niedziela, 19 kwietnia 2015

Druga rocznica bloga ;)

Witam Was kochane blogerki ;) Dzisiaj 19 kwietnia, a więc jestem z Wami dwa lata ^-^ Co prawda widzę, że mało Was tu zostało ;/ Szałwia, Universe dziękuję :* Nie jestem z siebie zadowolona, że nie wyrobiłam się z tomem w ciągu roku ;/ No ale cóż tak jakoś wyszło. Muszę nadgonić z rozdziałami chociaż w ogóle nie mam na to czasu ;/ No nic to tyle ode mnie i do następnego ;)

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 24

Kolejne dni płynęły spokojnie. Ani Miłosz, ani Szymon nie dawali żadnych znaków życia. Co prawda ten pierwszy napisał jakiegoś sms-a że chce mnie gdzieś zabrać, ale biłam zbyt zajęta żeby się zgodzić. Może właśnie dlatego się nie odzywa. Nie chciałam już o tym myśleć. Wolałam zająć się czymś bardziej pożytecznym na przykład nauką. Na poniedziałek nie miałam wiele do zrobienia. Polski, religia, chemia, niemiecki. Tego ostatniego obawiałam się najbardziej. Pan Julian miał oddać dzisiaj testy. Wiedziałam, że dobrze mi poszedł, ale nigdy nic nie wiadomo. Zawsze mogłam się gdzieś pomylić. Nie rozmyślałam już dłużej tylko wzięłam się za odrabianie lekcji. Dużo nie miałam do zrobienia, ale zawsze mogłam się czymś zająć na jakiś czas. Siedziałam tak chwilę aż nagle do pokoju weszła Iza.
-Nie wiesz, co to pukanie?
-Jakoś nikt-popatrzyła na mnie-nie puka do mojego pokoju.
-Dobra, czego chcesz?
-Pomożesz mi z niemieckim?
-A co masz do zrobienia?
W odpowiedzi usłyszałam, że pani kazała im opisać swój pokój. Nie wiem czego ona nie umiała zrobić, no ale raz mogłam jej pomóc. Nie zamierzałam pisać za nią całej pracy. Kazałam Izie napisać to samej, a jak skończy to poprawiłabym błędy. Zgodziła się i opuściła to pomieszczenie. W końcu mogłam dokończyć to, co wcześniej zaczęłam. Zajęło mi to jakieś dwadzieścia minut. Spakowałam się i usiadłam wygodnie na łóżku. Kilka minut później ponownie pojawiła się Iza. Wręczyła mi kartkę i usiadła naprzeciw mnie. Popatrzyłam na jej pracę i zabrałam się za sprawdzanie. Zadziwiająco było mało pomyłek. To znaczy nie byłam jakimś tam wielkim znawcą tego języka, ale potrafiłam wyłapać podstawowe błędy.  Oddałam jej pracę, a ona wyszła. Zostało mi sporo czasu przed pójściem spać, więc wpadłam na pomysł pójścia do stajni. Nie chciało mi się za bardzo ruszać z miejsca, więc napisałam do Tomka żeby podjechał do mnie na Batalionie. Kilkanaście minut później był już pod moim domem. Nie chcąc żeby długo na mnie czekał związałam włosy w niedbały kucyk i założyłam kamizelkę i buty.
-Cześć, Tomuś-powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha.
-Hej, Jula-odpowiedział równie uśmiechnięty
  Podeszłam do siwka i pogłaskałam go pomiędzy oczami. Trącił mnie w ramię, a następnie zarżał cicho. Zaśmiałam się i przeszłam pod bok olbrzyma. Zastanawiałam się jak mam na niego wsiąść, bo odbijając się od ziemi na pewno nie wskoczyłabym mu na grzbiet.
-Długo będziesz się tak jeszcze zastanawiać? Chodź podjadę pod schody i stamtąd już się wdrapiesz. Popatrzyłam na niego z dołu, ale jego pomysł wcale nie był taki zły. Już po chwili siedzialam za nim oplatając go w pasie. Nie chciałam mówić mu gdzie mamy jechać, ciekawa byłam gdzie nas wywiezie.
-Jula, po co tak w ogóle miałem przyjechać? Żebyś tylko mogła się do mnie przytulić?
-Nudziłam się... nie chcesz żebym się do ciebie przytulała
-Mhmm... nie no przytulaski są spoko. A twój chłopak, co by na to powiedział?
Odsunelam się i zastanawialam o kogo może mu chodzić.
-Ja nie mam chłopaka.
-A Miłosz?
-On nie jest moim chłopakiem.
-Jeszcze nie.-zaśmiał się-Zarywa do ciebie.
-Wiem, zauważyłam. Ale to jest dziwne chodzić z bratem swojego byłego. Wiesz, że cię bardzo lubię ale nie mówmy już o tym. Wjechaliśmy na ścieżkę prowadzącą do lasu i zaczęliśmy kłusowac. Jechaliśmy tak kilka minut i wjechalismy do lasu. Nie mieliśmy określonego planu przejażdżki, więc najpierw pokierowałam nas w stronę domku. Przedzieralismy się kilka minut przez drzewa i niedługo potem byliśmy na miejscu.
-Chcesz zobaczyć moją i Werki twierdzę z dziecięcych lat?
-Jasne.-odparł i zsiadł z Bataliona.-Ty nie idziesz ze mną?
-Poczekam.
Po tych słowach Tomek zaczął wspinać się po drabinie,a ja położyłam się na brzuchu i oplotłam szyję wałacha, a przynajmniej próbowałam.  Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak pojawił się znów na dole. Jego wyraz twarzy mówił "sama powinnaś to zobaczyć". Nie wiedziałam co on mógł tam zobaczyć, ale leniwie zeskoczyłam na ziemię zostawiając go tutaj. Weszłam na górę i powoli otworzyłam drzwi.
-Izunia z kolegą pobudka-powiedziałam doniosłym głosem.
Oboje zerwali się jak oparzeni. Siostra popatrzyła na mnie wściekłym spojrzeniem.
-Kiedy ty zdążyłaś wyjść z domu, przyjść tutaj i zasnąć z... no właśnie kto to jest?
-To jest Antek
-Czy ty pokazałaś ten domek już wszystkim swoim znajomym?
-Jeszcze nie.
-Dobra, zmywajcie się lepiej stąd a o niczym nie powiem mamie.
Wyszłam pierwsza przed nimi powracając do Tomka. Ciekawe co to był za chłopak. Tak jakby mi kogoś przypominał, ale za nic w świecie nie mogłam przypomnieć sobie kogo. Czy to był chłopak Izy? Nie chciałam się teraz nad tym zastanawiać.
-Jula! Wsiadasz?
-Tak, podjedź pod drabinkę.
Teraz prowadziłam go nad staw. Trochę ochłody przyda się w ten jakże upalny dzień. Po kilkunastu minutach wjeżdżaliśmy razem z siwkiem do wody. Oczywiście Tomek nie pokusił się o jakiś żart. Siedząc spokojnie na grzbiecie wałacha poczułam, że nagle tracę równowagę i znalazłam się w wodzie. Zanim zorientowałam się że to sprawka Tomusia ten był już na brzegu. Wyszłam na brzeg cała uciekając wodą. Miałam pewien plan. Podeszłym do prawego boku Batiego i uśmiechnęłam się do bruneta.
-Co ty kombinujesz?
-Nic takiego-uśmiechnęłam się ukazując wszystkie zęby
Poklepałam wałacha po łopatce, a następnie poprosiłam go o wykonanie ukłonu. Posłusznie wykonał moje polecenie, które ćwiczyłam z nim przez kilka ostatnich dni. Tomek zsunął się niemal na samą ziemię, a ja w tym mu pomogłam. Podziękowałam Batalionowi i pozwoliłam mu wstać. Sama podsunęłam się bliżej chłopaka i przytuliłam się do niego. Po chwili był prawie tak samo mokry jak ja.
-Oż, ty! Jak mogłaś?
-Ja cię tak bardzo lubię, musiałam się do ciebie przytulić.
-Tak, tak jasne
-Nie sądziłam, że ten ukłon kiedykolwiek się do czegoś przyda, a tu proszę.
-Wredna jesteś-powiedział wystawiając mi język-przez ciebie jestem mokry i będziesz skazana na widok mojej klaty.
-Nie mam nic przeciwko, tam masz drzewo, powieś sobie koszulkę.
-Ahaa... ty się będziesz patrzyć, a ja to co?
-Wyschnie na mnie. Świeci słoneczko i jest lekki wiaterek.
-A później będziesz chora?
-Ty też będziesz
Wyschnęliśmy trochę i ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem wyjeżdżając z lasu zamiast skręcić w prawo pojechał w lewo. Wprost do wsi Szymona. Nie wiedziałam czy to dobry pomysł się tam teraz pojawiać. Gdyby mnie teraz zobaczył Miłosz byłaby niezła wpadka. Przecież powiedziałam mu, że nie mam czasu się z nim spotkać, a tu nagle wyjeżdżam na koniu razem z Tomkiem. Trudno. Będzie musiał jakoś zrozumieć. Na szczęście nie spotkałam ani jednego z braci. Przynajmniej ich nie widziałam, ale oni mogli widzieć mnie. Kilkanaście minut później byłam już pod domem. Podziękowałam Tomkowi za miłe popołudnie, pogłaskałam Bataliona i wróciłam do domu. Pierwsze co to przebrałam się w suche ubrania i zaparzyłam sobie herbatę. Później nie mając już na nic ochoty położyłam się i zasnęłam.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Ile mnie tu już nie było? Miesiąc? ;/ Chyba więcej. Ale jestem ;) Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale ciesze się, że w końcu spięłam tyłek i dokończyłam ten ;d Nawet mi się podoba. Co tam mogę jeszcze powiedzieć ;d Dzisiaj byłam na poczcie z przesyłką do Austrii ^-^ Ciekawe kiedy dojdzie. W szkole nawet dobrze oprócz matmy, bo to totalna porażka -,-  Dzisiaj prima aprillis. Jacuś zrobił mi taki żarcik, że u niego w Wiedniu rozbił się jakiś samolot, a ja w to uwierzyłam ;d No nic to tyle ode mnie ;) Do następnego ;)