czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 20

Cały następny tydzień chodziłam z domu do szkoły i do stajni, i tak w kółko. W szkole było coraz więcej nauki, więc starałam jak najszybciej wywiązywać się z obowiązków i czym prędzej pędzić do stajni. Zdarzyły się dni, w których nie mogłam pozwolić sobie na długie przebywanie u państwa Ciszewskich ze względu na czekającą naukę. Nawet będąc zaledwie godzinę wśród czterokopytnych starłam się popracować z którymś z nich. Widziałam coraz większe postępy w pracy z Zemstą, a także z Burzą. Z tą drugą musiałam zaczynać praktycznie wszystko od samego początku. Pan Stefan opowiedział mi, że będąc z nią w terenie zachowywała się tak samo jak wcześniej. Miałam nadzieję, że z pomocą Zemsty uda nam się coś z tym zrobić. Ostatnio będąc u Tomka chciałam dowiedzieć się gdzie był tamtego wieczora. Nie chciał mi powiedzieć. Byliśmy przyjaciółmi jednak nic mi nie zdradził, tłumacząc się, że niedługo się dowiem. Ciekawe, co przede mną ukrywał.


Fizyka... Ostatnia lekcja w piątek. Najgorsze, co mogło być.Większość osób uciekła do domu z powodu... no właśnie nie wiem czego. Została nas tylko garstka. Zaledwie dwanaście osób na trzydzieści. Były praktycznie same dziewczyny i kilku chłopaków. Właściwie, to tylko bliźniacy i Tomek. Usiadłam z Alanem, a jego bliźniak z Tomkiem. Wszyscy udawali, że słuchają żółwia (czyt. naszego kochanego pana od fizyki), a tak naprawdę każdy zajmował się czymś innym. Ja z moim sąsiadem z ławki graliśmy w kółko i krzyżyk. Siedzący przed nami chyba zaczęli grać w statki, a reszta też coś robiła. Może ktoś słuchał jakże interesującego monologu o widmach czegoś tam. Ale to nie byłam ja. Wszystko wpadało mi jednym uchem, a wypadało drugim. W ogóle nie rozumiałam o czym on do nas mówił. Z niecierpliwością czekałam na dzwonek, który skończyłby wreszcie te męczarnie.
-Ziemia do Julii-szepnął do mnie-Twój ruch
-Sorki, zamyśliłam się.
Spojrzałam na narysowane przez niego pole do gry i już wiedziałam, że przegram tą rundę. Postawiłam krzyżyk, a kolejny ruch chłopaka zadecydował o jego zwycięstwie.Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek. Zanim wyszliśmy pan zadał nam na następny tydzień przeczytanie całego rozdziału i wykonanie kilku poleceń z podręcznika. Kilka minut później byłam już przed szkołą. Nie chciałam czekać na autobus, który miał być dopiero za jakieś dwadzieścia minut, więc zaczęłam iść pieszo. Nie minęło nawet kilka minut jak pojechał pode mnie samochód.
-Cześć, Julia-usłyszałam głos Miłosza
-Hej-odpowiedziałam z uśmiechem-Co tutaj robisz?
-Zabieram Cie stąd.
-A mogę spytać dokąd?
-Wsiadaj, zobaczysz
-A wiesz, że nie wsiada się do jakiś obcych samochodów... co jeśli okażesz się...
-Ej, no wiesz co?!-powiedział z wyrzutem-Nie jestem żadnym pedofilem
Dłużej się nie zastanawiając usiadłam na siedzeniu pasażera i zapięłam się pasem. Zastanawiałam się gdzie chce mnie zabrać. I czemu nie poczekał aż wrócę do domu? Aż tak mu się spieszyło? Wprawdzie nie poszłabym do domu tylko od razu do stajni. A stamtąd...zwłaszcza w piątek po szkole trudno mnie wyciągnąć. Właściwie cieszyłam się że mnie zabrał. Na samą myśl o nim uśmiechałam się. Najgorsze było to, że on i Szymon, to bracia. Spojrzałam na niego ukradkiem. Był taki skupiony na jeździe.
-Czemu się tak na mnie patrzysz?
Byłam zaskoczona, że zauważył. Myślałam, że patrzy się tylko przed siebie.
-Nic. Tak tylko-powiedziałam krótko.
-Niedługo będziemy na miejscu.
Dopiero teraz spostrzegłam, że w ogóle nie zwróciłam uwagi na drogę. Nie wiedziałam, gdzie byliśmy i jak długo byliśmy w drodze. Rozejrzałam się dookoła... widziałam tylko drzewa. Byliśmy w jakimś lesie. Gdybym go nie znała choć trochę naprawdę mogłabym pomyśleć, że jest jakimś pedofilem, który zabiera spod szkoły niepełnoletnie dziewczyny, nie mówi gdzie się wybierają, a później okazuję się że to las. Ale Miłosz nie mógłby być do tego zdolny. Wreszcie się zatrzymaliśmy. Wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi. Jaki dżentelmen.-pomyślałam. Gdy wysiadłam założył mi jakąś czarną opaskę na oczy. Prawdopodobnie była to taka opaska, którą zakłada się przed snem.
-Czemu mi to założyłeś?
-Nie bój się, nic ci się nie stanie. Obiecuję.
Teraz polegałam tylko na nim. Straciłam zmysł wzroku, ale pozostał mi węch i słuch. Czułam zapach świeżych sosen. Ptaki wesoło ćwierkały, a pod stopami łamały mi się drobne gałązki. Szliśmy tak dobre kilka minut, nie rozumiałam czemu brunet chciał być taki tajemniczy. Nagle podłoże pod moimi stopami zmieniło się. Teraz było miękkie i moje nogi zapadały się lekko. Domyśliłam się że jest to trawa, chociaż pewna nie byłam. Chłopak stał obok prowadząc mnie dalej. Nagle zatrzymaliśmy się. Poczułam jego ciepłe dłonie na mojej twarzy. Zdjął mi opaskę.
-Jesteśmy na miejscu. 
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Dobry wieczór dziewczynki ;) Bo nie sądzę żeby zaglądał tu jakiś chłopak. Chociaż kto wie ;D Witam Was po kolejnej długiej nieobecności. I po raz kolejny przepraszam. Są ferie, a ja dopiero teraz zaczęłam coś pisać. Dodatkowo nie pobudza mnie fakt, że tak mało Was tu zagląda ;/ No nic... trudno. Pozdrawiam i idę czytać książkę. Do następnego i liczę na Was ;)

2 komentarze:

  1. Hehe Miłosz gwałciciel. Tak, jasne ^^ Kurczę, intrygujące to trochę. Jakiś las z sosnami ( sosny są świetne xd ). Chłopak jaki romantyczny, stara się ;) Dobrze napisany ten rozdział. Tylko tam na końcu wystąpiła zmiana czasu, ale to szczegół :D I dlaczego taki krótki? Weź się kobieto w garść i chociaż częściej pisz. Pozdrawiam :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On nawet na gwałciciela nie wygląda ;D Chociaż te jego tatuaże są zastanawiające. Nie no żartuje sobie tylko. Miło mi, że podoba Ci się rozdział ;) Tą zmianę czasu to już chyba zmieniłam. Chętnie pisałabym częściej, ale nie mam czasu. Tylko w weekendy ;/ Tak to się uczę do późnej nocy. A właśnie teraz piszę kolejny rozdział ;) I jeszcze jedno mogę napisać teraz jak zmieniłam narracje to tak jakoś lepiej się piszę ;D No nic pozdrawiam i idę dalej pisać ;) Do napisania ;*

      Usuń