-No wreszcie, pojechali, a ten Szymon, to jakoś dziwnie się zachowywał.
-No dziwnie, dziwnie. Tu mogę przyznać ci rację. "Co, to miało być, to co przed chwilą widziałem."-powiedziała z ironią w głosie, a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.-Dasz mi coś do picia, a później mnie odprowadzisz?
-Ok. To chodź do domu.
Po chwili oboje już byli w kuchni. Wer po krótkich błaganiach dała się namówić na gorącą herbatę. W czasie, gdy pili ciepły napój do kuchni wszedł pan Stefan, zaciekawiony kto przed chwilą był na podwórku i dlaczego nie ma Julki. Weronika pokrótce o wszystkim opowiedziała. Pan Stefan uśmiał się z tego całego zdarzenia i podsumował, to krótko "jak dzieci". Tomek i Wer poczuli się troszkę urażeni. Jednak krótko, to trwało i już po chwili rozmawiali dalej. Gdy oboje skończyli pić herbatę Wer spojrzała na zegarek i aż się przestraszyła.
-O Boziu jak jest już późno, rodzice mnie zabiją.-powiedziała spanikowana.-Odprowadzisz mnie?
-Dobra, to chodź weźmiemy konia będzie szybciej. Weźmiemy Bataliona.
-Tego olbrzyma?-spytała
-Tak właśnie niego. Tylko musisz trochę poczekać, bo muszę założyć mu ogłowie i trochę oczyścić.
Po pięciu minutach ogier stał już przed stajnią i był gotowy do jazdy.
-To, co wsiadaj.-powiedział.
-Ale ja nigdy na koniu nie siedziałam, a na dodatek jak mam wsiąść na, to monstrum skoro on nawet siodła nie ma założonego.
-Podsadzę cię.
Chwilę później dziewczyna siedziała już na grzbiecie, a Tomek powoli szedł obok prowadząc Bataliona w stronę domu Wer.
-Skąd wiesz, że dobrze idziesz?-spytała
-Nie wiem, ale skoro nic nie mówisz, to znaczy, że chyba dobrze idę. A tak ogólnie, to przesuń się do tyłu, bo jak będziemy tak szli, to do rana nie dojdziemy.
Już po chwili jednym skokiem wdrapał się na grzbiet olbrzyma.
-No, to teraz trzymaj się mnie.
Minute później przeszli ze stępa w spokojny kłusik. Weronika pomimo tego, że po raz pierwszy siedziała na końskim grzbiecie bardzo dobrze sobie radziła i nawet tak bardzo jej nie podrzucało. Tomek widząc, że dobrze jej szło, przeszedł do galopu. Wer przestraszona zmianą chodu złapała się mocno chłopaka i krzyknęła:
-Zwolnij, bo spadnę!!!
-Trzymaj się mocno, dociśnij nogi do boków Bataliona i przede wszystkim rozluźnij się, i wczuj się w ruchy konia.
-Wczuć?!
-Tak wczuć. Odchyl się trochę do tyłu i spróbuj ruszać się wraz z ruchem konia. Musisz tak jakby posuwać się w przód i w tył.
-Posuwać?! Dlaczego mam z tym dziwne skojarzenia?!
-A już myślałem, że tylko chłopki mają taki głupie skojarzenia, a tu masz, niespodzianka.
Galopowali tak jeszcze chwilę i przeszli do kłusa, a później do stępa. Batalion zmęczył się trochę galopem, dlatego stęp dobrze mu zrobił. Widzieli już z oddali szereg lamp oświetlających drogę. Jechali powoli, mijali dom za domem aż w końcu Wero kazała się zatrzymać. Stanęli przed dość dużym żółtym domem z czerwoną dachówką, którego otaczał piękny ogródek, ogrodzony czarnym dość niskim płotem. Na jednej ze ścian domu zaczął rosnąć bluszcz, który pięknie komponował się z resztą. Tomek zsiadł jako pierwszy i pomógł Weronice. Dziewczyna, gdy tylko stanęła na ziemi nogi się pod nią ugięły i lekko się zachwiała, ale chłopak złapał ją w porę.
-Nic ci nie jest?-spytał.
-Nie tylko mam nogi jak z waty, ale nie dziwię się skoro pierwszy raz jestem na koniu i to jeszcze na oklep, i od razu trzy chody zaliczyłam.
-Dobrze sobie poradziłaś jak na twój pierwszy raz.
-Wiem.-powiedziała po czym pogłaskała Bataliona.-To, co odprowadzisz mnie pod drzwi czy będziemy tak tu stać?
-No dobrze, to chodź.-odpowiedział.
Gdy byli już pod wejściem do domu, pożegnali się ze sobą, a później Tomek podszedł do ogiera, zgrabnie na niego wskoczył i odjechał.
---------------------------------------------
No więc tak Bezimienny Oligatorze wreszcie się doczekałaś. Tak późno, to ja rozdziału chyba nie wstawiałam. Mam nadzieje, że się spodoba. A ja muszę lecieć się kąpać ;) No, to tak ograniczyłam dialogi do minimum, ale i tak jest ich chyba więcej od tekstu ciągłego ;) Ja inaczej nie potrafię pisać i nawet jak bym chciała, to dialogów i tak będzie więcej.
Muszę to powiedzieć... Pierwsza! :D Krótkie ale fajne. Coraz więcej koników. coraz więcej. Jakoś tak mam, że zawsze jak czytam coś co ty napiszesz to łapie mnie wena i piszę :) Skomentowałabym dłużej, ale jakoś tak nie mam się do czego przyczepić :)
OdpowiedzUsuńYeah nie masz się do czego przyczepić ;) Dobra jestem, a już myślałam, że nic mi nie wychodzi. Ty podniosłaś mnie na duchu ;)
Usuńjestem takim dobrym człowiekiem xd
UsuńTak, bardzo dobrym :)
UsuńChyba będzie para,co? ;3
OdpowiedzUsuńAgaciuu ;3
Że niby Wera i Tomek? Kto to wie? Nie wiadomo jak się losy dalej potoczą ;)
UsuńOligator - Oligatorze, wymiana "r" na "rz", nie "ż". Bój się. Jak to Vero zobaczy, to chyba Cię zabije gołymi rękoma. Nie dość, że BATALION, to jeszcze "Tego olbrzyma?". Jezu, nawet ja jestem o to wkurzona. Jakimś dziwnym trafem, u Vero był shire Batalion -..- Jestem niemile zaskoczona tym... powiedzmy, zbiegiem okoliczności, ale pomimo wszystko notka całkiem niezła :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze wczoraj pisałam u Ciebie na czacie z Oligatorem i pytałam się jak, to się pisze i ona też nie wiedziała. Po drugie niby dlaczego Vero miałaby zabić mnie gołymi rękoma? A po trzecie Bataliona miałam wymyślonego od dawna i jeśli u Vero też był no, to przepraszam ale zrobiłam, to nieumyślnie :)
UsuńSuper rozdział zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://nimfalovekonie.blogspot.com/
SUPER!!! Bardzo mi się podoba rozdział(jak każdyXD). Czekam na nn;)
OdpowiedzUsuńGamzaXD