piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 28

Podpięłam Ramzesa na korytarzu, a sama poszłam po wszystkie potrzebne szczotki, siodło i ogłowie. Siodło przewiesiłam na drzwiach boksu, ogłowie na specjalnym haczyku a skrzynkę ze szczotkami położyłam na ziemi. Wzięłam do ręki gumowe zgrzebło i kolistymi ruchami masowałam skórę konia oczyszczając ją przy tym z brudu. Ramzes stał spokojnie, więc prawdopodobnie nie miał żadnych łaskotek czy czegoś w tym rodzaju. Później wzięłam szczotkę włosianą. Czyściłam sierść zgodnie z kierunkiem układania się sierści. Co kilka ruchów czyściłam szczotkę o zgrzebło trzymane w drugiej ręce, gdy te się zabrudziło ostukiwałam je o podłogę. Rozczesanie grzywy i ogona zajęło mi dosłownie chwilę. Nie była ona zbytnio poplątana. Na koniec zostało czyszczenie kopyt. Wzięłam kopystkę dłonią od łopatki zjeżdżałam w dół dalej po wewnętrznej stronie nogi aż do samego kopyta
-Noga!-podniósł posłusznie, a ja starannie je wyczyściłam
Teraz zostało już tylko osiodłanie.
-Tomek! Kończysz już?
-Tak. Założę tylko ogłowie i możemy ruszać

-To gdzie jedziemy?-spytałam
-Może przejedziemy się trochę po pobliskich łąkach, a później skręcimy do lasu nad staw
-Dobry pomysł...to lasso w dłoń i na koń-wyszczerzyłam się do niego
-Co?-zaśmiał się
-Tak mówiła Stevi Rae... bohaterka książki z serii o Domu Nocy
-Ty czytasz? Nigdy nie widziałem cie nad żadną książką...no chyba że nad niemieckim. Taki lizus pana Juliana
-Tak, czytam jakbyś chciał wiedzieć. I nie jestem lizusem pana Juliana
-Dobra, dobra... jedźmy już, konie się niecierpliwią
Skręciliśmy na dróżkę pomiędzy padokami i jechaliśmy spokojnym stepem. Inne konie spokojnie skubały trawę, a niektóre z zaciekawieniem podnosiły głowy w naszą stronę. Gdy wyjechaliśmy poza tereny stajni skręciliśmy w polną dróżkę. Konie zarżały cicho a my zaśmialiśmy się przy tym. Po chwili dodaliśmy łydkę i ruszyliśmy kłusem. Ramzes wyraźnie zadowolony zmiana chodu zarżał kilkakrotnie. Poklepałam go po szyi i spojrzałam na Tomka. Jechał skupiony na jeździe. Plecy wyprostowane, pięty w dół, łokcie swobodnie przylegały do boków ciała.
-Co, ty taki skupiony?
-Zastanawiam się czemu Weronika ostatnio nie pojawia się w stajni...zawsze przychodziła z tobą
-Właśnie też mnie to trochę zastanawia. Ostatnio jest coś zajęta i czasu nie ma nawet dla mnie...ale pójdę do niej dzisiaj i dowiem się o co chodzi
-Mogę pójść z tobą...odkąd tu jestem u niej chyba jeszcze nie byłem
-No spoko, to wyśle ci jakiegoś eska i przyjedziesz
Skończyliśmy rozmawiać o mojej przyjaciółce a weszliśmy na inne tematy. Zaczęłam rozprawiać o Ramzesie, że jest niesamowitym koniem ze wspaniałym potencjałem skokowym. Tomek natomiast powiedział mi o Julii. Gawędziliśmy tak chwilę aż w końcu ruszyliśmy galopem. Wystarczył delikatny sygnał łydką a Rami już wystrzelił do przodu jak z procy. Nie dość, że skoki były jego asem..tu znowu przychodzi mi na myśl ostatnia część Domu Nocy jaką przeczytałam, a mianowicie 'Spalona' To kolejną rzecz jaka sprawiała mu radość były dzikie galopy. Sama zresztą też je uwielbiałam. Klacz, na której jechał chłopak też widocznie je lubiła, bo nie zostawała daleko w tyle. Jechaliśmy równym tempem przez równie skoszoną łąkę. Po kilku minutach zwolniliśmy do kłusa, a później do stępa. Przed nami rozpościerał się las. Drzewa w większości iglaste chociaż można było zauważyć jakąś brzozę czy dąb. Wjechaliśmy w środek lasu.
-Wiesz? Te konie są świetne. Osoby, które je od was kupią będą prawdziwymi szczęściarzami
-Zgadzam się z Tobą w zupełności
-Pamiętasz gdzie jest ten staw? Ja tu dawno nie byłam
-Jasne. Ja bym nie pamiętał?
Brunet prowadził nas między drzewami. Jechaliśmy jakieś piętnaście minut i naszym oczom ukazał się staw. Zsiadłam z konia i dalej prowadziłam go obok siebie. Tomek zrobił to samo.
-To co dzisiaj mokra powtórka ostatniego?
-Może lepiej nie. Może pochodzimy tylko po brzegu
-No ok. Następnym razem cię wrzucę
-Zobaczymy jeszcze kto kogo wrzuci-powiedziałam pokazując mu język
Rozsiodłaliśmy konie i wprowadziliśmy je do wody. Sama zdjęłam buty i spodnie. Nie chciałam się zamoczyć. Ochlapałam Ramzesa, a on w odpowiedzi również mnie ochlapał. Chodziłam z nim dookoła stawu. Widać był wyraźnie zadowolony z takiej ochłody. Kilkanaście minut później wyprowadziliśmy konie i zostawiliśmy do wyschnięcia, a sami usiedliśmy w promieniach ciepłego słońca.


'Jula, wbijaj do nas ;) Pooglądamy sobie filmy ;d Nudno bez Ciebie ;c Szymek ;)' Przeczytałam na wyświetlaczu mojego telefonu. Chwilę później już pisałam odpowiedź 'Też się za Tobą stęskniłam ;) Niedługo będę Buźki ;*'  Przebrałam się w jakieś codzienne ciuchy zbiegłam na dół i wyszłam na zewnątrz. Musiałam zabrać rower, bo nie chciało mi się iśc na pieszo. Właściwie to byłam w stu procentach pewna, że gdybym tylko napisała do Miłosza to przyjechałby po mnie. To było słodkie, że tak się starał. Doceniałam to coraz bardziej. Z drugiej strony cieszyłam się teraz, że będę mogła zobaczyć się z Szymonem. Dawno go nie widziałam, pisałam z nim dużo, ale jakoś okazji do spotkania nie było. Doszłam do roweru i już po chwili jechałam w stronę braci. Kilka minut później byłam już pod ich domem. Otworzyłam furtkę i wprowadziłam swój dwukołowiec do środka. Postawiłam na podjeździe, podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył mi Szymon. Powitałam go buziakiem w policzek i weszliśmy do środka.
-A gdzie Miłosz?-spojrzał na mnie tym swoim dziwnym wzrokiem
-Nie ma go. Za godzinę powinien wrócić-powiedział-Ale ja jestem
-Przepraszam jeśli poczułeś się urażony. Widziałam to w twoim spojrzeniu
-Nie szkodzi przecież jesteście razem, a ja jestem tylko byłym
-Nie jesteśmy parą-spojrzałam mu prosto w oczy-A ty zawsze będziesz kimś ważnym w moim życiu. Tak jak Heath dla Zoey
-Znowu czytałaś o wampirach?
-Jak ty wszystko wiesz
-Może się...skojarzyliśmy?-wyszczerzył się-Nie potrzebujesz przypadkiem mojej krwi? Wiem, że je pragniesz. Zaraz znajdę jakąś...
-Głupek!-oboje wybuchnęliśmy śmiechem
-Ej, ale z tego co wiem to Heath gi..
-Przestań!
-No dobra. Choć włączymy jakiś film. Mamy godzinę tylko dla siebie
Przeszliśmy do salonu, a Chłopak przyniósł laptopa. Zapytał mnie co możemy obejrzeć. Po krótkiej dyskusji ustaliliśmy, że włączymy "Naznaczony 2" Jedynkę oboje oglądaliśmy. Podłączył laptopa pod telewizor i zaczęło się. Na początku pojawiło się jakieś odniesienie do przeszłości. Pokazane było jak mały Josh rozmawia z młodą Elise. Później pojawiła się ta tragiczna muzyka i pojawił się czerwony napis 'Insidious'  To już było straszne. Oboje siedzieliśmy wpatrując się w ekran telewizora. Szymonowi zrobiło się chyba niewygodnie, bo po chwili położył się na moich nogach.
-Nie za wygodnie?
-Idealnie
Jemu było wygodnie mi niezbyt. Nie miałam gdzie położyć jednej ręki.
-Jula, boje się... tą rękę możesz położyć na mnie. Nie pogniewam się
-Jak ty to robisz?
-Co?-spytał zdziwiony?
-Czytasz mi w myślach czy co?
-Skojarzenie?-znów się wyszczerzył spoglądając na mnie
-Musze uważać na to o czym myślę przy tobie..dobra oglądajmy a nie w jakieś wampirskie rzeczy się bawimy
Dalej oglądaliśmy już w 'spokoju' To znaczy co chwilę zasłaniałam oczy i mocniej obejmowałam chłopaka. Co jakiś czas śmieliśmy się...tak na horrorze można się śmiać. Film dobiegał już końca, a przed nami pojawił się Miłosz.
-Hejka
-No hej-powiedział z uśmiechem-Widzę, że dobrze się bawicie
-Chodź siadaj z nami-powiedziałam zmuszając Szymona do podniesienia się
-Dobra zaraz przyjdę, wybierzcie jakiś film
Kilka minut później przyszedł i chciał usiąść z drugiej strony mnie. Niestety uniemożliwiłam mu to, ponieważ już wygodnie się usadowiłam i nie zamierzałam się przesuwać. Musiał zająć miejsce obok swojego brata. Włączyliśmy 'Naznaczonego 3' Ogólnie ta cześć rozgrywała się jeszcze przed drugą i pierwszą. Tak więc można uznać że naprawdę była ostatnią i nie będzie już więcej. Obejrzeliśmy jeszcze dwa filmy tym razem komedie. Dużo się śmieliśmy, rozmawialiśmy. Po zakończonym seansie filmowym pożegnałam się z chłopakami i poszłam w stronę roweru. Chwilę później wybiegł za mnie Miłosz. Ucieszyłam się z jego obecności. Coraz bardziej go lubiłam i to nie tylko jako przyjaciela.
-Czyżby Miłosz gentelmen chciał mnie odprowadzić do domu?
-Madame, czy zechciałaby pani zostać odprowadzona?
-Z miłą chęcią
Wziął ode mnie mój rower i prowadził w prawej ręce mnie natomiast wziął pod ramię. Szliśmy tak rozmawiając. Gdy doszliśmy pod mój dom zaprowadziłam rower do garażu i przyszłam się pożegnać. Staliśmy tak w milczeniu patrząc sobie w oczy. Nie chciałam zrobić tego pierwszego kroku. Wiedziałam, że Miłosz chciał mnie teraz pocałować. Powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej, gdy nasze usta się złączyły usłyszałam otwierane drzwi i głos taty.
-Julka, wracaj do domu!
Szybko odsunęłam się od chłopaka, podarowałam mu buziaka w policzek i pobiegłam do domu zostawiając go samego.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Witam wszystkich ;) Tym razem szybciej napisałam kolejny rozdział ;d Za wszystkie błędy przepraszam. Jestem jeszcze w Warszawie ;) Niestety dzisiaj odjeżdżam ;/ Zaraz lecę na pociąg spotkać się ostatni raz z Niką i jedziemy sobie na basen ^-^ Udało też mi się spotkać z Szałwią ;) Bardzo cieszę się z tego powodu ;) No nic tyle ode mnie i mam nadzieję, że się spodoba. Z tego co widzę jest trochę dłuższy od poprzedniego ;)

Z Szałwią ^-^

Z Niką <3

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 27

-Tomek! Czekaj pomogę ci
-Hej! Co robisz tutaj tak wcześnie?
-Nie wiem sama
Nie lubiłam jak ktoś w odpowiedzi na moje pytanie mówił "nie wiem", a teraz sama tak zrobiłam. Byłam sama w domu, a właściwie byli wszyscy, ale chyba jeszcze spali. Za to ja nie mogłam spać. Obudziłam się wcześnie i już nie mogłam zasnąć. Przed oczami wciąż miałam obraz spadających na mnie kopyt Zemsty. Chociaż od tego zajścia minęło już kilka dni, a klacz zachowywała się normalnie, nie mogłam o tym zapomnieć.Co jej się stało? Dlaczego tak się zachowała? Nie mogłam tego pojąć.
-Nad czym tak rozmyślasz?
-Myślałam o Zemście
-Nie zamartwiaj się tak.Wszystko z nią ok
-Wiem. Ale nie daje mi spokoju, co się z nią wtedy stało. Wciąż przed oczami mam kopyta
Poczułam, że Tomek mnie objął i powoli gładził po plecach mówiąc przy tym żebym już o tym nie myślała. Ciekawe co by pomyślał Miłosz gdyby zobaczył nas w takiej sytuacji.Właściwie wiedziałby, że to tylko przyjacielskie przytulanie. Tłumaczyłam mu już, że ja z Tomkiem jesteśmy jak rodzeństwo.
-Koniec tych czułości, bierzmy się do roboty.
-No dobrze pani szefowo. Co mam robić?
-To co zawsze-spojrzałam na niego-boksy, siano, pasza
-A ty?
-Ja się popatrzę-powiedziałam unikając kuksańca w bok-No dobra znaj moją dobroć...mogę roznieść siano i paszę
Każdy zajął się swoimi obowiązkami. Ja zaczęłam od paszy. Kolejno rozdzielałam ją do poszczególnych wiader, a następnie zanosząc do odpowiedniego boksu. Nie wiem ile czasu mi to zajęło, ale gdy w końcu skończyłam byłam wyraźnie... może nie niezadowolona, ale po prostu nie chciało mi się.
-O w mordę!
-Co jest?-spytał przechodząc obok boksu, z którego właśnie wychodziłam
-Wiesz...pierwszy raz nie chce mi się czegoś robić w stajni
Niemal teatralnym gestem udał, że rozbolała go głowa, a ja tylko patrzyłam z uśmiechem na ustach. Po chwili jednak obije wybuchnęliśmy śmiechem. Tomek rzucił w moją stronę złośliwą uwagę, a ja tylko jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
-Wracam do pracy nim leń do końca mną owładnie.
Roznoszenie siatek z sianem poszło mi o wiele szybciej. Pozbyłam się ogarniającego mnie lenistwa i nawet pomogłam dokończyć Tomkowi jego część. W zasadzie był to ostatnio boks należący do mojej klaczy... tak chciałabym żeby była moja. Może kiedyś kupię ją od państwa Ciszewskich. Gdy skończyliśmy wszystko w stajni poszliśmy poszukać Ramzesa i Juli. Chcieliśmy chwilę z nimi popracować. Może później wybralibyśmy się w krótki spokojny teren. Z tego co wiedziałam miały później trafić do prywatnych hodowców. Z Ramzesem pracowałam już kilka razy i muszę przyznać miał duży potencjał, a zwłaszcza skokowy. Wprost rwał się na przeszkodę. Mam nadzieję, że nowi właściciele to wykorzystają, bo w innym przypadku koń się zwyczajnie zmarnuje.
-Tomek, co dzisiaj z nimi robimy?
-Nio chyba to co zwykle, czyli lonża
-Dobra. Mogę też ustawić drągi dla Ramiego zresztą dla Juli też możesz ustawić
-To bierzemy ujeżdżalnie po połowie
Zanim jeszcze doszliśmy na pastwisko musieliśmy się wrócić po lonże. Jak skończymy to będziemy musieli tu jeszcze raz przyjść, wyczyścić i osiodłać konie. Juli spokojnie skubała trawę na początku pastwiska, więc Tomek daleko nie musiał chodzić. Ramzes jak zwykle musiał iść na sam koniec. Musiałam z nim poćwiczyć jakieś przywoływanie na gwizdnięcie czy coś w tym stylu. Nie zamierzam za każdym razem się po niego wybierać.
-Ramzi, chodź tu do mnie-podniósł tylko głowę i z powrotem wrócił do skubania trawy-No dobra już pójdę po ciebie
Kilka minut później szłam już z powrotem w stronę ujeżdżalni. Widziałam, że Tomek zapina już lonże. Nie widziałam dokładnie w jaki sposób, ale byłam pewna na pięćdziesiąt procent, że w nieodpowiedni. Czytałam niedawno trochę o lonżowaniu i dowiedziałam się kilku nowych rzeczy. Dodatkowo cały czas poszerzam swoją wiedzę dotyczącą wszystkiego co jest związane z końmi. Gdy tylko byłam blisko chłopaka zawołałam go żeby podszedł razem z Juli. Nie myliłam się. Wykorzystał on zapięcie numer trzy, czyli przypięcie do zewnętrznego pierścienia wędzidła poprzez pierścień wewnętrzny. Czytałam, że jest to zły wybór ze względu na to, że w ten sposób lonża powoduje zgięcie wędzidła i działa na podniebienie. W rezultacie sami robimy sobie konia tępego w pysku. Najlepszym sposobem jest podpięcie lonży do wewnętrznego pierścienia.W ten sposób mamy miękki kontakt z pyskiem konia i łatwo ustawiamy konia na pomoc. Wszystkiego o czym wcześniej powiedziałam dowiedziałam się na jednej ze stron internetowych poświęconych prawidłowemu lonżowaniu.
-Tomek, przepnij lonże na wewnętrzny pierścień
-Czemu?
-Po prostu tak będzie lepiej
Zrobił tak jak mówiłam a ja odeszłam dalej sama podpinając lonże Ramzesowi. Naprowadziłam go na koło i nakazałam ruszyć stępem. Pochodził kilka minut w tym chodzie wyraźnie już znudzony. Widać, że stęp nie należy do jego ulubionych. 
-Kłus!-poleciłam
Minęła chwila i ruszył szybciej. Takie reagowanie na głos miało swoje plusy i minusy. Minusem było to że każdy kto wydałby taką komendę nakłoniłby konia do wykonania tego polecenia. Musiałam nad tym popracować ale razem z Tomkiem. Został jeszcze galop. Zwróciłam się twarzą do zadu i lekko uniosłam bat, który też wzięłam z siodlarni. Wydałam komendę głosową i koń ruszył galopem. Kilka okrążeń i zmieniłam kierunek. Powtórzyłam wszystkie poprzednie czynności z tym że często zmieniałam chody żeby Ramzi się nie zanudził.
-Tomek, jak ci idzie?
-Wszystko dobrze. Zaraz zaczynam drągi później popracuję trochę w siodle
-Ja tak samo. Jak nie będą tak bardzo zmęczone to w krótki teren możemy się wybrać
Po chwili ustawiłam kilka drągów i przebiegłam przez nie razem z ogierem. Kilka razy w tę i z powrotem. Skończyłam i zobaczyłam że Juli jeszcze ćwiczy na drągach, więc nie chcąc stać w bezruchu postawiłam kilka koziołków. Ramzes pokonał je bez trudu ani razu nie dotykając żadnego z nich kopytami.
-Skończyłem!-usłyszałam głos za sobą-Idziemy wyczyścić i osiodłać konie?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Przeprasza, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Nie wiem jak mogłam dopuścić do tak długiej nieobecności ;/ Jest mi strasznie wstyd za siebie, że nie mogłam sie zmusić do napisanie czegokolwiek ;c Ale teraz pojechałam do stolicy do siostry i sama jestem w bloku do 16 więc miałam trochę czasu na napisanie ;) Jutro też postaram się coś naskrobać ;d  Zaraz lecę na miasto i zamierzam się spotkać z Szałwią ^-^ Już nie mogę się doczekać ;) Jutro zamierzam też z inna koleżanka z Wawy się spotkać i mam nadzieję, że się uda ;) A tak ogólnie to oni chcą mnie tu utuczyć -,- Cały czas dają mi coś do jedzenia ;d No nic to tyle mam nadzieję, że rozdział jest choć trochę dobry ;) Do następnego ;)