety bez żadnych skutków.  Zacząłem być zbyt nachalny i natrętny,  Lila (lubiłem tak na nią mówić, bo była takim moim kwiatuszkiem) chyba nie wytrzymała i powiedziała mi o wszystkim, że ma już dość i żebym się w końcu odczepił. Oczywiście wszystko było powiedziane na spokojnie bez żadnych kłótni. Wiedziałem, że muszę się trochę odsunąć z jej życia, ale nadal byłem blisko.  Za każdym razem  gdy widziałem ją  z jakimś chłopakiem, moje pięści mimowolnie się zaciskały,  to tak jakbym miał wbijany kolejny nóż w plecy.  Pewnego dnia zobaczyłem ją z tym palantem, widziałem jak się całują... Nie wytrzymałem,  podbiegłem tam i rzuciłem się na ... no właśnie na Lilianę i to był mój błąd. Może nie tyle co się na nią rzuciłem tylko odepchnąłem ją od niego, straciła równowagę i się przewróciła, chciałem pomóc, ale wtedy on przyciągnął mnie do siebie i oberwałem po twarzy. Kazał mi spadać. Spojrzałem jeszcze tylko na Lilę i wyszeptałem „przepraszam”.  Ale koniec z mówieniem o tym, co było. Miałem misję do wykonania.  Po cichu otworzyłem drzwi do pomieszczenia, w którym spała.  Nie mogła wiedzieć, że są otworzone.  Teraz tylko  zawieszę wskazówki, gdzie miała iść i mogłem iść do niego i zrobić to samo. Później przygotowałem jeszcze ostatnie pomieszczenie.  Dobrze, że znalazłem ten budynek, opuszczony i dawno przez  nikogo nie używany. 
Obudził mnie śpiew ptaków.  Z początku nie wiedziałam o co chodzi i skąd pochodzi ten dźwięk, ale zauważyłam, że w mojej celi jest klatka z ptakiem.  „Więc to dziś” – pomyślałam. Widziałam światło zapalone na korytarzu, podeszłam do drzwi.
- Raz, dwa, trzy. – pchnęłam, a one się otworzyły.
Pierwsze co, to porażająca jasność, nie mogłam otworzyć oczu. Po dłuższej chwili światło już mi nie przeszkadzało i szłam dalej. Lampa za lampą. Krok za krokiem.  Wciąż do przodu.  Nie wiem ile tak szłam, ale w końcu dotarłam do czerwonych drzwi. Była na nich kartka i kluczyk zapewne do tych drzwi.
Gdy wejdziesz w głąb, zobaczysz go.
On też Cię dojrzy.
Nie minie chwila,
gdy ku sobie niczym kamyk z procy
wystrzelicie szybko.
Nie będzie dane cieszyć się długo.
To Ty, to Twoje ręce,
skrępują jego.
Nim przyjdę – JA.
Nie kombinuj, źle na tym wyjdziesz.
F.
Przekręciłam powoli kluczyk i weszłam do środka.  Wtedy go zobaczyłam. Nawet się nie zastanawiałam i od razu pobiegłam ku niemu.
- Lila, nic ci nie jest. – spytał z troską czule gładząc mnie po twarzy i głowie.
- Nic, jestem tylko trochę zmęczona .
Staliśmy tak w objęciach dopóki nie usłyszeliśmy, że muszę go przywiązać do tego krzesła. Nie wiedziałam skąd pochodził głos i wcale nie chciałam robić tego co kazał.
- Ja nie chce tego robić. – powiedziałam ze łzami w oczach
- Liliana musisz! Nie chce żeby coś Ci się stało. – powiedział i pocałował mnie po raz ostatni.
Nie chętnie krępowałam jego ręce i nogi, ale nie miałam innego wyjścia.  Pocałowałam go jeszcze raz i czekałam na to co zaraz nastąpi. Wtem właśnie usłyszałam głośne klaskanie, a z cienia wyłonił się on.
- Jakże wzruszająca scena. – powiedział prześmiewczo. – Prawie się popłakałem.
- Tknij ją tylko, a pożałujesz, że się urodziłeś!
- Ciebie się nikt nie pytał o zdanie, ale pozwól, że sprawdzę jeszcze te więzy.    
Gdy go sprawdził, podszedł do mnie. Ze strachu nie mogłam nawet ruszyć palcem, nic nie mogłam. Fabian zaczął coś mówić, ale ja słyszałam go jakby przez mgłę.
- Pamiętacie ten dzień, w którym  oberwałem po twarzy od twojego ukochanego? To wtedy wróciłem do domu i udało prawie mi się udało ... Znalazła mnie mama, trafiłem  najpierw  na odtruwanie, a później do szpitala psychiatrycznego.  To dlatego nie było mnie prawie miesiąc na uczelni. Chociaż pewnie i tak tego nie zauważyliście. Nie wiecie przez co przeszedłem.
- Fabian, nie miałam pojęcia...
- Zamknij się! To wszystko przez was i teraz nadszedł czas zapłaty. Zdobędę, to o czym zawsze marzyłem. – powiedział spoglądając na mnie.
- Zostaw ją!
- Napisałem, że będziesz krzyczał i nie kłamałem.  Liliana, wiesz co sprawia mi największy ból?
- Nie.
- Patrzenie jak ktoś cię dotyka, przebywa  w twoim otoczeniu jest gorsze niż niemoc robienia tego przeze mnie.
W tym momencie jego dłoń powędrowała na moją głowę, dreszcze przeszły przez moje ciało. Jego dłoń gładziła teraz mój policzek i to nie był koniec. Po dłuższej chwili jego usta zaczęły muskać  moje. Czułam w sobie obrzydzenie, czułam je do tego chłopaka. Słyszałam wrzaski Natana, słyszałam, że próbował przemieścić się przywiązany do tego krzesła, ale chyba razem z nim poleciał na bok. Odsunęłam  się nie mogąc już dłużej tego wytrzymać. Chciałam uciec, ale on złapał mnie za rękę i teraz byłam odwrócona do niego plecami. Czułam jego zimną dłoń pod swoją bluzką, czułam jak jeździł nią po całej mojej klatce.
-Faabian! – wykrzyczałam błagalnie. – Zostaw mnie, ja nie chcę. Naatan, przepraszam
Widziałam jak szarpał się na tym krześle ale nic nie mógł zrobić. To ja mogłam nie byłam niczym związana, krępowały mnie tylko jego ruchy. Zdobyłam się na odwagę i zaczęłam biec, a przynajmniej próbowałam, b o byłam zbyt zmęczona. Po kilku krokach on znów mnie złapał. Nie poznawałam chłopaka, którym teraz się stał. Nie wiedziałam, co mnie jeszcze czeka. Tylko on to wiedział. Zabrał mnie przed oblicze mojego chłopaka.
- I co? Teraz czujesz się jak ja? Gdy kobieta twoich marzeń jest w objęciach innego?
- Powinieneś dłużej zostać w psychiatryku.
- Kto wie, może tam wrócę, ale muszę zrobić to.
Myślałam, że nic gorszego nie mogło mi się przytrafić. Ale teraz czułam lekką nutę podniecenia, a jeszcze większą obrzydzenia. Nie chciałam myśleć, co on mi teraz robi. Płakałam głośniej niż kiedykolwiek. Wolałabym  umrzeć  niż dalej brnąc w to. Najgorsze w tym wszystkim jest, to że wszystkiemu przypatrywała się osoba, którą kocham.
- Najlepsze zostawiam na koniec. – odparł z szyderczym śmiechem.
Teraz wiedziałam, że Fabian nie jest o zdrowym zmysłach, zraniłam jego uczucia, ale to nie był powód aby mścił się w ten sposób. Ostatnie co pamiętam zanim zemdlałam, to upadek na materac i jego ciało kładące się na moim.

Obudziłam się,  widziałam nad sobą wiele twarzy
- Lilianko, jesteś już bezpieczna.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, omiotłam wzrokiem wszystkich zgromadzonych.
- Mamo, gdzie jest Natan, zawołajcie Natana. Mamoo – zaczęłam płakać.
- Kochanie, Natan poszedł po kawę. Siedzi tutaj dniami i nocami przy tobie.
- Ile już tak leżę? – spytałam choć bałam się odpowiedzi.
- Trzy tygodnie. – powiedziała ze smutkiem
Wtedy go ujrzałam i on mnie też. Upuścił trzymane w dłoniach kubki i z szybkością błyskawicy znalazł się przy moim łóżku. Poprosiłam, aby wszyscy zostawili nas samych. Nie chciałam rozmawiać o tym przy rodzinie. Obawiałam się tej rozmowy.
- Przepraszam, ja, ja..
- Wiem nie musisz nic mówić, to nie twoja wina. Ty nic nie zrobiłaś. To ja powinienem dać sobie po mordzie, że Ci nie pomogłem. Musiał istnieć jakiś sposób. Nigdy nie zapomnę tego widoku.
Patrzyłam na niego ze łzami w oczach i on miał zaszklone oczy.  Udało mi się podnieść rękę i sięgnąć jego głowy. Przyciągnęłam jego twarz do mojej i nasze usta się połączyły. Czułam jak energia przepływa z niego do każdej komórki mojego ciała. Odzyskiwałam energię. Nie chciałam pamiętać tego, co wydarzyło się miesiąc temu, nie chciałam pamiętać o tym psychopacie. Chciałam tylko by to on był przy mnie. Odsunął się ode mnie, a ja odniosłam wrażenie, że coś się zmieniło. Musiałam zapytać.
- Natan? – wyszeptałam drżącym głosem. – Czy tamte wydarzenia coś w tobie zmieniły? Nie możesz na mnie patrzeć, bo przypomina ci się on ... i ja?
- To nie tak. Ja cię kocham i nic tego nie zmieni, ale musi minąć trochę czasu zanim zapomnę.
Pocałował mnie, ale tym razem to ja się odsunęłam
- Muszę zapytać. Czy po tym jak upadłam ... czy on? – zaczęłam płakać
On spojrzał na mnie i ze smutkiem pokiwał głową. Wtedy rozpłakałam się na dobre, przyciągnął mnie do siebie i zaczął płakać razem ze mną. Wiedziałam, że będzie nam teraz ciężko, ale już nic gorszego spotkać nas nie mogło.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam...