poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Rozdział 32

Czy każdy dzień musi się tak zaczynać? Pierwsze, co usłyszysz rano, to dźwięk budzika, który jak na złość nie przestanie dzwonić dopóki nie wstaniesz i go nie wyłączysz. Moja codzienna rutyna chociaż pewnie i wasza. Czy nie mogłoby być tak, że pierwsze dźwięki jakie usłyszę, to "dzień dobry, kochanie. Jak się spało?" A tu co? Budzik. No nic, koniec tego narzekania pora wstawać. Jak zwykle na pierwszym miejscu poranna toaleta, doprowadzenie się do porządku. Śniadanie, to coś na co nie każdy ma czas przed wyjściem z domu. Ja jednak nie wyszłabym bez  tego posiłku. Zjadłam więc płatki na mleku, zarzuciłam coś na siebie i wyszłam z domu. Co miałam dziś w planach? Na razie tylko chciałam pójść do Zemsty. Może pojadę w teren, a może tylko z nią posiedzę. Zobaczę. Piętnaście minut później byłam już u Tomka. Postanowiłam, że na początek wstąpię do niego, a później do Karej. Na progu minęłam się z państwem Ciszewskich.
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się promiennie
-A co dzisiaj tak wcześnie? - zapytał wujek Tomka
-Wie pan co? Obudziłam się wcześnie i tak jakoś nie miałam, co robić. To jestem
-Tomek, chyba jeszcze śpi - usłyszałam - A ja z mężem jedziemy w teren
-Dobrze. Niech się państwo nie martwią. Damy sobie radę!
Po tej krótkiej wymianie zdań weszłam do środka. Dookoła cisza. Słychać było tylko dźwięk chodzących wskazówek zegara, a za oknem rżenie koni. Zakradłam się po cichu do pokoju chłopaka i  otworzyłam ostrożnie drzwi. Na łóżku leżał Tomek, leżał na pół odkryty. Widać było jego umięśnioną klatę. A przy tym był taki słodki. Kosmki włosów delikatnie opadały mu na czoło. Poczułam, że się uśmiecham. Wyszłam z pokoju podążając w stronę kuchni. Postanowiłam, że zrobię mojemu przyjacielowi jakże miłą niespodziankę. Śniadanko do łóżka kto by nie chciał? Zabrałam się za poszukiwania: jajka nie trudno było się domyślić- pomyślałam. I tak jak się spodziewałam były w lodówce. Patelnia? Hmm... U mnie patelnie znajdują się w piekarniku. Tu może też tak jest. Na szczęście tak jak się chwilę później okazało. Olej, talerze i sztućce znalazłam równie szybko. Kiedy patelnia się rozgrzała wbiłam na rozgrzaną powierzchnie cztery jajka. Kilka minut później jajecznica mieściła się już na talerzu. Ukroiłam jeszcze tylko chleba i już mogłam wracać do Tomka. Zajęło mi to może jakieś dwadzieścia minut. Po czym wróciłam do Tomka. Usiadłam przy boku łóżka i delikatnie go szturchnęłam w bok. Przekręcił się w moją stronę i powoli otworzył oczy. Na pół jeszcze śpiący mruczał coś pod nosem.
-Czy ja jestem w niebie? Cóż to za piękność przede mną siedzi?
-Głupku, twoja piękność przyniosła ci śniadanie - zaśmiałam się - Obudź się
-Julaa? Cóż to za niespodzianka?
Położyłam tace z jedzeniem na jego brzuchu, a sama wskoczyłam za plecy Tomeczka. Chłopak usiadł i oparł się plecami o ścianę tak jak ja. Zrobiłam na tyle dużą porcje jajecznicy, że mógł się podzielić ze mną. Nie zaprzeczałam. Chociaż sama niedawno jadłam, nie mogłam się oprzeć swojej jajecznicy. Gdy zjedliśmy, siedzieliśmy jeszcze chwilę i rozmawialiśmy.
-Jula, dzięki za pyszne śniadanko Prosił bym o częstsze odwiedziny
-Chciałbyś. Oczekuję rewanżu - spojrzałam na niego wymownie - A tak poza tym czemu ty siedzisz obok mnie pół nagi?
-Hmm o boshe zaraz zacznę krzyczeć jestem przy tobie pół nagi - odrzekł zakrywając się kocem - Możesz mi potowarzyszyć jeśli chcesz. Ale najpierw pójdę odnieść talerz do kuchni i zaraz jestem.
-Głuupek - wybuchnęłam śmiechem - Właśnie ja tu przyszłam do Zemsty, a siedzę tu z tobą
-To idź droga wolna. Przynajmniej nie będziesz musiała patrzeć na moją umięśnioną klatę, bo zerkasz co chwilę.
-No dobrze. Poczekam.
Spojrzałam na niego wzrokiem typu "serio?" Pomachałam, a on wyszedł. Ja natomiast  wstałam i podeszłam do biurka, bo zauważyłam tam jakieś zdjęcia w ramkach. W sumie nie często bywałam w tym pokoju, a wcześniej ich nie widziałam. W pierwszej ramce był Tomek razem z wujkiem i ciocią. Nie wiem kiedy zostało wykonane to zdjęcie, ale nie mógł mieć więcej niż trzynaście lat. Drugie zdjęcie należało do mnie i Tomka. Dziwne, bo nie przypominam sobie kiedy było wykonane, i kiedy przytulałam się tam. Będę musiała się zapytać. Ostatnie zdjęcie. Byliśmy na nim wszyscy... No może oprócz Miłosza. Pamiętam byłam wtedy jeszcze z Szymonem. Zdjęcie zrobiliśmy chyba jakoś tuż przed tym pamiętnym ogniskiem. Moment później w pokoju pojawił się Tomek.
-Widzę, że dorwałaś się do ramek. I nie pytaj kiedy robiliśmy to zdjęcie, bo nie pamiętam.-powiedział ze śmiechem
-Hmm, skoro tak to proponuję jakąś małą sesję, o której będziemy pamiętać, że wtedy i wtedy ją zrobiliśmy.
-Zacznijmy już teraz. Ja i moja piękna buźka kontra twoja umięśniona klata.
-Haha dobre. Mam lepszy pomysł. Ja i moje pięknie zarysowane łydki kontra twoja klata. A brzuch też mam niczego sobie.
-No to zaraz sprawdzimy
Stanęliśmy prze wielkim lustrem. Ja bokiem żeby lepiej pokazać łydkę, a przy okazji widać było jaka szczupła jestem. On natomiast stał przodem do lustra. Pstryknęliśmy kilka fotek po czym wspaniałomyślny wpadł na pomysł jeszcze jednego zdjęcia, które widział ostatnio w internecie. A mianowicie: obie osoby leżą, u chłopaka widać umięśnioną klatę, a dziewczyny ładnie zarysowany brzuch.
-Ale to już ostatnie? -zapytałam
-Nie? Najlepsze zostawiam na koniec
-A mianowicie co masz na myśli?- na co w odpowiedzi usłyszałam cmoknięcie ustami
Zdjęcie, które Tomek oznajmił cmoknięciem

Zdjęcie w ramce


 Chwilę później byłam przed boksem Karej. Jedyne, na co miałam teraz ochotę to dzikie galopy i wiatr we włosach. Pamiętam dzień, w którym spotkałam tą karą "dzikuskę". Wydawać by się mogło, że nikt się do niej nie zbliży, a tym bardziej jej nie dosiądzie, a tutaj taka niespodzianka. Klacz zadomowiła się w tej stajni, była przyjazna w stosunku do innych, ale oczywiście potrafiła pokazać swój prawdziwy charakter, zwłaszcza wobec osób, które nie przypadły jej do gustu. Postanowiłam, że dzisiaj pojadę na oklep. Nie chciało zakładać mi się siodła i tego wszystkiego. Poszłam szybko do siodlarni, a kiedy z niej wróciłam wyczyściłam pospiesznie moją ulubienicę. Klacz stała spokojnie od czasu do czasu cicho rżąc i spoglądając w moją stronę. Tak jakby mówiła, że mam jej tak robić do końca życia. Uśmiechnęłam się tylko i poklepałam po szyi. Na koniec wyczyściłam kopyta i wyszłam z boksu. Idąc w stronę wyjścia usłyszałam za sobą swoje imię. Nie odwracając się nawet, bo wiedziałam do kogo należy ten głos, szłam dalej w obranym kierunku. Poczułam nagle, uścisk na ręku.
-Panno Popis, a gdzie się pani wybiera beze mnie?
-Puszczaj mnie głupku. Jadę w teren.
-Jadę z tobą-powiedział z głupim uśmieszkiem
-Jak mnie dogonisz, to spoko
Wsiadłam pospiesznie na Karą i popędziłyśmy przed siebie. Miałyśmy chwilę przewagi, ale znając chłopaka pewnie zaraz będzie gdzieś za nami. Ciekaw byłam, którego konia wziął. Galopując tak podziwiałam piękno natury. Te wszystkie drzewa, śpiew ptaków, wietrzyk delikatnie owiewający moją twarz, to coś co lubiłam najbardziej. W pewnym momencie usłyszałam za sobą innego wierzchowca wraz z jeźdźcem. Odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam Tomka cwałującego na Cwaniaku. Nie chciałam aż tak męczyć mojej ślicznotki, bo wiedziałam, że i tak nas dogonią. Z drugiej strony jakby mnie tak jeszcze trochę próbował dogonić... Dałam sygnał Zemście, a ona momentalnie przyspieszyła jeszcze bardziej. Przed nami pojawiła się naturalna przeszkoda, a mianowicie kłoda, która dla nas nie była żadną trudnością. Przefrunęłyśmy przez nią z łatwością...
-Popis!-słyszałam za sobą-Koniec tej dziecinady
Zwolniłyśmy i chwilę później obok pojawił się Tomek z Cwaniakiem.
-O co ci chodzi?
-Chcecie się pozabijać?
Odpowiedziałam przecząco. Właściwie jak później głębiej pomyślałam pędziłam na tą kłodę jak głupia. Gdyby tylko Zemsta się poślizgnęła... nawet nie chciałam myśleć, co mogło się stać. Postanowiliśmy, że pojedziemy nad staw. Pamiętam, że któregoś  razu zostałam podstępnie do niego wrzucona i z jeszcze większym sprytem pociągnęłam za sobą Tomka. Przez piętnaście minut jechaliśmy w powolnym kłusie i niekiedy trochę szybszym galopie. Gdy byliśmy już blisko zauważyliśmy dwa inne konie i jeźdźców. Najwyraźniej Ciszewscy również postanowili tu przygalopować. Zanim zdążaliśmy się do nich odezwać oni nas zauważyli i przywołali do siebie. Okazało się, że zapraszają nas do dalszej przejażdżki, na którą się od razu zgodziliśmy. Wcześniej jednak zauważyłam to spojrzenie Tomka. Wiedziałam, że miał wielką ochotę ponownego umieszczenia mnie w tej wodzie. Nie było mu tu jednak dane i tylko głupio się uśmiechnęłam. Z ruchu warg brązowowłosego wyczytałam "następnym razem" Ja w odpowiedzi pokazałam mój piękny środkowy palec. Po tej krótkiej "wymianie zdań" ruszyliśmy dalej. Przez kolejne czterdzieści minut byliśmy kierowani przez Ciszewskich, momentami ścigaliśmy się albo po prostu szliśmy stępem i rozmawialiśmy.  Przez ten czas zdążyliśmy dojechać nawet do mojej wsi. Mogłam zostać, a Zemsta  pasłaby się na naszym wielkim podwórku z jakże soczystą trawą, ale wolałam zostawić ją w stajni.
-A więc to tutaj mieszkasz-powiedziała ciotka Tomka
-Tak, gdyby mieli państwo czas zaprosiłabym wszystkich na herbatę
-Dziękujemy, ale tym razem jednak nie możemy, ale następnym z przyjemnością. I piękny masz dom
-Dziękuję.
Nadszedł wreszcie czas na mnie i postanowiliśmy wracać. Pojechaliśmy drogą, którą wcześniej doszłam do Ciszewskich. Droga wiodła do końca mojej wsi. Gdzie nie gdzie widziałam zaciekawione twarze innych osób wyglądające zza płotów. Później już tylko cały czas prosto żwirowana droga i byliśmy na miejscu. Zaprowadziliśmy konie do boksów ówcześnie je czyszcząc. Pożegnałam się z Zemstą czule całując ją w mięciutkie chrapy, a ona cicho zarżała.
-Ze mną też będziesz się tak żegnać?
-Tomuś, jak urosną Ci chrapy too nigdy nic nie wiadomo, a na razie muszą cię zadowolić buziaki w policzek
-Albo nosek?
-Haha albo nosek
Poszłam razem z nim na zewnątrz, gdzie stali jeszcze wujek i ciocia Tomka. Zostałam przez nich zaproszona na obiad, ale musiałam odmówić. Następnym razem zostanę na pewno, obiecałam, a oni zniknęli w murach domu. Już chciałam iść, ale znowu zostałam zatrzymana przez tą samą rękę, co w stajni.
-A pożegnanie w nosek?
-Łapaj w czółko-powiedziałam wspinając się na palcach, aby dosięgnąć do czoła


Wpadłam do domu i od razu pobiegłam do swojego pokoju. Byłam zmęczona po dzisiejszym dniu. Właściwie miałam przed sobą jeszcze wiele godzin zanim położę się do łóżka. Nie wiedziałam jednak co mam ze sobą zrobić. Szczerze mówiąc zostałabym jeszcze z Zemstą. Hmm.. może pojechalibyśmy gdzieś całą rodzinką? Poszłam do salonu z myślą, że zastanę tam rodziców. Niestety nie spotkałam ich ani tam ani w całym domu. Została Iza, pobiegłam pod jej pokój i nawet nie pukając weszłam do środka.  Dopiero później zdałam sobie sprawę, że powinnam zapukać. Iza siedziała wtulona na łóżku w jakiegoś chłopaka.  Zdziwiłam się trochę, bo nigdy wcześniej go nie widziałam.
-Yyy, sorry. Nie wiedziałam, że masz gościa.-powiedziałam, ale już widziałam, że siostra zabija mnie wzrokiem
-Nie wiesz co to jest pukanie?
-Hmm, wiem-w tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.-Sorry ja muszę iść
Wybiegłam z pokoju niczym proca. W błyskawicznym tempie znalazłam się przed drzwiami. Gdy je otworzyłam z początku nie wiedziałam kto to jest. Później jednak dotarło do mnie, że  ową dziewczyną nie był nikt inny jak Nikola. Dziewczyna wyciągnęła rękę i zapewne już miała mówić jak się nazywa, kiedy to ja zrobiłam to pierwsza.
-Nikola, tak wiem. - spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem - Nie pamiętasz mnie?
-Hmm, zaraz? Julka?
-Tak.-odpowiedziałam- I co ty tu właściwie robisz? Tyle czasu mnie szukałaś? Niestety, a może na szczęście Szymona tu nie ma, a teraz możesz już iść.
-Tak się składa, że Szymon tu jest.
Spojrzałam na nią zdziwiona nie wiedząc o co chodzi, ale nagle zdałam sobie sprawę, że mówi o chłopaku, który jest razem z Izą.
-A więc, to jest twój brat?
-Tak. Właściwie Szymon ma na drugie, ale..
-Rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć. Zawołam...-spojrzałam na dziewczynę-Jak on ma właściwie na imię?
-Damian
Już miałam iść po niego kiedy to pomyślałam, że mam okazję porozmawiać chwilę z Nikolą, a moja siostra z jej bratem posiedzą jeszcze trochę w pokoju.
-Wiesz co? Zaraz po niego pójdę, a teraz mamy chwilę czasu na rozmowę.
-Wiesz co? Jakoś nie mam czasu rodzice czekają na nas przed domem. Podam ci swój numer.
Chwilę później stałam pod pokojem Izy. Zapukałam kilka razy a w odpowiedzi usłyszałam ciche "proszę". Wyjaśniłam chłopakowi, że już po niego przyjechali po czym poszłam do siebie.

Późnym wieczorem kiedy leżałam w łóżku i czytałam książkę, usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Wstałam leniwie, ponieważ telefon leżał na biurku. Jak się okazało wiadomość była od Miłosza. ."Hej słońce :* [...]"  Na samą myśl o tym jak mnie nazwał przewróciłam oczami, ale nie zaprzeczę, że to trochę słodkie. "[...] Ostatnio trochę Cię zaniedbywałem, ale już niedługo poświecę Ci więcej czasu. A teraz kochana, ale pozwól wyjrzeć przez okno :D"  Odsłoniłam firankę i w świetle latarni zobaczyłam Miłosza opartego o swoje auto. Co on tutaj robił? Nie chciałam się zastanawiać, zarzuciłam coś szybko na siebie i wybiegłam przed dom. Przywitał się ze mną całusem w policzek. Hmm tak jak z Tomkiem? Liczyłam na inne przywitanie, ale tym też się zadowoliłam. Byłam ciekawa co Miłosz kombinuje tym razem.
-Jak moja księżniczka się miewa?
-Nie jestem jeszcze twoją księżniczką. A u mnie dobrze.-odrzekłam uśmiechając się szczerze.
Odpowiadając sobie w duchu, to chciałam już być niego. Móc zatopić się w jego ramionach, wdychać zapach jego perfum. Nie rozumiałam czemu jeszcze nie poprosił mnie o chodzenie.
-Jeszcze nie-powiedział po czym pokazał mi język.
-Miłosz, tak naprawdę po co mnie tu ściągnąłeś?
-Chciałem się ciebie o coś zapytać.-powiedział niepewnie
Spojrzałam na niego wyczekująco nie chcąc mu przerywać. W głębi ducha prosiłam, o jedno pytanie. Spojrzałam mu w oczy myśląc, że z nich wyczytam, to o co chce mnie zapytać.
-Przejedziesz się ze mną?
Patrzyłam na niego ze zdziwieniem. Nie tego oczekiwałam, ale zgodziłam się.Wsiedliśmy do środka, mimowolnie spojrzałam na licznik i karteczkę, która  zasłaniała wszystko co znajdowało się poza 100 kilometrami na godzinę. Któregoś razu nalepiłam mu nią. Nie chciałam żeby się zabił, a to może coś pomogło i nie szaleje już tak na drogach. Wsiadając z nim do auta prawie nigdy nie wiedziałam gdzie jedziemy. Taki już jest Miłosz jak usiądzie za kołkiem, to staje się tajemniczy. Nie jechaliśmy zbyt długo. Znałam to miejsce. Niewielkie jeziorko, jedna ławka pod drzewem, widok na księżyc w pełni i otaczające go gwiazdy. "Co my tu robimy?-chciałam zapytać"
-Chodźmy usiąść.
Poszłam za nim do widocznej w świetle księżyca ławce. Noc była piękna i cicha. Od czasu do czasu słychać było różne stworzonka w pobliżu. Przychodziłam tu czasami, a jak widać on również. Tym bardziej czekałam na to co się wydarzy.
-Właściwie przyjechałem tu z tobą, bo chciałem ci coś podarować i o coś zapytać.
Kątem oka zauważyłam, że wyciąga z kieszeni coś małego. Nie wiedziałam, co to dopóki sama nie trzymałam tego w dłoni. Były to kolczyki w kształcie podkówek. Niezwykle śliczne i słodkie. Cieszyłam się, że w domu zdjęłam swoje, bo teraz od razu mogłam założyć te.  Chciałam mu się rzucić na szyje ale w ostatniej chwili powstrzymałam się i powiedziałam tylko:
-Są piękne, ale z jakiej to okazji?
-Bez okazji.-odpowiedział z uśmiechem.-Chciałem się też zapytać czy zostaniesz...
-Twoją dziewczyną?-dokończyłam za niego.
Nagle w mojej głowie pojawiły się obrazy z tego pamiętnego lata, kiedy to zostałam dziewczyną Szymona. Też siedzieliśmy pod drzewem. Tyle że to było w dzień, a  tu jest noc. Obaj mi coś podarowali. Szymon zresztą pewnie nadal nosi tą połówkę serca tak jak ja. Odpowiedz niby sama nasuwała się na język. Głośne "taak!"
-Jula, jesteś tu?
-Jestem, jestem.
-Ale? Nie możesz mi jeszcze odpowiedzieć, potrzebujesz czasu?
-Ja cię bardzo przepraszam. Jesteś dla mnie kimś ważnym, ale musisz dać mi jeszcze trochę czasu. Obiecuję, że długo zastanawiać się nie będę.
-Dobrze, wiem nie będę naciskać. Jak będziesz gotowa, to mi odpowiesz
Po tych słowach oparłam się na jego ramieniu i siedzieliśmy tak w ciszy. Nie wiem dlaczego teraz mu nie odpowiedziałam. Od dłuższego czasu czekałam na to, a gdy to nastąpiło...stchórzyłam.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Witam wszystkich, którzy tu jeszcze czasem zaglądają. Dawno mnie tu nie było i długo pisałam ten rozdział. Chociaż szkołę skończyłam już w kwietniu. Jeździłam sobie trochę po świecie i tak jakoś wyszło. Wybaczcie ;( Przede mną ostatni rozdział i mam nadzieję, że szybko się z nim uwinę i drugi tom będzie już zakończony. A co do trzeciego to nie mam pojęcia. Jestem ciekawa co sądzicie na temat Julii i Miłosza :D