poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 5

-Możesz mnie podwieźć do domu?
-Jasne, ale nie chciałaś przypadkiem pogadać z Szymonem?
-Będzie chciał pogadać, to sam przyjdzie.-odpowiedziała trochę zdenerwowana.
Reszta drogi upłynęła w ciszy i ani Julka, ani Miłosz nie odezwali się do siebie. Chłopak był zajęty prowadzeniem samochodu, a dziewczyna zdawała się myśleć nad samą sobą. Denerwowało ją to, że kilku chłopaków naraz ubiegało się o niej względy. Wiedziała, że nie jedna dziewczyna chciałaby być na jej miejscu i normalnie biłaby się o takich adoratorów. W niewielkiej części chciała stać się jedną z tych skromnych "niewidzialnych" dziewczyn. Chciała się po prostu zmienić.
-Miłosz, czy ja ci się podobam?-wypaliła prosto z mostu.
-Ty...No, wiesz...Jesteś...
-Dobra, wiem.
-Powiedz mi jeszcze dlaczego to robisz?
-Ale co, bo nie rozumiem?
-No, wszystko. Niby jesteś taki miły, pomocny, a tak na prawdę czekasz tylko jak mnie i Szymonowi podwinie się noga...
-Nawet nie kończ-odrzekł zbulwersowany.
-Dobra, po prostu chce już być w domu.
-Dobrze za chwilę będziemy.
Po pięciu minutach byli już na miejscu. Blondynka pożegnała się z chłopakiem i udałą się w stronę drzwi. Gdy w kuchni spotkała rodziców od razu zauważyli jej ranę i spytali co się stało. Po chwili otrzymali pełną odpowiedź. Julka powiedziała im wszystko od samego początku, począwszy od pobytu w stajni zakończywszy na owym wypadku i przybyciu Miłosza. Po zakończeniu swej relacji poszła do swojego pokoju i zaczęła odrabiać lekcje. Dzisiaj była środa, więc wyciągnęła książki na czwartek. Wiadomo, był początek roku i nie każdy miał jeszcze wszystkie książki. Dlatego też Julka włożyła tylko książki do plecaka i spojrzała na zegarek. Była godzina osiemnasta piętnaście. Po chwili zeszła na dół  i poprosiła tatę, aby podwiózł ją do Ciszewskich. Po drodze wzięli ze sobą Weronikę. Po kilku minutach dotarli na miejsce. Wysiadły z samochodu i oznajmiły o której godzinie tata Julki ma po nie przyjechać. Przyjechały akurat na wieczorne karmienie. Poszły w kierunku stajni, a gdy były już w środku zauważyły, że cała trójka to jest Tomek oraz pani i pan Ciszewscy zajmowali się już końmi. 
-No, to widzimy, że nie jesteśmy tu potrzebne.-powiedziała Julka z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Pomoc zawsze się przyda.-powiedział uprzejmie Tomek.-Wbrew pozorom jest jeszcze sporo do zrobienia.
-Właśnie, możecie już roznosić siatki z sianem.-odparła pani Justyna
Po chwili roznosiły siatki kolejno do każdego boksu. Można by powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Julka i Tomek zachowywali się normalnie. Rozmawiali tak jak przed owym ogniskiem i wydawać by się mogło, że nic się nie stało. Weronika wiedziała jednak, że to jest jedynie jakaś przykrywka. I tak na prawdę pomiędzy nimi nadal dzieje się coś niedobrego. Nie dała jednak po sobie poznać, że ona wszystko wie, że po prostu oni coś udają. Po około dziesięciu minutach dziewczyny zrobiły, to co im kazano. Następnie zamiotły jeszcze korytarz, a gdy już skończyły przyszły do siodlarni i czekały na pozostałych. Kilka minut później dołączył do nich Tomek.
-Fajnie, że przyjechałyście.
-To był pomysł Julki.-sprostowała Wera.
-Doprawdy?-spytał z niedowierzaniem
-No tak chciałam się zobaczyć...
-Z Tomkiem żeby wszystko sobie wyjaśnić?-dokończyła za nią koleżanka.
-...z końmi, a w szczególności Zemstą
-Aha-odparł zrezygnowany.
Tomek jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Julka ma założone szwy, usiadł obok niej i ujął jej twarz w dłonie. Chcąc jakby wybadać, co się stało. Jednak nie na wiele to się zdało. Julka, gdy tylko poczuła na sobie dotyk ciepłych dłoni chłopaka, odwróciła głowę w drugą stronę. Weronika cały czas się temu przyglądając spytała w końcu.
-Co się z wami dzieje?! Odstawiacie jakieś szopki i myślicie, że nic nie widzę?
Spojrzeli na nią, ale zaraz odwrócili wzrok. Po chwili do pomieszczenia weszli państwo Ciszewscy. Spojrzeli na zebrane tu towarzystwo i jakby wyczuwając jakieś napięcie, wyszli nie zamieniając z nimi ani słowa.
-Z nami nic.-powiedział.-A, Julka właściwie co ci się stało?
-Drobny wypadek rowerowy-powiedziała krótko.
-Jula, czy to było wtedy gdy wracałaś od Szymona?
Dziewczyna pokiwała głową nic nie mówiąc.
-Byłaś u Szymona?
-Tomeczku, dla twojej wiadomości mogę sobie jeździć gdzie chce.
Spojrzał na nią wzrokiem przepełnionym jakby niewielkim strachem. Zdawało się, że mówił "Powiedziałaś mu" Julka jakby czytając mu w myślach, odpowiedziała zgodnie z prawdą, że nie. Słysząc, to jakby odetchnął z ulgą.
-Dobra, dość tego ja spadam, a wy tu sobie gadajcie.
-Czekaj idę z tobą.
- - - - - - - - - - - - -  - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Macie tutaj kolejny rozdział ;) Taki sobie, ale jest. Coraz mniej koni ;/  Ale czekam na waszą opinię ;D Tak poza tym w sobotę miałam bal gimnazjalny;) Było bardzo fajnie i dobrze się bawiłam.
W niedziele festyn i cały czas strzelałam sobie z łuku ;D To jest normalnie mój nowy talent ;)
Taka sobie ja łuczniczka ;D Mogę Wam powiedzieć nie chcąc się chwaląc, że strzelałam najlepiej ;D