poniedziałek, 23 grudnia 2013
Takie tam życzonka :*
No więc tak moje Drogie, życzę Wam miłych, wesołych, pogodnych, a przede wszystkim rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Spełnienia marzeń i dążenia do postanowionych sobie celów noworocznych :) Aby pod Waszymi choinkami było dużo wspaniałych prezentów, z których będziecie zadowolone. Aby rok 2014 przyniósł Wam wiele szczęścia, miłości, nowych znajomości :) Co tam jeszcze niezłej imprezki w sylwestra w gronie znajomych czy rodziny, dużo wypitych Pikolo :D Abyście dla siebie nawzajem byli pełni życzliwości i zrozumienia. Życzę Wam również tego aby wena zawsze Wam dopisywała, abyście miały coraz to nowszych i wspaniałych czytelników takich jak: Nikki, Sydney F. Koniowata, Spirit, Vero, Universe, Moriska, KońFantasy, Amazonkaa czy Oligator :* Jeśli kogoś pominęłam to przepraszam :) No i co tu jeszcze dobrych wyników w nauce czy w świecie jeździectwa. Abyście rozwijały się w tym, co Wam najlepiej wychodzi :) No i to chyba tyle pomysły mi się skończyły :D Pozdrawiam Jula :*
Nie mogłam się zdecydować, które wybrać więc wstawiam wszystkie trzy :D Czapka nie do końca naciągnięta, bo fryzurka, którą przed chwilą zrobiłam na to nie pozwalała :D
poniedziałek, 9 grudnia 2013
Rozdział 25
-Chodź do kuchni.-powiedziała-Zrobiłam owocówkę taką jak lubisz.
-Malinową? Oj, dziękuje.
Po chwili byli już w kuchni, usiedli przy stole i w ciszy pili herbatę. W końcu Szymon odezwał się.
-No i co kazałaś mi tu przyjść tylko po to aby siedzieć po ciuchu i popijać herbatę?-powiedział
-Nie, to tak przy okazji.
-No więc o czym chciałaś ze mną porozmawiać?-spytał
-O wszystkim, o mnie, o tobie ogólnie o nas.-powiedziała-Ale chodźmy do mojego pokoju.
-Ok.
Wzięli swoje herbaty i poszli do pokoju Julii. Po drodze napotkali Izę skrywającą się za kanapą.
Julka zatrzymała się na chwilę i zaczęła tupać nogą, a Iza powoli zaczęła podnosić głowę.
-Jajajjja ja...-zaczęła
-Tyttytyy nannaanas popodsłusłuchiwawawałaaś- powiedział jąkając się przy tym
-No właśnie.-przytaknęła mu Julka-I co my mamy z tobą zrobić?
-Nic?-spytała
-Jak myślisz spuścimy ją w kiblu czy przywiążemy do drzewa za domem albo tak jak w przeszłości złodziejom odcinali rękę aby więcej nie kradli tak jej odetniemy uszy żeby więcej nie podsłuchiwała.-odrzekła Jula próbując ukryć swój śmiech. Iza spojrzała się na nich z jej oczu można było wyczytać że się trochę boi. Szymon jak by wyczytał, to z jej twarzy i powiedział:
-Nie bądź aż tak surowa. To przecież twoja siostra. Moją propozycją jest to aby nas przeprosiła i sprzątała ci pokój do końca tygodnia.
-Przepraszam-powiedziała-Ja już sobie pójdę, a ty mogłeś sobie darować to sprzątanie.
-Dobra idź już-odrzekła po czym oboje z Szymonem spojrzeli na siebie i wybuchneli śmiechem.
-Ale jej nagadaliśmy, a ona tak jakby w to uwierzyła.
-Wybacz, ale w kiblu chętnie bym jej główkę spuściła.
-Niedobra ty. Nie ładnie tak i to własnej siostrze.
-Dobra nie udawaj, że nie chciałeś tego nigdy zrobić swojemu bratu-powiedziała z chytrą minką
-Ej no, no wiesz? Nie o mnie teraz mowa.
-Dobra ja wiem swoje i dzięki za załatwienie darmowej ekipy sprzątającej.
-Nie ma za co, ale buziak się jakiś należy
-To za mało jak na buziaka i nawet się nie proś.
Po tych słowach weszli do pokoju i rozsiedli się wygodnie na sofie.
-No, to o czym chciałaś porozmawiać?
-O nas, o Tomku. Tak ogólnie o wszystkim.
-O Tomku?
-Tak. Zacznijmy od tego, że to jest mój dobry kolega z dzieciństwa i traktuje go jak starszego brata.
A twoje zachowanie u niego było bynajmniej nieodpowiednie i dziecinne.-powiedziała spokojnie
-Ale co ja takiego zrobiłem?!-powiedział oburzony-Byłem zaskoczony widokiem mojej dziewczyny, która tarza się po ziemi z innym chłopakiem.
-Po prostu zachowałeś się tak jakbyś był moim ojcem, a nie chłopakiem. A po drugie nie tarzałam się z nim tylko on mnie gilgotał.
-Gilgoczesz się leżąc na ziemi z każdym swoim kolegą z dzieciństwa?
-Dobra weź już przestań, bo zaczynasz mnie wkurzać. Idę stąd jak ochłoniesz, to przyjdę.
Już zaczęła się podnosić, gdy Szymon złapał ją za nadgarstek, sadzając ją z powrotem przy sobie.
-Puść mnie, to boli!
-Przepraszam, nie chciałem-mówi z wyrzutem w głosie.
-Może chciałeś, może nie.-wysyczała przez zaciśnięte zęby, masując prawy nadgarstek.
-Jula nie chce rozmawiać z tobą w taki sposób.
-To nie rozmawiaj wcale nie musisz. I powiem ci jeszcze jedno jesteś jednym wielkim zazdrośnikiem i o każdego chłopaka, który się wokół mnie kręci jesteś zwyczajnie zazdrosny!
-Ja zazdrosny?!
-Możesz na mnie nie krzyczeć? Zaraz ktoś tu przyjdzie.
-Ja wcale nie krzyczę i przyznaje jestem o ciebie zazdrosny, a wiesz dlaczego? Bo nie chce aby, któryś z nich odebrał mi ciebie-powiedział przysuwając się bliżej do dziewczyny.
-A widzisz żebym ja była o jakąś twoją koleżankę zazdrosna, chociaż żadnej z nich jeszcze nie znam.
-A po drugie nie chce być z nikim innym i nie musisz być o mnie zazdrosny.
Usta Szymona i Julii były w odległości pocałunku. Szymon patrzył dziewczynie w oczy i delikatnie musnął jej usta. Całowali się, gdy Julka odkleiła się od niego i powiedziała:
-Kocham cię. Ty mój zazdrośniku.
-Ja ciebie też.
Jeszcze chwile tak siedzieli i rozmawiali, gdy chłopak dostał sms-a i oznajmił, że musi już iść, bo Miłosz z rodzicami po niego przyjechali. Odprowadzając go, po drodze napotkali Izę.
-Młoda pamiętaj, co masz robić do końca tygodnia.
-Tak pamiętam
Po tych słowach Julka odchodzi z Szymonem i doprowadza go do samej bramy, żegna się z nim i odchodzi.
------------------------------------------
No nareszcie dodałam. Moim skromnym zdaniem rozdział jest lipny. Nie wiem kiedy dodam następny, zobaczy się. Ostatnio przeczytałam pierwszą część 'Igrzysk Śmierci" i stwierdzam, że to super książka i zostały mi tylko dwie części :) Od jutra zaczynają mi się egzaminy próbne i coś myślę że to będzie totalna klapa. Koniowata pewnie się cieszy, bo nie idzie wtedy do szkoły. Takim to dobrze:) A ja będę musiała się męczyć z tymi głupimi testami :\
niedziela, 8 grudnia 2013
Danke sehr :)
Dziękuje Wam, mile mnie zaskoczyłyście :)
Ponad 5000 wejść :) Nie tak dawno były cztery tysiące.
Jesteście wielkie i po raz kolejny Wam to powtarzam :)
Rozdział postaram się dodać jutro jak czasu mi starczy :D
Ponad 5000 wejść :) Nie tak dawno były cztery tysiące.
Jesteście wielkie i po raz kolejny Wam to powtarzam :)
Rozdział postaram się dodać jutro jak czasu mi starczy :D
niedziela, 24 listopada 2013
Rozdział 24
Nastał poniedziałkowy poranek. Julka wstała wyjątkowo wcześnie, umyła się, ubrała i poszła coś zjeść. Po zakończonym posiłku, poszła jeszcze do pokoju Izy.
-Wstawaj-powiedziała i ściągnęła pierzynę z siostry-Idziesz do stajni?
-No jasne-odpowiedziała uradowana.
-No to szybko masz 10 minut, a ja zadzwonię do Wery.
-Ok.
W czasie gdy Iza szykowała się, Julka zadzwoniła do przyjaciółki.
-I jak gotowa do wyjścia?
-Tak, czekam na was na drodze. I pospieszcie się jest już 6.30, a mamy na 7.00
-Dobra zaraz będziemy. Wera wiesz, co wyciągaj rower będzie szybciej.-powiedziała po czym się rozłączyła.
Po zakończonej rozmowie Julka zbiegła na dół i poszła do Izy,
-Widzę, że jesteś gotowa, więc idziemy po rowery i jedziemy.
Gdy wyszły z domu, poszły do garażu, wzięły swoje rowery i wyszły na drogę, gdzie spotkały się z Weroniką. Wsiadły na swoje dwukołowe pojazdy i ruszyły w stronę stajni. Droga upłynęła im bardzo szybko i już po kilku minutach były na miejscu. Przed bramą zsiadły z rowerów, wprowadziły je na podwórko i postawiły pod płotem. Następnie poszły do stajni, gdzie zastały Tomka.
-Hej-powiedziała Julka.-To moja młodsza siostra powiedziała pokazując na Ize.
-Miło mi.-powiedział i przywitał się z nią-Konie już napoiłem, teraz musimy dać paszy, a później wyprowadzimy je.
Weronika wzięła się za karmienie, Julka przydzieliła kilka koni siostrze i sama zabrała się do roboty.
Po kilkunastu minutach wszystko było skończone. Następnie cała czwórka zabrała się za wyprowadzanie koni na pastwiska. Najpierw Iza z niewielką pomocą Tomka zakładała kantary Juli, Nel i Gracji, i kolejno je wyprowadzała. Później Weronika, Tomek, a na koniec Julia. Najpierw wyprowadziła Bataliona i Demona,
a na samym końcu Zemstę. Ostrożnie założyła jej kantar i zapięła uwiąz. Z początku klacz była trochę nerwowa jednak później się uspokoiła i bez problemu dała zaprowadzić się na pastwisko. Na sam koniec zmieniali ściółkę w boksach i poszli do siodlarni usiąść i odpocząć.
-No na razie, to już koniec pracy.-powiedział Tomek.
-No koniec, koniec.-odparła Iza-Trochę się zmęczyłam. Dużo macie tych koni.
-No trochę nich jest.-odrzekła Wera-To już ostatni tydzień wakacji. W roku szkolnym nie będziemy tu tak często przychodzić.
-Coś się wymyśli-powiedziała Julka-Będzie trzeba jakąś impreskę zrobić na koniec wakacji.
-Potwierdzam-odpowiedziała Weronika.
Po tych słowach Julia poczuła wibracje telefonu, który miała w kieszeni. Wyjęła go i spojrzała na wyświetlacz, gdzie było napisane Szymek♥
-No co tam miśku?
- No jak to co? Kotek za 15 minut będę, a ty gdzie jesteś?
-Ja? Jestem w stajni razem z Izą i Werą.
-U tego Tomka?-spytał-To lepiej spiesz się, bo zaraz będę.
-Dobra.-powiedziała po czym się rozłączyła.-No moi drodzy ja muszę się zbierać.
-Co? Dlaczego?-spytał Tomek
-Muszę iść, bo Szymon zaraz do mnie przyjedzie.-powiedziała i szybko wybiegła na zewnątrz, wsiadła na rower i pognała do domu.
-Co ten Szymek robi z naszą Julką.-powiedziała Iza po czym wybuchła śmiechem.
-No nie wiem coś na pewno-powiedział
------------------------------------------------------------------------------
No więc macie kolejny rozdział. Mam nadzieje, że się spodoba :) Dzisiaj przyjechała do mnie siostra cioteczna z mężem i małą Hanią i zaprosili nas na chrzest.
Dodałam też wczoraj filmik na yt http://www.youtube.com/watch?v=ilbQE67NN-8
-Wstawaj-powiedziała i ściągnęła pierzynę z siostry-Idziesz do stajni?
-No jasne-odpowiedziała uradowana.
-No to szybko masz 10 minut, a ja zadzwonię do Wery.
-Ok.
W czasie gdy Iza szykowała się, Julka zadzwoniła do przyjaciółki.
-I jak gotowa do wyjścia?
-Tak, czekam na was na drodze. I pospieszcie się jest już 6.30, a mamy na 7.00
-Dobra zaraz będziemy. Wera wiesz, co wyciągaj rower będzie szybciej.-powiedziała po czym się rozłączyła.
Po zakończonej rozmowie Julka zbiegła na dół i poszła do Izy,
-Widzę, że jesteś gotowa, więc idziemy po rowery i jedziemy.
Gdy wyszły z domu, poszły do garażu, wzięły swoje rowery i wyszły na drogę, gdzie spotkały się z Weroniką. Wsiadły na swoje dwukołowe pojazdy i ruszyły w stronę stajni. Droga upłynęła im bardzo szybko i już po kilku minutach były na miejscu. Przed bramą zsiadły z rowerów, wprowadziły je na podwórko i postawiły pod płotem. Następnie poszły do stajni, gdzie zastały Tomka.
-Hej-powiedziała Julka.-To moja młodsza siostra powiedziała pokazując na Ize.
-Miło mi.-powiedział i przywitał się z nią-Konie już napoiłem, teraz musimy dać paszy, a później wyprowadzimy je.
Weronika wzięła się za karmienie, Julka przydzieliła kilka koni siostrze i sama zabrała się do roboty.
Po kilkunastu minutach wszystko było skończone. Następnie cała czwórka zabrała się za wyprowadzanie koni na pastwiska. Najpierw Iza z niewielką pomocą Tomka zakładała kantary Juli, Nel i Gracji, i kolejno je wyprowadzała. Później Weronika, Tomek, a na koniec Julia. Najpierw wyprowadziła Bataliona i Demona,
a na samym końcu Zemstę. Ostrożnie założyła jej kantar i zapięła uwiąz. Z początku klacz była trochę nerwowa jednak później się uspokoiła i bez problemu dała zaprowadzić się na pastwisko. Na sam koniec zmieniali ściółkę w boksach i poszli do siodlarni usiąść i odpocząć.
-No na razie, to już koniec pracy.-powiedział Tomek.
-No koniec, koniec.-odparła Iza-Trochę się zmęczyłam. Dużo macie tych koni.
-No trochę nich jest.-odrzekła Wera-To już ostatni tydzień wakacji. W roku szkolnym nie będziemy tu tak często przychodzić.
-Coś się wymyśli-powiedziała Julka-Będzie trzeba jakąś impreskę zrobić na koniec wakacji.
-Potwierdzam-odpowiedziała Weronika.
Po tych słowach Julia poczuła wibracje telefonu, który miała w kieszeni. Wyjęła go i spojrzała na wyświetlacz, gdzie było napisane Szymek♥
-No co tam miśku?
- No jak to co? Kotek za 15 minut będę, a ty gdzie jesteś?
-Ja? Jestem w stajni razem z Izą i Werą.
-U tego Tomka?-spytał-To lepiej spiesz się, bo zaraz będę.
-Dobra.-powiedziała po czym się rozłączyła.-No moi drodzy ja muszę się zbierać.
-Co? Dlaczego?-spytał Tomek
-Muszę iść, bo Szymon zaraz do mnie przyjedzie.-powiedziała i szybko wybiegła na zewnątrz, wsiadła na rower i pognała do domu.
-Co ten Szymek robi z naszą Julką.-powiedziała Iza po czym wybuchła śmiechem.
-No nie wiem coś na pewno-powiedział
------------------------------------------------------------------------------
No więc macie kolejny rozdział. Mam nadzieje, że się spodoba :) Dzisiaj przyjechała do mnie siostra cioteczna z mężem i małą Hanią i zaprosili nas na chrzest.
Mała Hania ;) |
środa, 13 listopada 2013
Co za niespodzianka ;)
Nie wierzę.
5173 wejść ;)
Jesteście wspaniali. Dziękuje :*
Nie wiem, co bym bez Was zrobiła.
Nie pozostaje mi nic innego jak pisać dalej.
Chociaż przyznam się, że mam chwilowy brak pomysłów.
No jeszcze raz dziękuje i do napisania ;)
5173 wejść ;)
Jesteście wspaniali. Dziękuje :*
Nie wiem, co bym bez Was zrobiła.
Nie pozostaje mi nic innego jak pisać dalej.
Chociaż przyznam się, że mam chwilowy brak pomysłów.
No jeszcze raz dziękuje i do napisania ;)
niedziela, 10 listopada 2013
Rozdział 23
Nastał niedzielny poranek. Julia obudziła się około godziny dziesiątej, ale nie chciało jej się wstać więc nadal leżała pod ciepłą pierzyną. Jednak nie trwało, to długo, bo do pokoju weszła pani Dorota.
Widząc, że dziewczyna nadal leży ściągnęła z niej pierzynę.
-Mamo?!
-No co? Wstawaj późno już, a idziemy do kościoła.
-O nie ja nigdzie nie idę!-powiedziała po czym naciągnęła na siebie kołdrę i przekręciła się na drugi bok.
-Jak za pięć minut nie wstaniesz to inaczej porozmawiamy.-odparła
po czym wyszła z pokoju.
Julka poprzewracała się jeszcze chwilę z boku na bok,
wstała niechętnie i poszła do kuchni.
-O Iza. Ty już wstałaś?
-Tak już dawno. I jestem już ubrana, i prawie zjadłam śniadanie.
A właśnie, co do śniadania, płatki masz już nałożone tylko musisz zalać mlekiem.
-A co, to dzisiaj jest jakiś dzień dobroci dla zwierząt?
-Można tak powiedzieć. Jak ci się nie podoba, to mogę, to wszystko schować i sama będziesz wszystko sobie szykować.
-Nie, nie. Dla mnie, to mogłoby być tak codziennie.
Chwile później Julka zalała sobie płatki usiadła przy stole i zaczęła jeść. Jedna łyżka za drugą aż w końcu całe płatki zostały zjedzone
i zostało same mleko, które wypiła prosto z miski.
Następnie po zjedzonym posiłku od razu umyła po sobie miskę i łyżkę aby nie odkładało się to, i aby nie zrobiła się z tego kupa naczyń. Później Julka poszła się ubrać. Długo się zastanawiała nad tym, co ma na siebie założyć czy jakieś spodnie, czy spódniczkę i jakąś luźną bluzkę,
ale w końcu wybrała zwiewną różową sukienkę przed kolana do tego różowe buty na koturnie i czarną skórkową kurtkę.
-No dziewczyny zbierać się, bo jedziemy.
-Najwyżej się spóźnimy, a ja muszę jeszcze zęby umyć.
-Weź ty mnie Julka nie denerwuj, Masz minutę i widzę cie
w samochodzie.
Chwile później dziewczyna była już w aucie. Piętnaście minut później cała rodzinka była już na miejscu i wszyscy weszli do wnętrza kościoła i zajęli miejsca w ławkach. Godzinę później po zakończonej Mszy Świętej Julka poszła do zachrysti, gdzie był Szymon.
-Hejo.-powiedziała po czym przywitała się z Szymonem.
-No hej. Co tam?
-A nic przyszłam się przywitać.
-No ale ze mną się nie przywitałaś.-odparł Miłosz.
-A Miłosz? No cześć, cześć.-odpowiedziała.
-I przyszłaś tu tylko po to żeby się przywitać?
-Właściwie, to tak, ale przy okazji mogłabym zaprosić cie na herbatę.
-No nie wiem, bo jadę dzisiaj do cioci, ale może wpadnę na chwilę.
-Dobra, to ja spadam. Do zobaczenia.powiedziała, pożegnała się
z chłopakami i poszła do samochodu.
-------------------------------------------------
Rozdział jest za przeproszeniem do dupy. Nie podoba mi się, ale to Wy ocenicie. Dzisiaj tak mi się do kościoła nie chciało iść tak jak tutaj głównej bohaterce, najchętniej zostałabym w łóżku i nadal spała.
Dzisiaj również mój sąsiad Michał zabrał mi dwa kotki, przyszedł z workiem do obory i je zabrał . Oczywiście wcześniej zapytał się mojego taty, który jest jego chrzestnym czy może je wziąć. A tatuś oczywiście mu pozwolił no bo jak odmówić chrześniakowi. On to jest taki głupi, że szkoda gadać.
No nic miłego czytania i do napisania ;)
Widząc, że dziewczyna nadal leży ściągnęła z niej pierzynę.
-Mamo?!
-No co? Wstawaj późno już, a idziemy do kościoła.
-O nie ja nigdzie nie idę!-powiedziała po czym naciągnęła na siebie kołdrę i przekręciła się na drugi bok.
-Jak za pięć minut nie wstaniesz to inaczej porozmawiamy.-odparła
po czym wyszła z pokoju.
Julka poprzewracała się jeszcze chwilę z boku na bok,
wstała niechętnie i poszła do kuchni.
-O Iza. Ty już wstałaś?
-Tak już dawno. I jestem już ubrana, i prawie zjadłam śniadanie.
A właśnie, co do śniadania, płatki masz już nałożone tylko musisz zalać mlekiem.
-A co, to dzisiaj jest jakiś dzień dobroci dla zwierząt?
-Można tak powiedzieć. Jak ci się nie podoba, to mogę, to wszystko schować i sama będziesz wszystko sobie szykować.
-Nie, nie. Dla mnie, to mogłoby być tak codziennie.
Chwile później Julka zalała sobie płatki usiadła przy stole i zaczęła jeść. Jedna łyżka za drugą aż w końcu całe płatki zostały zjedzone
i zostało same mleko, które wypiła prosto z miski.
Następnie po zjedzonym posiłku od razu umyła po sobie miskę i łyżkę aby nie odkładało się to, i aby nie zrobiła się z tego kupa naczyń. Później Julka poszła się ubrać. Długo się zastanawiała nad tym, co ma na siebie założyć czy jakieś spodnie, czy spódniczkę i jakąś luźną bluzkę,
ale w końcu wybrała zwiewną różową sukienkę przed kolana do tego różowe buty na koturnie i czarną skórkową kurtkę.
-No dziewczyny zbierać się, bo jedziemy.
-Najwyżej się spóźnimy, a ja muszę jeszcze zęby umyć.
-Weź ty mnie Julka nie denerwuj, Masz minutę i widzę cie
w samochodzie.
Chwile później dziewczyna była już w aucie. Piętnaście minut później cała rodzinka była już na miejscu i wszyscy weszli do wnętrza kościoła i zajęli miejsca w ławkach. Godzinę później po zakończonej Mszy Świętej Julka poszła do zachrysti, gdzie był Szymon.
-Hejo.-powiedziała po czym przywitała się z Szymonem.
-No hej. Co tam?
-A nic przyszłam się przywitać.
-No ale ze mną się nie przywitałaś.-odparł Miłosz.
-A Miłosz? No cześć, cześć.-odpowiedziała.
-I przyszłaś tu tylko po to żeby się przywitać?
-Właściwie, to tak, ale przy okazji mogłabym zaprosić cie na herbatę.
-No nie wiem, bo jadę dzisiaj do cioci, ale może wpadnę na chwilę.
-Dobra, to ja spadam. Do zobaczenia.powiedziała, pożegnała się
z chłopakami i poszła do samochodu.
-------------------------------------------------
Rozdział jest za przeproszeniem do dupy. Nie podoba mi się, ale to Wy ocenicie. Dzisiaj tak mi się do kościoła nie chciało iść tak jak tutaj głównej bohaterce, najchętniej zostałabym w łóżku i nadal spała.
Dzisiaj również mój sąsiad Michał zabrał mi dwa kotki, przyszedł z workiem do obory i je zabrał . Oczywiście wcześniej zapytał się mojego taty, który jest jego chrzestnym czy może je wziąć. A tatuś oczywiście mu pozwolił no bo jak odmówić chrześniakowi. On to jest taki głupi, że szkoda gadać.
No nic miłego czytania i do napisania ;)
niedziela, 27 października 2013
Rozdział 22
Cała trójka: Miłosz, Szymon i Julka siedzieli już w samochodzie
i na początek skierowali się w stronę domu dziewczyny, ponieważ musiała poinformować rodziców, że wróci późno, i musiała wziąć kilka rzeczy. Gdy była już w środku poszła do swojego pokoju, wzięła swoją ulubioną czarną torebkę, uczesała się, a następnie lekko umalowała i poszła do salonu. Tam siedzieli rodzice i Iza, i oglądali jakiś film. Julka usiadła obok nich na kanapie, i chwile milczała
aż w końcu pani Dorota się odezwała.
-Dobra wiem, że coś chcesz więc mów.
-No więc jeśli nie było mnie w domu cały dzień, to chyba nie zrobi, to różnicy jeśli pojadę do kina?
-No właśnie cały dzień ciebie nie był. Może starczy na dzisiaj?-powiedział pan Sławek
-Oj mamo powiedz mu coś.-powiedziała błagalnym głosem
-Sławek nich jedzie. Szymon pewnie na nią czeka.
-Ale Szymon nie ma prawa jazdy.-odrzekła Iza.
-No właśnie. I jak wy zamierzacie jechać?-spytała tata Julki
-Tato, brat Szymka jedzie z nami. Tatku nie bój żaby nic mi się nie sanie i muszę już iść.
Po chwili była już w samochodzie i razem z chłopakami jechała do kina.
-Co cie tak długo nie było?-spytał Miłosz
-Próbowałam przekonać rodziców na kino.
Reszta drogi upłynęła szybko. Po pół godzinie byli już blisko celu jednak zatrzymał ich korek, który spowodowany był ruchem wahadłowym, który z kolei był przez wypadek.
-Co tu się stało?-spytał Szymon.
Na miejscu zdarzenia była policja i pogotowie. Zginął młody chłopak, który jechał motorem i uderzył w niego pijany kierowca mercedesa, który o dziwo wyszedł z tego bez szwanku. Motor został cały zgnieciony, a chłopak, który nim jechał niestety nie udało się go uratować. U kierowcy mercedesa wykryto 1,5 promila alkoholu we krwi. Pijanego mężczyznę zabrała policja, a poszkodowanego pogotowie włożyło do worka na zwłoki. Julia widząc, to zrobiło jej się słabo na widok mnóstwa krwi i zwłok chłopaka. W tym momencie dziewczyna znienawidziła ludzi, którzy pod wpływem wsiadają za kierownicę, jednocześnie szkoda jej było tego chłopaka, który niczemu nie był winien. Wreszcie nastąpiła jej kolej przejazdu. Po dziesięciu minutach Milosz parkował pod kinem. Cała trójka udała się do środka budynku, a później poszła kupić bilety.
-To na co idziemy?-spytał Miłosz
-Może ''Mój biegun''-zaproponowała Julka
-Nie. wolę ''Carrie''
-Nie tylko nie to. Zróbmy głosowanie. Ja jestem za ''Mój biegun''-powiedziała podnosząc rękę w górę.
Miłosz podniósł rękę za ''Carrie'' i spojrzał na brata przenikliwym wzrokiem, a on powoli już podnosił rękę, kiedy Julka przeszyła go swoim morderczym wzrokiem i powiedziała:
-I ty Szymonku przeciwko mnie?
-Juleńko tak jakoś wyszło.-odpowiedział po czym podniósł rękę ku górze.
Po zakupionych biletach poszli kupić jeszcze popcorn i cole. Julka po złożonym zamówieniu już chciała zapłacić, wyciągnęła portfel ze swojej torebki i wyjęła pieniądze, kiedy Szymon ją powstrzymał i powiedział:
-To ja powinienem zapłacić, a nie ty. Schowaj te pieniądze.-powiedział stanowczo.
-Skora tak mówisz to proszę bardzo.
Chwilę później byli już na sali i czekali na film powoli jedząc popcorn. Po piętnastu minutach reklam horror się rozpoczął. Julka siedziała pomiędzy chłopakami. Kilka razy, gdy były jakieś straszne momenty dziewczyna na złość Szymonowi przytulała się do Miłosza. Julka ogólnie nie bała się takich filmów ale niektóre momenty ją przerażały. Później Szymon, Julka i Miłosz poszli coś przekąsić. Chłopaki zamówi ogromne hamburgery. Julia natomiast wzięła małą porcje frytek.
-Smacznego-odparła dziewczyna.
-Dziękujemy powiedzieli równocześnie.
-Jak ci się podobał film?-spytał Miłosz
-Nie podobał mi się wcale i następnym razem ja wybieram, co będziemy oglądać.
-Jula nie po to zagłosowałem, że to mamy oglądać. Żebyś w strasznych momentach przytulała się do Miłosza.
-Przecież wiem, że po to wybrałeś ten film i specjalnie się do ciebie nie przytulałam, a zwłaszcza po tym jaki cyrk odstawiłeś u Tomka.
-A co ja takiego zrobiłem?-spytał zdziwiony.
-Dobra skończcie ten temat i jedzcie, bo już jedziemy.
Kilka minut później wszystko było już zjedzone, a oni udali się do samochodu. Tym razem Julka usiadła na przodzie, a Szymon na tyle. Dziewczyna zmęczona całym dniem, oparła się o szybę i zasnęła. Po godzinie byli już pod domem Julki. Szymon wysiadł z auta, otworzył drzwi od strony pasażera przez co Julia mało nie wypadła , bo była oparta o szybę, ale trzymał ją pas.
-Jula wstawaj. Jesteś już w domu.
-Co?-spytała zaspana.-A w domu. Zanieś mnie, bo nie chce mi się wstać.
-Miłosz zaniesiesz ją pod drzwi?
Po tych słowach chłopak wziął ją tak jak pan młody swoją żonę przenosząc przez próg domu. Gdy stał już pod drzwiami, postawił ją na nogi, pożegnał się i odszedł.
-Dzięki.-krzyknęła za nim.
Chłopak, gdy tylko wsiadł do samochodu, odjechał z piskiem opon, a do młodszego brata powiedział:
No braciszku powinieneś lepiej traktować tak wspaniałą dziewczynę, bo kiedyś może tego wszystkiego nie wytrzymać i cię zostawić. A wtedy ja, no właśnie co ja? Ja i ...
Nie dokończył, bo usłyszał ciche chrapanie Szymka.
-Może, to i lepiej, że tego nie słyszałeś.-powiedział sam do siebie ledwo słyszalnym głosem.
-------------------------------------------
No nareszcie dodałam nową notkę. Mam nadzieję, że się spodoba ;) Wczoraj u mnie na wsi ktoś potrącił motorzystę, ale tutaj to było odwrotnie, bo ten co potrącił był trzeźwy. Co by tu jeszcze powiedzieć? Nie wiem. No, to ja lecę, bo muszę napisać jeszcze referat na biologie ;\ Do napisania ;)
i na początek skierowali się w stronę domu dziewczyny, ponieważ musiała poinformować rodziców, że wróci późno, i musiała wziąć kilka rzeczy. Gdy była już w środku poszła do swojego pokoju, wzięła swoją ulubioną czarną torebkę, uczesała się, a następnie lekko umalowała i poszła do salonu. Tam siedzieli rodzice i Iza, i oglądali jakiś film. Julka usiadła obok nich na kanapie, i chwile milczała
aż w końcu pani Dorota się odezwała.
-Dobra wiem, że coś chcesz więc mów.
-No więc jeśli nie było mnie w domu cały dzień, to chyba nie zrobi, to różnicy jeśli pojadę do kina?
-No właśnie cały dzień ciebie nie był. Może starczy na dzisiaj?-powiedział pan Sławek
-Oj mamo powiedz mu coś.-powiedziała błagalnym głosem
-Sławek nich jedzie. Szymon pewnie na nią czeka.
-Ale Szymon nie ma prawa jazdy.-odrzekła Iza.
-No właśnie. I jak wy zamierzacie jechać?-spytała tata Julki
-Tato, brat Szymka jedzie z nami. Tatku nie bój żaby nic mi się nie sanie i muszę już iść.
Po chwili była już w samochodzie i razem z chłopakami jechała do kina.
-Co cie tak długo nie było?-spytał Miłosz
-Próbowałam przekonać rodziców na kino.
Reszta drogi upłynęła szybko. Po pół godzinie byli już blisko celu jednak zatrzymał ich korek, który spowodowany był ruchem wahadłowym, który z kolei był przez wypadek.
-Co tu się stało?-spytał Szymon.
Na miejscu zdarzenia była policja i pogotowie. Zginął młody chłopak, który jechał motorem i uderzył w niego pijany kierowca mercedesa, który o dziwo wyszedł z tego bez szwanku. Motor został cały zgnieciony, a chłopak, który nim jechał niestety nie udało się go uratować. U kierowcy mercedesa wykryto 1,5 promila alkoholu we krwi. Pijanego mężczyznę zabrała policja, a poszkodowanego pogotowie włożyło do worka na zwłoki. Julia widząc, to zrobiło jej się słabo na widok mnóstwa krwi i zwłok chłopaka. W tym momencie dziewczyna znienawidziła ludzi, którzy pod wpływem wsiadają za kierownicę, jednocześnie szkoda jej było tego chłopaka, który niczemu nie był winien. Wreszcie nastąpiła jej kolej przejazdu. Po dziesięciu minutach Milosz parkował pod kinem. Cała trójka udała się do środka budynku, a później poszła kupić bilety.
-To na co idziemy?-spytał Miłosz
-Może ''Mój biegun''-zaproponowała Julka
-Nie. wolę ''Carrie''
-Nie tylko nie to. Zróbmy głosowanie. Ja jestem za ''Mój biegun''-powiedziała podnosząc rękę w górę.
Miłosz podniósł rękę za ''Carrie'' i spojrzał na brata przenikliwym wzrokiem, a on powoli już podnosił rękę, kiedy Julka przeszyła go swoim morderczym wzrokiem i powiedziała:
-I ty Szymonku przeciwko mnie?
-Juleńko tak jakoś wyszło.-odpowiedział po czym podniósł rękę ku górze.
Po zakupionych biletach poszli kupić jeszcze popcorn i cole. Julka po złożonym zamówieniu już chciała zapłacić, wyciągnęła portfel ze swojej torebki i wyjęła pieniądze, kiedy Szymon ją powstrzymał i powiedział:
-To ja powinienem zapłacić, a nie ty. Schowaj te pieniądze.-powiedział stanowczo.
-Skora tak mówisz to proszę bardzo.
Chwilę później byli już na sali i czekali na film powoli jedząc popcorn. Po piętnastu minutach reklam horror się rozpoczął. Julka siedziała pomiędzy chłopakami. Kilka razy, gdy były jakieś straszne momenty dziewczyna na złość Szymonowi przytulała się do Miłosza. Julka ogólnie nie bała się takich filmów ale niektóre momenty ją przerażały. Później Szymon, Julka i Miłosz poszli coś przekąsić. Chłopaki zamówi ogromne hamburgery. Julia natomiast wzięła małą porcje frytek.
-Smacznego-odparła dziewczyna.
-Dziękujemy powiedzieli równocześnie.
-Jak ci się podobał film?-spytał Miłosz
-Nie podobał mi się wcale i następnym razem ja wybieram, co będziemy oglądać.
-Jula nie po to zagłosowałem, że to mamy oglądać. Żebyś w strasznych momentach przytulała się do Miłosza.
-Przecież wiem, że po to wybrałeś ten film i specjalnie się do ciebie nie przytulałam, a zwłaszcza po tym jaki cyrk odstawiłeś u Tomka.
-A co ja takiego zrobiłem?-spytał zdziwiony.
-Dobra skończcie ten temat i jedzcie, bo już jedziemy.
Kilka minut później wszystko było już zjedzone, a oni udali się do samochodu. Tym razem Julka usiadła na przodzie, a Szymon na tyle. Dziewczyna zmęczona całym dniem, oparła się o szybę i zasnęła. Po godzinie byli już pod domem Julki. Szymon wysiadł z auta, otworzył drzwi od strony pasażera przez co Julia mało nie wypadła , bo była oparta o szybę, ale trzymał ją pas.
-Jula wstawaj. Jesteś już w domu.
-Co?-spytała zaspana.-A w domu. Zanieś mnie, bo nie chce mi się wstać.
-Miłosz zaniesiesz ją pod drzwi?
Po tych słowach chłopak wziął ją tak jak pan młody swoją żonę przenosząc przez próg domu. Gdy stał już pod drzwiami, postawił ją na nogi, pożegnał się i odszedł.
-Dzięki.-krzyknęła za nim.
Chłopak, gdy tylko wsiadł do samochodu, odjechał z piskiem opon, a do młodszego brata powiedział:
No braciszku powinieneś lepiej traktować tak wspaniałą dziewczynę, bo kiedyś może tego wszystkiego nie wytrzymać i cię zostawić. A wtedy ja, no właśnie co ja? Ja i ...
Nie dokończył, bo usłyszał ciche chrapanie Szymka.
-Może, to i lepiej, że tego nie słyszałeś.-powiedział sam do siebie ledwo słyszalnym głosem.
-------------------------------------------
No nareszcie dodałam nową notkę. Mam nadzieję, że się spodoba ;) Wczoraj u mnie na wsi ktoś potrącił motorzystę, ale tutaj to było odwrotnie, bo ten co potrącił był trzeźwy. Co by tu jeszcze powiedzieć? Nie wiem. No, to ja lecę, bo muszę napisać jeszcze referat na biologie ;\ Do napisania ;)
sobota, 12 października 2013
Rozdział 21
-No wreszcie, pojechali, a ten Szymon, to jakoś dziwnie się zachowywał.
-No dziwnie, dziwnie. Tu mogę przyznać ci rację. "Co, to miało być, to co przed chwilą widziałem."-powiedziała z ironią w głosie, a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.-Dasz mi coś do picia, a później mnie odprowadzisz?
-Ok. To chodź do domu.
Po chwili oboje już byli w kuchni. Wer po krótkich błaganiach dała się namówić na gorącą herbatę. W czasie, gdy pili ciepły napój do kuchni wszedł pan Stefan, zaciekawiony kto przed chwilą był na podwórku i dlaczego nie ma Julki. Weronika pokrótce o wszystkim opowiedziała. Pan Stefan uśmiał się z tego całego zdarzenia i podsumował, to krótko "jak dzieci". Tomek i Wer poczuli się troszkę urażeni. Jednak krótko, to trwało i już po chwili rozmawiali dalej. Gdy oboje skończyli pić herbatę Wer spojrzała na zegarek i aż się przestraszyła.
-O Boziu jak jest już późno, rodzice mnie zabiją.-powiedziała spanikowana.-Odprowadzisz mnie?
-Dobra, to chodź weźmiemy konia będzie szybciej. Weźmiemy Bataliona.
-Tego olbrzyma?-spytała
-Tak właśnie niego. Tylko musisz trochę poczekać, bo muszę założyć mu ogłowie i trochę oczyścić.
Po pięciu minutach ogier stał już przed stajnią i był gotowy do jazdy.
-To, co wsiadaj.-powiedział.
-Ale ja nigdy na koniu nie siedziałam, a na dodatek jak mam wsiąść na, to monstrum skoro on nawet siodła nie ma założonego.
-Podsadzę cię.
Chwilę później dziewczyna siedziała już na grzbiecie, a Tomek powoli szedł obok prowadząc Bataliona w stronę domu Wer.
-Skąd wiesz, że dobrze idziesz?-spytała
-Nie wiem, ale skoro nic nie mówisz, to znaczy, że chyba dobrze idę. A tak ogólnie, to przesuń się do tyłu, bo jak będziemy tak szli, to do rana nie dojdziemy.
Już po chwili jednym skokiem wdrapał się na grzbiet olbrzyma.
-No, to teraz trzymaj się mnie.
Minute później przeszli ze stępa w spokojny kłusik. Weronika pomimo tego, że po raz pierwszy siedziała na końskim grzbiecie bardzo dobrze sobie radziła i nawet tak bardzo jej nie podrzucało. Tomek widząc, że dobrze jej szło, przeszedł do galopu. Wer przestraszona zmianą chodu złapała się mocno chłopaka i krzyknęła:
-Zwolnij, bo spadnę!!!
-Trzymaj się mocno, dociśnij nogi do boków Bataliona i przede wszystkim rozluźnij się, i wczuj się w ruchy konia.
-Wczuć?!
-Tak wczuć. Odchyl się trochę do tyłu i spróbuj ruszać się wraz z ruchem konia. Musisz tak jakby posuwać się w przód i w tył.
-Posuwać?! Dlaczego mam z tym dziwne skojarzenia?!
-A już myślałem, że tylko chłopki mają taki głupie skojarzenia, a tu masz, niespodzianka.
Galopowali tak jeszcze chwilę i przeszli do kłusa, a później do stępa. Batalion zmęczył się trochę galopem, dlatego stęp dobrze mu zrobił. Widzieli już z oddali szereg lamp oświetlających drogę. Jechali powoli, mijali dom za domem aż w końcu Wero kazała się zatrzymać. Stanęli przed dość dużym żółtym domem z czerwoną dachówką, którego otaczał piękny ogródek, ogrodzony czarnym dość niskim płotem. Na jednej ze ścian domu zaczął rosnąć bluszcz, który pięknie komponował się z resztą. Tomek zsiadł jako pierwszy i pomógł Weronice. Dziewczyna, gdy tylko stanęła na ziemi nogi się pod nią ugięły i lekko się zachwiała, ale chłopak złapał ją w porę.
-Nic ci nie jest?-spytał.
-Nie tylko mam nogi jak z waty, ale nie dziwię się skoro pierwszy raz jestem na koniu i to jeszcze na oklep, i od razu trzy chody zaliczyłam.
-Dobrze sobie poradziłaś jak na twój pierwszy raz.
-Wiem.-powiedziała po czym pogłaskała Bataliona.-To, co odprowadzisz mnie pod drzwi czy będziemy tak tu stać?
-No dobrze, to chodź.-odpowiedział.
Gdy byli już pod wejściem do domu, pożegnali się ze sobą, a później Tomek podszedł do ogiera, zgrabnie na niego wskoczył i odjechał.
---------------------------------------------
No więc tak Bezimienny Oligatorze wreszcie się doczekałaś. Tak późno, to ja rozdziału chyba nie wstawiałam. Mam nadzieje, że się spodoba. A ja muszę lecieć się kąpać ;) No, to tak ograniczyłam dialogi do minimum, ale i tak jest ich chyba więcej od tekstu ciągłego ;) Ja inaczej nie potrafię pisać i nawet jak bym chciała, to dialogów i tak będzie więcej.
-No dziwnie, dziwnie. Tu mogę przyznać ci rację. "Co, to miało być, to co przed chwilą widziałem."-powiedziała z ironią w głosie, a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.-Dasz mi coś do picia, a później mnie odprowadzisz?
-Ok. To chodź do domu.
Po chwili oboje już byli w kuchni. Wer po krótkich błaganiach dała się namówić na gorącą herbatę. W czasie, gdy pili ciepły napój do kuchni wszedł pan Stefan, zaciekawiony kto przed chwilą był na podwórku i dlaczego nie ma Julki. Weronika pokrótce o wszystkim opowiedziała. Pan Stefan uśmiał się z tego całego zdarzenia i podsumował, to krótko "jak dzieci". Tomek i Wer poczuli się troszkę urażeni. Jednak krótko, to trwało i już po chwili rozmawiali dalej. Gdy oboje skończyli pić herbatę Wer spojrzała na zegarek i aż się przestraszyła.
-O Boziu jak jest już późno, rodzice mnie zabiją.-powiedziała spanikowana.-Odprowadzisz mnie?
-Dobra, to chodź weźmiemy konia będzie szybciej. Weźmiemy Bataliona.
-Tego olbrzyma?-spytała
-Tak właśnie niego. Tylko musisz trochę poczekać, bo muszę założyć mu ogłowie i trochę oczyścić.
Po pięciu minutach ogier stał już przed stajnią i był gotowy do jazdy.
-To, co wsiadaj.-powiedział.
-Ale ja nigdy na koniu nie siedziałam, a na dodatek jak mam wsiąść na, to monstrum skoro on nawet siodła nie ma założonego.
-Podsadzę cię.
Chwilę później dziewczyna siedziała już na grzbiecie, a Tomek powoli szedł obok prowadząc Bataliona w stronę domu Wer.
-Skąd wiesz, że dobrze idziesz?-spytała
-Nie wiem, ale skoro nic nie mówisz, to znaczy, że chyba dobrze idę. A tak ogólnie, to przesuń się do tyłu, bo jak będziemy tak szli, to do rana nie dojdziemy.
Już po chwili jednym skokiem wdrapał się na grzbiet olbrzyma.
-No, to teraz trzymaj się mnie.
Minute później przeszli ze stępa w spokojny kłusik. Weronika pomimo tego, że po raz pierwszy siedziała na końskim grzbiecie bardzo dobrze sobie radziła i nawet tak bardzo jej nie podrzucało. Tomek widząc, że dobrze jej szło, przeszedł do galopu. Wer przestraszona zmianą chodu złapała się mocno chłopaka i krzyknęła:
-Zwolnij, bo spadnę!!!
-Trzymaj się mocno, dociśnij nogi do boków Bataliona i przede wszystkim rozluźnij się, i wczuj się w ruchy konia.
-Wczuć?!
-Tak wczuć. Odchyl się trochę do tyłu i spróbuj ruszać się wraz z ruchem konia. Musisz tak jakby posuwać się w przód i w tył.
-Posuwać?! Dlaczego mam z tym dziwne skojarzenia?!
-A już myślałem, że tylko chłopki mają taki głupie skojarzenia, a tu masz, niespodzianka.
Galopowali tak jeszcze chwilę i przeszli do kłusa, a później do stępa. Batalion zmęczył się trochę galopem, dlatego stęp dobrze mu zrobił. Widzieli już z oddali szereg lamp oświetlających drogę. Jechali powoli, mijali dom za domem aż w końcu Wero kazała się zatrzymać. Stanęli przed dość dużym żółtym domem z czerwoną dachówką, którego otaczał piękny ogródek, ogrodzony czarnym dość niskim płotem. Na jednej ze ścian domu zaczął rosnąć bluszcz, który pięknie komponował się z resztą. Tomek zsiadł jako pierwszy i pomógł Weronice. Dziewczyna, gdy tylko stanęła na ziemi nogi się pod nią ugięły i lekko się zachwiała, ale chłopak złapał ją w porę.
-Nic ci nie jest?-spytał.
-Nie tylko mam nogi jak z waty, ale nie dziwię się skoro pierwszy raz jestem na koniu i to jeszcze na oklep, i od razu trzy chody zaliczyłam.
-Dobrze sobie poradziłaś jak na twój pierwszy raz.
-Wiem.-powiedziała po czym pogłaskała Bataliona.-To, co odprowadzisz mnie pod drzwi czy będziemy tak tu stać?
-No dobrze, to chodź.-odpowiedział.
Gdy byli już pod wejściem do domu, pożegnali się ze sobą, a później Tomek podszedł do ogiera, zgrabnie na niego wskoczył i odjechał.
---------------------------------------------
No więc tak Bezimienny Oligatorze wreszcie się doczekałaś. Tak późno, to ja rozdziału chyba nie wstawiałam. Mam nadzieje, że się spodoba. A ja muszę lecieć się kąpać ;) No, to tak ograniczyłam dialogi do minimum, ale i tak jest ich chyba więcej od tekstu ciągłego ;) Ja inaczej nie potrafię pisać i nawet jak bym chciała, to dialogów i tak będzie więcej.
sobota, 5 października 2013
Rozdział 20
-Dobre te kanapki-powiedziała Weronika
-No dobre-odpowiedziała Julka z pełną buzią
-Ubrudziłaś się na twarzy.-odparł Tomek
-Gdzie?-spytała próbując się wytrzeć.
-Tutaj-odparł po czym dotykając prawą dłonią policzka dziewczyny starł mamą plamkę masła.
-Panie uprzejmy nie musiałeś tego robić. Wystarczyłoby gdybyś powiedział gdzie mam, to masło. Jestem dużo dziewczynką i potrafię się wytrzeć.
-Dobrze następnym razem duża dziewczynka zrobi, to sama.-powiedział i oboje wybuchnęli śmiechem.
-Dobra koniec tego. Tomek ty lepiej powiedz, co tam u ciebie.-odrzekła Wer.
-A po staremu, tak jak zawsze zmieniłem tylko miejsce zamieszkania, ale jest okey.
-A gdzie będziesz chodził do szkoły po wakacjach?-spytała Julka
-Do gimnazjum na Biszmarskiej. Klasa IIIb
-Czyli będziesz w jednej klasie z nami.-powiedziała Weronika.-Ale czegoś tu nie rozumiem skoro masz 16 lat, to z jakiej paki chodzisz do trzeciej gimnazjum?
-No, bo rodzice mieli wypadek jak ja byłem w trzeciej klasie. No jak się o tym dowiedziałem totalnie się załamałem i nie zdałem, ale nie chcę juz o tym mówić.
Kolejna godzina upłynęła bardzo szybko. Cała trójka spędziła ja na rozmowie, rożnych grach i śmiesznych zabawach. W pewnym momencie do pokoju wszedł pan Stefan i powiedział:
-No załoga zbierać się konie już sprowadzone. Teraz idźcie je nakarmić.
Po chwili cała trójka była już w stajni i każdy zajmował się już wcześniej przydzielonymi sobie końmi. Około godziny później wszystko było już zrobione.
-Wera sprawdź, która jest godzina, ale nie mów tego na głos. Ja obstawiam 19.48. Tomek, a ty?
-19.37
-Jest godzina 19.50
-Wygrałam.-powiedziała ucieszona.-Za kare biegniesz trzy kółka wokół domu ze mną na barana.-odrzekła ze złośliwym uśmieszkiem.
-To niesprawiedliwe.
Dwie minuty później chłopak biegł z Julką na plecach wokół domu. Pierwsze kółko poszło łatwo i nie sprawiło Tomkowi żadnych kłopotów. Drugie trochę wolniej, ale chłopak biegł dalej. Zostało już ostatnie okrążenie, które Tomek również przebiegł bez najmniejszych trudności. Julia zawiedziona swoim pomysłem, zmusiła chłopaka do przebiegnięcia całego dystansu najszybciej jak tylko potrafi. Później zdała sobie sprawę, że to był jednak zły pomysł, ponieważ za bardzo ją podrzucało i kilka razy omal nie spadła. Po kilku minutach zadanie zostało wykonane równie dobrze jak poprzednio, a nawet jeszcze lepiej.
-Dobra udało ci się. Teraz biegnij do Wery.
Później, gdy byli już blisko dziewczyny Tomek tuż przed nią potknął się i obalił, a Julka poleciała z nim.
-Złaź ze mnie, bo mnie udusisz.-wysyczał.
-Dobra już, już.-powiedziała po czym sturlała się z pleców chłopaka i oboje leżeli obok siebie głośno się śmiejąc.
-Czy o to ci chodziło?-spytał przekręcając się bokiem do Julki
-Nie zupełnie mi o to chodziło.-odpowiedziała również przekręcając się na bok.
-Ja mam bardzo dobrą kondycje i to bieganie nawet na dobre mi wyszło.
Całej tej sytuacji przyglądała się Weronika, na którą nie zwracali uwagi i nadal leżeli wpatrując się w siebie. W tym momencie pod bramę podjechało czarne BMW. Wer nie zwracając uwagi na nadal leżących i śmiejących się, podeszła do bramy, bo była zaciekawiona kto przyjechał. Z samochodu wyszli dwaj chłopacy: Szymon i Miłosz (starszy brat)
-Gdzie jest Jula?-zapytał Szymek.
-Chodź zaprowadze was.
Po chwili stali nad łaskoczącymi się Tomkiem i Julką, którzy moment później usłyszeli głośne yhy
-Dziewczyna widząc Szymona natychmiast wstała i to samo nakazała Tomkowi.
-Hej. Tomek jestem.-powiedział wyciągając dłoń kolejno do obu chłopaków.
-Szymon, Miłosz-usłyszał w odpowiedzi.
-Która jest godzina?-powiedziała zakłopotana.
-Odpowiednia. To się nazywa praca.-spytał zdenerwowany
-Kochanie przepraszam cię. Zupełnie zapomniałam.
-Co, to miało być, to co przed chwilą widziałem.
-To nic. Ja tylko wygłupiałam się z Tomkiem. Nie miej mi tego za złe. Dawno się z nim nie widziałam.
-Sory, że się wtrącę, ale kim wy jesteście?-spytał zdezorientowany Tomek
-Jestem chłopakiem Julki, a to jest mój brat. Jula chciałem cię zabrać do kina, ale widzę, że lepiej się bawisz beze mnie.
-Nie ja chcę jechać z tobą do kina, ale jestem nieodpowiednio ubrana, a poza tym nie mogę zostawić Weroniki samej.
-Ja sobie poradzę Tomek mnie odprowadzi, a wy już idźcie.-powiedziała po czym wyprowadziła całą trójkę
z podwórka i wepchnęła ich do samochodu.
--------------------------------------------------
No więc macie kolejny rozdział. Julka i Szymon trochę się pokłócili. No i co by tu jeszcze napisać? Wena mi się skończyła. Nie wiem, co dalej napisać. Dzisiaj mi się nudziło więc trochę porysowałam.
No, to chyba tyle moich bazgrołek, których mam jeszcze więcej;)
-No dobre-odpowiedziała Julka z pełną buzią
-Ubrudziłaś się na twarzy.-odparł Tomek
-Gdzie?-spytała próbując się wytrzeć.
-Tutaj-odparł po czym dotykając prawą dłonią policzka dziewczyny starł mamą plamkę masła.
-Panie uprzejmy nie musiałeś tego robić. Wystarczyłoby gdybyś powiedział gdzie mam, to masło. Jestem dużo dziewczynką i potrafię się wytrzeć.
-Dobrze następnym razem duża dziewczynka zrobi, to sama.-powiedział i oboje wybuchnęli śmiechem.
-Dobra koniec tego. Tomek ty lepiej powiedz, co tam u ciebie.-odrzekła Wer.
-A po staremu, tak jak zawsze zmieniłem tylko miejsce zamieszkania, ale jest okey.
-A gdzie będziesz chodził do szkoły po wakacjach?-spytała Julka
-Do gimnazjum na Biszmarskiej. Klasa IIIb
-Czyli będziesz w jednej klasie z nami.-powiedziała Weronika.-Ale czegoś tu nie rozumiem skoro masz 16 lat, to z jakiej paki chodzisz do trzeciej gimnazjum?
-No, bo rodzice mieli wypadek jak ja byłem w trzeciej klasie. No jak się o tym dowiedziałem totalnie się załamałem i nie zdałem, ale nie chcę juz o tym mówić.
Kolejna godzina upłynęła bardzo szybko. Cała trójka spędziła ja na rozmowie, rożnych grach i śmiesznych zabawach. W pewnym momencie do pokoju wszedł pan Stefan i powiedział:
-No załoga zbierać się konie już sprowadzone. Teraz idźcie je nakarmić.
Po chwili cała trójka była już w stajni i każdy zajmował się już wcześniej przydzielonymi sobie końmi. Około godziny później wszystko było już zrobione.
-Wera sprawdź, która jest godzina, ale nie mów tego na głos. Ja obstawiam 19.48. Tomek, a ty?
-19.37
-Jest godzina 19.50
-Wygrałam.-powiedziała ucieszona.-Za kare biegniesz trzy kółka wokół domu ze mną na barana.-odrzekła ze złośliwym uśmieszkiem.
-To niesprawiedliwe.
Dwie minuty później chłopak biegł z Julką na plecach wokół domu. Pierwsze kółko poszło łatwo i nie sprawiło Tomkowi żadnych kłopotów. Drugie trochę wolniej, ale chłopak biegł dalej. Zostało już ostatnie okrążenie, które Tomek również przebiegł bez najmniejszych trudności. Julia zawiedziona swoim pomysłem, zmusiła chłopaka do przebiegnięcia całego dystansu najszybciej jak tylko potrafi. Później zdała sobie sprawę, że to był jednak zły pomysł, ponieważ za bardzo ją podrzucało i kilka razy omal nie spadła. Po kilku minutach zadanie zostało wykonane równie dobrze jak poprzednio, a nawet jeszcze lepiej.
-Dobra udało ci się. Teraz biegnij do Wery.
Później, gdy byli już blisko dziewczyny Tomek tuż przed nią potknął się i obalił, a Julka poleciała z nim.
-Złaź ze mnie, bo mnie udusisz.-wysyczał.
-Dobra już, już.-powiedziała po czym sturlała się z pleców chłopaka i oboje leżeli obok siebie głośno się śmiejąc.
-Czy o to ci chodziło?-spytał przekręcając się bokiem do Julki
-Nie zupełnie mi o to chodziło.-odpowiedziała również przekręcając się na bok.
-Ja mam bardzo dobrą kondycje i to bieganie nawet na dobre mi wyszło.
Całej tej sytuacji przyglądała się Weronika, na którą nie zwracali uwagi i nadal leżeli wpatrując się w siebie. W tym momencie pod bramę podjechało czarne BMW. Wer nie zwracając uwagi na nadal leżących i śmiejących się, podeszła do bramy, bo była zaciekawiona kto przyjechał. Z samochodu wyszli dwaj chłopacy: Szymon i Miłosz (starszy brat)
-Gdzie jest Jula?-zapytał Szymek.
-Chodź zaprowadze was.
Po chwili stali nad łaskoczącymi się Tomkiem i Julką, którzy moment później usłyszeli głośne yhy
-Dziewczyna widząc Szymona natychmiast wstała i to samo nakazała Tomkowi.
-Hej. Tomek jestem.-powiedział wyciągając dłoń kolejno do obu chłopaków.
-Szymon, Miłosz-usłyszał w odpowiedzi.
-Która jest godzina?-powiedziała zakłopotana.
-Odpowiednia. To się nazywa praca.-spytał zdenerwowany
-Kochanie przepraszam cię. Zupełnie zapomniałam.
-Co, to miało być, to co przed chwilą widziałem.
-To nic. Ja tylko wygłupiałam się z Tomkiem. Nie miej mi tego za złe. Dawno się z nim nie widziałam.
-Sory, że się wtrącę, ale kim wy jesteście?-spytał zdezorientowany Tomek
-Jestem chłopakiem Julki, a to jest mój brat. Jula chciałem cię zabrać do kina, ale widzę, że lepiej się bawisz beze mnie.
-Nie ja chcę jechać z tobą do kina, ale jestem nieodpowiednio ubrana, a poza tym nie mogę zostawić Weroniki samej.
-Ja sobie poradzę Tomek mnie odprowadzi, a wy już idźcie.-powiedziała po czym wyprowadziła całą trójkę
z podwórka i wepchnęła ich do samochodu.
--------------------------------------------------
No więc macie kolejny rozdział. Julka i Szymon trochę się pokłócili. No i co by tu jeszcze napisać? Wena mi się skończyła. Nie wiem, co dalej napisać. Dzisiaj mi się nudziło więc trochę porysowałam.
No, to chyba tyle moich bazgrołek, których mam jeszcze więcej;)
czwartek, 3 października 2013
Informacja
Dodałam zdjęcia i opisy Doroty, Sławka, Justyny, Stefana i Tomka, które znajdziecie w zakładce bohaterowie. Chciałam Wam także podziękować :* Moje opowiadanie ma już ponad cztery tysiące wyświetleń. Bez Was nie było by to możliwe. Następny rozdział już w drodze ;)
sobota, 28 września 2013
Rozdzial 19
-Tomek!-powiedziała po czym uwolniła chłopaka z uścisku.
-Tak, to ja. Dawno ciebie nie widziałem. Co tu robisz?
-Będę tu pracować. A ty skąd się tu wziąłeś?
-Ja tu mieszkam, a Ciszewscy są moimi wujkami.
-A twoi rodzice?-spytała Weronika.
-Zginęli w wypadku.-odpowiedział opuszczając głowę w dół.
-Nie wiedziałam. Przepraszam.
-Nie masz za co.
-A co to za koń w transporterze?-zapytała zaciekawiona Julka.
-To klacz arabska Zemsta. Razem z ciocią odkupiliśmy ją od handlarza, ale nie wiem czy coś z niej będzie, bo, to jest po prostu diabeł, a nie koń.
-Ja ją wyleczę-odparła niepewnie Julia.
-Ta, prędzej ona tobie coś zrobi niż ty ją oswoisz.-odpowiedział chłopak
-Zobaczymy. Może ona po prostu boi się nowego otoczenia.-powiedziała-Wyprowadzisz ją.
-Dobrze, ale nie podchodź, bo ja ledwo daje z nią radę.
Po chwili Tomek wyszedł z karą klaczą, która ledwo, co dała się utrzymać w ręku i co kawałek próbowałą się wyrwać.
-Spokojnie.-próbował ją uspokoić.
W tym momencie do Zemsty podeszła Julka, a ta głośno zarżała i stanęła na tylnych kończynach kilka razy opadając na ziemie i powtarzając tę czynność od początku.
Jula uważaj-powiedziała Wer przyglądając się tej sytuacji z boku.
-Dobra.-odpowiedziała.-Spokojnie malutka spokojnie.-odparła, podnosząc rękę ku górze i opuszczając ją powoli.-Tomek daj mi ją i odejdź na bok.
Chłopak posłusznie wykonał polecenie dziewczyny i stanął obok Weroniki. Klacz po chwili stała już nieco spokojniej, ale nadal była troszkę nerwowa.
-Julka jak to...-zaczęła Wera
-Cicho, bo ją przestraszysz. Jak masz jeszcze, to jabłko, to podejdź tu powoli.-odrzekła głaskając miękkie chrapy klaczy.
Moment później przyjaciółki były już obok siebie i karmiły Zemstę.
-Tomek podejdź tu jeśli chcesz.
Gdy chłopak pojawił się w pobliżu arabki ta zaczęła grzebać przednimi nogami w ziemi, opuszczała i podnosić głowe
-Spokojnie piękna, Tomeczek nic ci nie zrobi.-powiedziała Weronika.
Po tych słowach Tomek delikatnie pogłaskał klacz i z niewielkim trudem odprowadził ją do stajni.
-Julka jak ty, to zrobiłaś przecież, to był istny wariat, a nie koń, a przy tobie się uspokoiła.
-Nie wiem. Jakoś tak po prostu wyszło, a może, to tylko chwilowe. Może ona po prostu bała się nowego otoczenia albo coś ją wystraszyło.
-Może, ale ja tego nie wiem.
Po kilku minutach Tomek był z powrotem i cała trójka udała się do domu, i usiadła przy stole w kuchni, gdzie znajdowali się pan Stefan i pani Justyna.
-Wujku, Julka ujarzmiła dziką bestie.
-O proszę. Ciekawe tylko czy to nie jest chwilowe.
-Panie Ste... Twu Stefanie czy mogłabym opiekować się tą klaczą?-spytała Julka
-Jasne jeżeli dasz radę, to nie ma problemu.
-Dziękuje.
-Chcecie może herbatę i jakieś kanapki?-zapytała pani Justyna.
-Nie jesteśmy..-zaczęła Julka, ale Wer zgrabnie i niewidocznie szturchnęła ją łokciem w bok i dokończyła za nią.
-No pewnie umieramy z głodu w końcu jest już godzina...-spojrzała na zegarek.- Godzina siedemnasta trzydzieści.
-Dobrze ciociu, to my pójdziemy do mojego pokoju i tam nam wszystko przyniesiesz jeżeli to nie kłopot.
-Ok.
------------------------------------------
No w końcu jest ten rozdział. Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale, to wszystko przez tą szkołę, która jest doskonałym pochłaniaczem czasu. Notka jak dla mnie może być, ale pisało się ją strasznie, bo kompletnie nie wiedziałam jak, to napisać. No ale jakoś się udało. Ale jestem zmęczona, musiałam dzisiaj cały dom sprzątać i trochę mi się z tym zeszło. Gdyby mama była w domu, to ona by, to zrobiła a że jej nie ma, to wszystkie obowiązki spadły na mnie. No nic z mojej strony, to wszystko i życzę Wam miłego czytania, a mi został jeszcze cały zlew garów do pozmywania :\
KTO SIĘ SPODZIEWAŁ, ŻE TEN CHŁOPAK, TO BĘDZIE TEN SAM TOMEK Z PAMIĘTNIKA?
-Tak, to ja. Dawno ciebie nie widziałem. Co tu robisz?
-Będę tu pracować. A ty skąd się tu wziąłeś?
-Ja tu mieszkam, a Ciszewscy są moimi wujkami.
-A twoi rodzice?-spytała Weronika.
-Zginęli w wypadku.-odpowiedział opuszczając głowę w dół.
-Nie wiedziałam. Przepraszam.
-Nie masz za co.
-A co to za koń w transporterze?-zapytała zaciekawiona Julka.
-To klacz arabska Zemsta. Razem z ciocią odkupiliśmy ją od handlarza, ale nie wiem czy coś z niej będzie, bo, to jest po prostu diabeł, a nie koń.
-Ja ją wyleczę-odparła niepewnie Julia.
-Ta, prędzej ona tobie coś zrobi niż ty ją oswoisz.-odpowiedział chłopak
-Zobaczymy. Może ona po prostu boi się nowego otoczenia.-powiedziała-Wyprowadzisz ją.
-Dobrze, ale nie podchodź, bo ja ledwo daje z nią radę.
Po chwili Tomek wyszedł z karą klaczą, która ledwo, co dała się utrzymać w ręku i co kawałek próbowałą się wyrwać.
-Spokojnie.-próbował ją uspokoić.
W tym momencie do Zemsty podeszła Julka, a ta głośno zarżała i stanęła na tylnych kończynach kilka razy opadając na ziemie i powtarzając tę czynność od początku.
Jula uważaj-powiedziała Wer przyglądając się tej sytuacji z boku.
-Dobra.-odpowiedziała.-Spokojnie malutka spokojnie.-odparła, podnosząc rękę ku górze i opuszczając ją powoli.-Tomek daj mi ją i odejdź na bok.
Chłopak posłusznie wykonał polecenie dziewczyny i stanął obok Weroniki. Klacz po chwili stała już nieco spokojniej, ale nadal była troszkę nerwowa.
-Julka jak to...-zaczęła Wera
-Cicho, bo ją przestraszysz. Jak masz jeszcze, to jabłko, to podejdź tu powoli.-odrzekła głaskając miękkie chrapy klaczy.
Moment później przyjaciółki były już obok siebie i karmiły Zemstę.
-Tomek podejdź tu jeśli chcesz.
Gdy chłopak pojawił się w pobliżu arabki ta zaczęła grzebać przednimi nogami w ziemi, opuszczała i podnosić głowe
-Spokojnie piękna, Tomeczek nic ci nie zrobi.-powiedziała Weronika.
Po tych słowach Tomek delikatnie pogłaskał klacz i z niewielkim trudem odprowadził ją do stajni.
-Julka jak ty, to zrobiłaś przecież, to był istny wariat, a nie koń, a przy tobie się uspokoiła.
-Nie wiem. Jakoś tak po prostu wyszło, a może, to tylko chwilowe. Może ona po prostu bała się nowego otoczenia albo coś ją wystraszyło.
-Może, ale ja tego nie wiem.
Po kilku minutach Tomek był z powrotem i cała trójka udała się do domu, i usiadła przy stole w kuchni, gdzie znajdowali się pan Stefan i pani Justyna.
-Wujku, Julka ujarzmiła dziką bestie.
-O proszę. Ciekawe tylko czy to nie jest chwilowe.
-Panie Ste... Twu Stefanie czy mogłabym opiekować się tą klaczą?-spytała Julka
-Jasne jeżeli dasz radę, to nie ma problemu.
-Dziękuje.
-Chcecie może herbatę i jakieś kanapki?-zapytała pani Justyna.
-Nie jesteśmy..-zaczęła Julka, ale Wer zgrabnie i niewidocznie szturchnęła ją łokciem w bok i dokończyła za nią.
-No pewnie umieramy z głodu w końcu jest już godzina...-spojrzała na zegarek.- Godzina siedemnasta trzydzieści.
-Dobrze ciociu, to my pójdziemy do mojego pokoju i tam nam wszystko przyniesiesz jeżeli to nie kłopot.
-Ok.
------------------------------------------
No w końcu jest ten rozdział. Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale, to wszystko przez tą szkołę, która jest doskonałym pochłaniaczem czasu. Notka jak dla mnie może być, ale pisało się ją strasznie, bo kompletnie nie wiedziałam jak, to napisać. No ale jakoś się udało. Ale jestem zmęczona, musiałam dzisiaj cały dom sprzątać i trochę mi się z tym zeszło. Gdyby mama była w domu, to ona by, to zrobiła a że jej nie ma, to wszystkie obowiązki spadły na mnie. No nic z mojej strony, to wszystko i życzę Wam miłego czytania, a mi został jeszcze cały zlew garów do pozmywania :\
KTO SIĘ SPODZIEWAŁ, ŻE TEN CHŁOPAK, TO BĘDZIE TEN SAM TOMEK Z PAMIĘTNIKA?
sobota, 14 września 2013
;)
Hej. Sory, że tak długo nie dodaje notki ale jestem chora, a poza tym szkoła i nie mam zbytnio czasu, ale teraz jest weekend i postaram się coś wymyślić ;) Chcecie zdjęcia moich zwierzaków, jeśli tak, to piszcie w komciach.
wtorek, 3 września 2013
Rozdział 18
-To, co idziemy?-spytała Weronika.
-Tak.-odpowiedziała Julka-po chwili dało się usłyszeć dźwięk telefonu, który dzwonił w kieszeni
-No odbierz.-powiedziała Wera
-No już. Halo. Szymek, co tam.
-Misiu, co dzisiaj robisz? Miałabyś ochotę pójść do kina?
-Kina? Chętnie bym poszła, ale dzisiaj chyba nie dam rady.-odrzekła, a Weronika spojrzała na nią z dziwną miną.
-Jak to nie dasz rady?-szepnęła.
-Dlaczego?-odparł smutno-To, co ty robisz?
-Idę do stadniny koni. Będę tam pracować chcę się dowiedzieć, co i jak.
-Aha, a nie wyrobisz się do dwudziestej?
-Zobaczę, jak coś, to przyjedź do Ciszewskich z sąsiedniej wsi, a tak w ogóle kto nas zawiezie?
-Mój brat. Dobra, to ja kończę. Do zobaczenia.
-Pa, pa.
Po zakończonej rozmowie dziewczyny wreszcie ruszyły w drogę. Po około dwudziestu minutach marszu dotarły na miejsce. Stanęły przed bramą i zadzwoniły dzwonkiem. Po chwili z domu wyszedł mężczyzna po czterdziestce, lekko siwy. Ubrany był w spodnie dżinsowe i koszule w kratkę.
-Weronika, Julia?-spytał
-Tak, to my.-odpowiedziały
Możecie mówić do mnie Stefan, nie lubię jak ktoś zwraca się do mnie na "pan". Mojej żony i siostrzeńca jeszcze nie ma, więc chodźcie oprowadzę was po stajni.
-Dobrze odparła Julka.
Już po chwili byli na miejscu. Stefan wszystko po kolei pokazywał.
-Tu jest siodlarnia.-mówił.-A tu paszarnia, a tam dalej pokój dla personelu i właścicieli koni. Jednym słowem wszystkich, którzy są związani z tym miejscem.
-Można tam siedzieć i pić herbatkę i są tam szafki na rzeczy prywatne. Prawda?-spytała Weronika.
-Tak, tak masz rację, to jest właśnie miejsce do tego celu przeznaczone. No dobra, a teraz pokarzę wam konie.
-Zacznijmy od lewej strony.-powiedziała Julia.
-Dobrze. No więc tak Newada, Mira, Nel, Pasja, Burza, Milka, Gracja i Juli [Dżuli]
-Ale śliczne.- powiedziała Weronika-A wszystkie są wasze? Czy są jakieś na hotelu?
-Pasja, Milka i Nel, a reszta nasza.-odpowiedział Stefan-Teraz druga strona. Piorun, Ramzes, Batalion, Demon, Czakers, Karmazyn, Cwaniak, Zefir, Lucky. Na hotelu są Ramzes, Cwaniak i Czakers. Pokażę wam jeszcze gdzie trzymamy źrebaki, gdzie wypuszczamy konie no i miejsce do ćwiczeń. Chwilę później byli już u młodych koni.
-To są Ruda, Magia i Jumper.
-Są śliczne, a mam pytanie, o której godzinie mamy tu przychodzić?-spytała Julia.
-Rano możecie przychodzić na siódmą, w południe na czternastą, a na wieczór na osiemnastą trzydzieści.
-Dobrze, a w czasie roku szkolnego?-spytała Wer.
-Yyy. Po wakacjach możecie przychodzić po południu na piętnastą trzydzieści i na wieczór o dziewiętnastej trzydzieści. Teraz chodźcie pokażę wam na jakie pastwiska macie wyprowadzać poszczególne konie i gdzie jest parkur.
Po dziesięciu minutach Stefan zakończył oprowadzać dziewczyny i powiedział jeszcze.
-Wybierzcie sobie po pięć koni plus jednego źrebaka, którymi będziecie się opiekować. Mój siostrzeniec ma Milkę, Mirę, Cwaniaka, Zefira i Magię. Jego koń, to Cwaniak, a Pasja jest moja, Piorun mojej żony.
-Dobrze, to tych już nie będziemy brać.-odparła Julka.
-To ty z swoją żoną macie tylko po jednym koniu?-spytała zdziwiona Weronika.
-Nie wszystkie są nasze oprócz hotelowych i Cwaniaka ale najbardziej jesteśmy przywiązani do tych dwóch.
-Ok. My nie mamy już więcej pytań tylko zabierzemy się za wybieranie.
-Dobrze ja będę w domu jak coś, to przychodźcie.
Po chwili Stefan znikł dziewczyną z oczu, a one zostały same.
-Ale oni mają wypasioną tą stajnie, a padoki jakie są duże i jeszcze ten parkur.-powiedziała zachwycona Julka
-Oni muszą być jakimiś bogaczami.-odpowiedziała.-Doba zabierzmy się za wybieranie koni, którymi będziemy się opiekować.
Po 10 minutach burzliwych dyskusji, który koń będzie której w końcu wybrały. Julka wzięła Grację, Juli, Nel, Demona, Jumpera i Bataliona, a Weronika Burzę, Newadę, Ramzesa, Czakersa, Lucky'iego i Rudą. Następnie poszły do Stefana i powiedziały mu, jakie konie wybrały, a on im opowiedział, co nie co o nich. Powiedział także, że jego żona i siostrzeniec przywiozą nową klacz. Właśnie w tym momencie na podwórko wjechał samochód z transporterem dla koni. Cała trójka postanowiła wyjść na dwór, przywitać resztę i zobaczyć nową klacz. Po chwili usłyszeli głośne rżenie konia i kopanie w ścianki transportera.
-To chyba jakiś wariat, a nie koń.-odrzekła Weronika.
Następnie z samochodu wyszła średniego wzrostu kobieta i podeszła do dziewczyn.
-Jestem Justyna, a mojego męża już chyba poznałyście.
-Miło nam panią poznać.-powiedziały
-Jaką panią mówcie po prostu Justyna.-odrzekła po czym się uśmiechnęła.
W tym momencie z auta wyszedł wysoki, przystojny i lekko umięśniony brunet i podszedł do przyjaciółek. Pierwsza przedstawiła się Weronika. Później chłopak podszedł do Julii i po chwili zastanowienia powiedział:
-Julka, to ty?
-Tak ale o co chodzi?
-Nie poznajesz mnie? To ja.-odrzekł, a później okręcił się wokół własne osi.
Dziewczyna po krótkim namyśle rzuciła mu się w ramiona i krzyknęła: To ty!!!
---------------------------------------------------------------
Wiem jestem zła w takim momencie kończyć. Ciekawe czy się domyślacie, co, to za chłopak ;D Dzisiaj miałam robioną sesje z siostrą przez mojego kolegę. Wyszły naprawdę fajne zdjęcia. Jak tam pierwsze dni szkoły? U mnie dobrze, a u Was?
-Tak.-odpowiedziała Julka-po chwili dało się usłyszeć dźwięk telefonu, który dzwonił w kieszeni
-No odbierz.-powiedziała Wera
-No już. Halo. Szymek, co tam.
-Misiu, co dzisiaj robisz? Miałabyś ochotę pójść do kina?
-Kina? Chętnie bym poszła, ale dzisiaj chyba nie dam rady.-odrzekła, a Weronika spojrzała na nią z dziwną miną.
-Jak to nie dasz rady?-szepnęła.
-Dlaczego?-odparł smutno-To, co ty robisz?
-Idę do stadniny koni. Będę tam pracować chcę się dowiedzieć, co i jak.
-Aha, a nie wyrobisz się do dwudziestej?
-Zobaczę, jak coś, to przyjedź do Ciszewskich z sąsiedniej wsi, a tak w ogóle kto nas zawiezie?
-Mój brat. Dobra, to ja kończę. Do zobaczenia.
-Pa, pa.
Po zakończonej rozmowie dziewczyny wreszcie ruszyły w drogę. Po około dwudziestu minutach marszu dotarły na miejsce. Stanęły przed bramą i zadzwoniły dzwonkiem. Po chwili z domu wyszedł mężczyzna po czterdziestce, lekko siwy. Ubrany był w spodnie dżinsowe i koszule w kratkę.
-Weronika, Julia?-spytał
-Tak, to my.-odpowiedziały
Możecie mówić do mnie Stefan, nie lubię jak ktoś zwraca się do mnie na "pan". Mojej żony i siostrzeńca jeszcze nie ma, więc chodźcie oprowadzę was po stajni.
-Dobrze odparła Julka.
Już po chwili byli na miejscu. Stefan wszystko po kolei pokazywał.
-Tu jest siodlarnia.-mówił.-A tu paszarnia, a tam dalej pokój dla personelu i właścicieli koni. Jednym słowem wszystkich, którzy są związani z tym miejscem.
-Można tam siedzieć i pić herbatkę i są tam szafki na rzeczy prywatne. Prawda?-spytała Weronika.
-Tak, tak masz rację, to jest właśnie miejsce do tego celu przeznaczone. No dobra, a teraz pokarzę wam konie.
-Zacznijmy od lewej strony.-powiedziała Julia.
-Dobrze. No więc tak Newada, Mira, Nel, Pasja, Burza, Milka, Gracja i Juli [Dżuli]
-Ale śliczne.- powiedziała Weronika-A wszystkie są wasze? Czy są jakieś na hotelu?
-Pasja, Milka i Nel, a reszta nasza.-odpowiedział Stefan-Teraz druga strona. Piorun, Ramzes, Batalion, Demon, Czakers, Karmazyn, Cwaniak, Zefir, Lucky. Na hotelu są Ramzes, Cwaniak i Czakers. Pokażę wam jeszcze gdzie trzymamy źrebaki, gdzie wypuszczamy konie no i miejsce do ćwiczeń. Chwilę później byli już u młodych koni.
-To są Ruda, Magia i Jumper.
-Są śliczne, a mam pytanie, o której godzinie mamy tu przychodzić?-spytała Julia.
-Rano możecie przychodzić na siódmą, w południe na czternastą, a na wieczór na osiemnastą trzydzieści.
-Dobrze, a w czasie roku szkolnego?-spytała Wer.
-Yyy. Po wakacjach możecie przychodzić po południu na piętnastą trzydzieści i na wieczór o dziewiętnastej trzydzieści. Teraz chodźcie pokażę wam na jakie pastwiska macie wyprowadzać poszczególne konie i gdzie jest parkur.
Po dziesięciu minutach Stefan zakończył oprowadzać dziewczyny i powiedział jeszcze.
-Wybierzcie sobie po pięć koni plus jednego źrebaka, którymi będziecie się opiekować. Mój siostrzeniec ma Milkę, Mirę, Cwaniaka, Zefira i Magię. Jego koń, to Cwaniak, a Pasja jest moja, Piorun mojej żony.
-Dobrze, to tych już nie będziemy brać.-odparła Julka.
-To ty z swoją żoną macie tylko po jednym koniu?-spytała zdziwiona Weronika.
-Nie wszystkie są nasze oprócz hotelowych i Cwaniaka ale najbardziej jesteśmy przywiązani do tych dwóch.
-Ok. My nie mamy już więcej pytań tylko zabierzemy się za wybieranie.
-Dobrze ja będę w domu jak coś, to przychodźcie.
Po chwili Stefan znikł dziewczyną z oczu, a one zostały same.
-Ale oni mają wypasioną tą stajnie, a padoki jakie są duże i jeszcze ten parkur.-powiedziała zachwycona Julka
-Oni muszą być jakimiś bogaczami.-odpowiedziała.-Doba zabierzmy się za wybieranie koni, którymi będziemy się opiekować.
Po 10 minutach burzliwych dyskusji, który koń będzie której w końcu wybrały. Julka wzięła Grację, Juli, Nel, Demona, Jumpera i Bataliona, a Weronika Burzę, Newadę, Ramzesa, Czakersa, Lucky'iego i Rudą. Następnie poszły do Stefana i powiedziały mu, jakie konie wybrały, a on im opowiedział, co nie co o nich. Powiedział także, że jego żona i siostrzeniec przywiozą nową klacz. Właśnie w tym momencie na podwórko wjechał samochód z transporterem dla koni. Cała trójka postanowiła wyjść na dwór, przywitać resztę i zobaczyć nową klacz. Po chwili usłyszeli głośne rżenie konia i kopanie w ścianki transportera.
-To chyba jakiś wariat, a nie koń.-odrzekła Weronika.
Następnie z samochodu wyszła średniego wzrostu kobieta i podeszła do dziewczyn.
-Jestem Justyna, a mojego męża już chyba poznałyście.
-Miło nam panią poznać.-powiedziały
-Jaką panią mówcie po prostu Justyna.-odrzekła po czym się uśmiechnęła.
W tym momencie z auta wyszedł wysoki, przystojny i lekko umięśniony brunet i podszedł do przyjaciółek. Pierwsza przedstawiła się Weronika. Później chłopak podszedł do Julii i po chwili zastanowienia powiedział:
-Julka, to ty?
-Tak ale o co chodzi?
-Nie poznajesz mnie? To ja.-odrzekł, a później okręcił się wokół własne osi.
Dziewczyna po krótkim namyśle rzuciła mu się w ramiona i krzyknęła: To ty!!!
---------------------------------------------------------------
Wiem jestem zła w takim momencie kończyć. Ciekawe czy się domyślacie, co, to za chłopak ;D Dzisiaj miałam robioną sesje z siostrą przez mojego kolegę. Wyszły naprawdę fajne zdjęcia. Jak tam pierwsze dni szkoły? U mnie dobrze, a u Was?
poniedziałek, 2 września 2013
Witam ;)
Witam czterech nowych czytelników:oligatora, Adwokata Diabła, Gamze i Izę. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę. Dzięki też pozostałym czytelnikom.
piątek, 30 sierpnia 2013
Rozdział 17
Julia, gdy tylko się obudziła wzięła prysznic, ubrała się i poszła coś przekąsić. Po chwili do kuchni weszła Iza.
-Co ty robisz?-spytała.-Jest dopiero ósma
-Nie widzisz. Chyba jem.-odpowiedziała-powiedz rodzicom, że pojechałam do Łukasza.
-Dobra ale...
-Nie ma żadnego ale. Ja już lecę.-powiedziała po czym wyszła z domu.
Już po chwili pędziła na swoim rowerze. Jechała tak kilka minut do następnej wioski. Później nią do końca drogi i skręciła w prawo i dalej cały czas prosto. Potem już tylko w lewo i dziewiąty dom po prawo. Droga zajęła jej nie całą godzinę. Gdy wjechała na podwórko zobaczyła Łukasza czyszczącego swojego konia.
-Hej!-powiedziała
-Cześć!-odpowiedział-Co cię sprowadza?
-Bo muszę ci coś powiedzieć.
-Zerwałaś z Szymonem i chcesz być ze mną.-powiedział dobitnie i z uśmiechem na twarzy.
-Nieee. Chciałam powiedzieć, że chyba nie będę już z tobą trenować.
-A to czemu?-zapytał ze smutną minką.
-Bo nie daleko mnie otworzono stadninę i będę tam z Werą pomagać przy koniach, a w zamian będziemy jeździć.
-To szkoda. Ale zawsze możesz przyjechać. A kim jest Wera. Ładna?
-Nie bądź taki mądry. Raz ty możesz do mnie przyjechać i wtedy poznasz Weronikę.
-Pożyjemy zobaczymy, a na razie bierz Safirę i jedziesz ze mną w teren.
-Ok. Safira jest tam gdzie zawsze?-spytała
-Tak.
Po kilku minutach Julka przyszła z piękną gniadą klaczą arabską, a dziesięć minut później była już gotowa do jazdy.
-Gotowa?
-Tak ale jedziemy tylko do lasku i z powrotem.
-Ok.
Po tych słowach dali koniom znak do stępa. Po kilku minutach przeszli do kłusa.
-To, co ścigamy się do lasku?-spytała Julka po czym zagalopowała.
-Ej czekaj!-krzyknął.
Po chwili Łukasz doścignął Julie.
-No i co nadal myślisz, że wygrasz?!
-Właśnie tak myślę.-odpowiedziała
-To się mylisz!-wrzasnął, wyprzedził dziewczynę i wygrał.
Chwile później Julka podjechała do Łukasza.
-Wygrałem.-powiedział zadowolony.
-No i co. Safira i tak była lepsza.-powiedziała po czym pogłaskała klacz.
-Yhy. Odpoczniemy?
-Nie. Ja muszę już wrazać, więc wracajmy.
-Ok.
Po kilkunastu minutach byli już z powrotem, rozsiodłali konie i zaprowadzili je na padok. Gdy wracali Julka powiedziała:
-Nie wierzę, że to powiem ale byłaby z nas dobrana parka.
-Ale przecież możemy...
-Nie kończ powiedziałam, że byłaby, a nie, że mamy być razem. Dobra ja już będę jechać.
-Zaczekaj odrzekł, a później pocałował Julkę w policzek.-Możemy chociaż tak się żegnać i witać.
-Zobaczę. Teraz twoja kolej przyjechania do mnie. Poznasz Weronikę i może wtedy przestaniesz dobierać się do mnie.
-Dobra ale musisz dać mi swój numer.
-Drei, neun, sieben, null, zwei, drei, drei, drei, neun*-powiedziała bardzo szybko
-Dlaczego mówisz to po niemiecku?-spytał
-Weil ich die Sprache mögen.**
-Aha.
-Jak masz wszystko, to Tschüs***
-Bis dann****Chociaż tyle znam.-powiedział czego nie mogła usłyszeć.
-------------------------------------------------
Kolejny rozdział mam nadzieje, że tutaj będzie trochę więcej komentarzy. Ale dzisiaj stracha złapałam przyjechał weterynarz i tata kazał przynieść mi Pchełkę , bo miała jakiś zastrzyk dostać. Dobra wet już jej dał i mówi do nocy zesztywnieje, a ja ta na pewno, a tata sama ją przyniosłaś, to będzie twoja wina. No ale później się dopytałam i to był zastrzyk na odrobaczenie.
*drei, neun, sieben, null, zwei, drei, drei, drei, neun-397023339
** Weil ich die Sprache mögen.-niem Ponieważ lubię ten język.
***Tschüs-niem. cześć na pożegnanie
****Bis dann-niem. na razie
-Co ty robisz?-spytała.-Jest dopiero ósma
-Nie widzisz. Chyba jem.-odpowiedziała-powiedz rodzicom, że pojechałam do Łukasza.
-Dobra ale...
-Nie ma żadnego ale. Ja już lecę.-powiedziała po czym wyszła z domu.
Już po chwili pędziła na swoim rowerze. Jechała tak kilka minut do następnej wioski. Później nią do końca drogi i skręciła w prawo i dalej cały czas prosto. Potem już tylko w lewo i dziewiąty dom po prawo. Droga zajęła jej nie całą godzinę. Gdy wjechała na podwórko zobaczyła Łukasza czyszczącego swojego konia.
-Hej!-powiedziała
-Cześć!-odpowiedział-Co cię sprowadza?
-Bo muszę ci coś powiedzieć.
-Zerwałaś z Szymonem i chcesz być ze mną.-powiedział dobitnie i z uśmiechem na twarzy.
-Nieee. Chciałam powiedzieć, że chyba nie będę już z tobą trenować.
-A to czemu?-zapytał ze smutną minką.
-Bo nie daleko mnie otworzono stadninę i będę tam z Werą pomagać przy koniach, a w zamian będziemy jeździć.
-To szkoda. Ale zawsze możesz przyjechać. A kim jest Wera. Ładna?
-Nie bądź taki mądry. Raz ty możesz do mnie przyjechać i wtedy poznasz Weronikę.
-Pożyjemy zobaczymy, a na razie bierz Safirę i jedziesz ze mną w teren.
-Ok. Safira jest tam gdzie zawsze?-spytała
-Tak.
Po kilku minutach Julka przyszła z piękną gniadą klaczą arabską, a dziesięć minut później była już gotowa do jazdy.
-Gotowa?
-Tak ale jedziemy tylko do lasku i z powrotem.
-Ok.
Po tych słowach dali koniom znak do stępa. Po kilku minutach przeszli do kłusa.
-To, co ścigamy się do lasku?-spytała Julka po czym zagalopowała.
-Ej czekaj!-krzyknął.
Po chwili Łukasz doścignął Julie.
-No i co nadal myślisz, że wygrasz?!
-Właśnie tak myślę.-odpowiedziała
-To się mylisz!-wrzasnął, wyprzedził dziewczynę i wygrał.
Chwile później Julka podjechała do Łukasza.
-Wygrałem.-powiedział zadowolony.
-No i co. Safira i tak była lepsza.-powiedziała po czym pogłaskała klacz.
-Yhy. Odpoczniemy?
-Nie. Ja muszę już wrazać, więc wracajmy.
-Ok.
Po kilkunastu minutach byli już z powrotem, rozsiodłali konie i zaprowadzili je na padok. Gdy wracali Julka powiedziała:
-Nie wierzę, że to powiem ale byłaby z nas dobrana parka.
-Ale przecież możemy...
-Nie kończ powiedziałam, że byłaby, a nie, że mamy być razem. Dobra ja już będę jechać.
-Zaczekaj odrzekł, a później pocałował Julkę w policzek.-Możemy chociaż tak się żegnać i witać.
-Zobaczę. Teraz twoja kolej przyjechania do mnie. Poznasz Weronikę i może wtedy przestaniesz dobierać się do mnie.
-Dobra ale musisz dać mi swój numer.
-Drei, neun, sieben, null, zwei, drei, drei, drei, neun*-powiedziała bardzo szybko
-Dlaczego mówisz to po niemiecku?-spytał
-Weil ich die Sprache mögen.**
-Aha.
-Jak masz wszystko, to Tschüs***
-Bis dann****Chociaż tyle znam.-powiedział czego nie mogła usłyszeć.
-------------------------------------------------
Kolejny rozdział mam nadzieje, że tutaj będzie trochę więcej komentarzy. Ale dzisiaj stracha złapałam przyjechał weterynarz i tata kazał przynieść mi Pchełkę , bo miała jakiś zastrzyk dostać. Dobra wet już jej dał i mówi do nocy zesztywnieje, a ja ta na pewno, a tata sama ją przyniosłaś, to będzie twoja wina. No ale później się dopytałam i to był zastrzyk na odrobaczenie.
*drei, neun, sieben, null, zwei, drei, drei, drei, neun-397023339
** Weil ich die Sprache mögen.-niem Ponieważ lubię ten język.
***Tschüs-niem. cześć na pożegnanie
****Bis dann-niem. na razie
Subskrybuj:
Posty (Atom)