sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 13

Lekcje już się skończyły, a Tomek z Weroniką wyszli już ze szkoły. Za chwilę miał być autobus, więc poszli w stronę przystanku. Gdy już tam doszli autobus właśnie podjeżdżał.Wsiedli i zajęli miejsca obok siebie. W pojeździe było dość tłoczno, ale w miarę upływu czasu ludzie wysiadali.
-Jak myślisz, gdzie teraz jest Julia?
-No, a jak myślisz?-odpowiedziała
-Konie-odrzekł przeciągle.
Kilka minut później szli w kierunku domu chłopaka. Rozmawiali przy tym i zgadywali, co akurat teraz mogła robić Julka. I czy w ogóle tam jeszcze jest. Wchodząc do domu zastali panią Justynę i Julię, które właśnie sprzątały po obiedzie.
-Widzę, że ominął nas obiad.
-Zaraz wam nałożę. Weronika tobie też?
-Nie dziękuję.

Po zakończonym obiedzie cała trójka udała się do stajni. Postanowili posprzątać boksy i naszykować porcje wieczornego karmienia. Boksy nie były zbyt brudne, dlatego uwinęli się z tym dość szybko. Zamietli korytarz. Teraz wszystko niemalże lśniło. Pozostało tylko rozdzielenie pasz i napełnienie siatek z sianem. Po zakończeniu wszystkich prac przeszli odpocząć w siodlarni. Rozsiedli się wygodnie i posiedzieli chwilę w ciszy, która nie trwała długo, ponieważ Julia zapytała się co było w szkole. Jak im poszedł sprawdzian, czy był trudny? Gdy jej odpowiedzieli, a dowiedziała się że będzie miała inny i trudniejszy test. Oni również spytali się co porabiała przez cały dzień. Opowiedziała im o wcześniejszym terenie i pracy z Zemstą. Weronika nie wiedziała co powiedzieć. Zaskoczyła ją historia klaczy. Ale cieszyła się, że jej przyjaciółce nic się nie stało. Tomek był zaskoczony tym, że on będąc w siodle spadł, a Julka jadąc na oklep nie.
-No, to piąteczka. Ja też nie spadłem.-odrzekł mając nadzieje, że nic się nie wyda.
-Oj, Tomeczku... ładnie to tak kłamać? Stefan mówił mi coś innego.
-Tomek, przecież to nic strasznego. Wstydzisz się tego, że jesteś gorszy od dziewczyny?
-Wcale nie jestem.-zaprotestował.
-Może się przekonamy?-spytała
-Wiesz, ja nie muszę nikomu udowadniać, że jestem w czymś dobry.-powiedział po czym nastała krótka cisza
-Jula, to cie teraz zgiął kolega-odparła wybuchając śmiechem.
-Wera czy ty się ze mnie śmiejesz?
-Nie, skądże.
Pół godziny później dziewczyny razem z Tomkiem poszły do pokoju chłopaka zabrać plecak Weroniki. Gdy to zrobiły pożegnały się z brunetem i państwem Ciszewskim. Po drodze uzgodniły jeszcze, że Julka wpadnie do niej po lekcje.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Co raz krótsze te rozdziały ;/ Nie wiem, co ze mną jest nie tak, ale wydaje mi się, że to opowiadanie jest coraz gorsze. A Wy? Co się z Wami dzieje? Gdzie jesteście? Kiedyś było nawet do dziesięciu komentarzy pod notką a teraz ledwo 4 ;c Chciałabym żeby znów było tak jak na początku ;) Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie o wiele więcej komentarzy ;) Pozdrawiam i do następnego weekendu. Dziwie się, ale na razie spełnią swoją obietnice pisania co weekend ;D Szałwia, Tobie dziękuję, za to, że jesteś ;)

2 komentarze:

  1. Twoje rozdziały przynajmniej są, w porównaniu do moich, których nie ma :/ I nie tylko ty masz obawy, że twoje opowiadanie jest coraz gorsze, moje chyba praktycznie się stoczyło. Życzę Ci, byś wytrwała z co weekendowym pisaniem rozdziałów :) A skoro Ty mi dziękujesz, za to że jestem, to ja Tobie też dziękuję, za to, że jesteś u mnie :)
    Co do rozdziału, krótki, ale lepszy niż gdyby go nie miało być. Z dialogu śmiechłam- zwłaszcza z Tomka. Ok, to tyle ode mnie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie martw się, też coś nie długo napiszesz ;) Oj, ta wytrwałość się przyda ;) Smuci mnie tylko fakt, że tylko Ty komentujesz. Ah, ten Tomeczek ;D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń