sobota, 25 stycznia 2014

7 z przodu :D

No więc tak chciałabym Wam podziękować za 7000 wejść z czego połowa jest pewnie moja :D Normalnie kocham Was jesteście najlepszymi czytelniczkami na świecie :) Lepszych nie mogłam  sobie wymarzyć :) Chciałam Wam powiedzieć, że jesteście ze mną od kwietnia 2013 roku i nie wiem jak ze mną tak długo wytrzymałyście. Może nie każda od początku ale i tak dziękuje :*
Dziękuje także osobom z innych krajów, które czytają mojego bloga, a zwłaszcza tym z:
-Rosji
-Stanów Zjednoczonych
-Niemiec (Kocham Was) Nie mogłam się powstrzymać :D Wpadnę tam kiedyś do Was, może :D Bo mam taka małą wycieczkę do Niemiec w planach, ale jeszcze trochę mi się zejdzie.
-Hongkongu i Wenezueli
Dziękuje wszystkim, że jesteście ze mną :*  I czytacie te bzdury, które rodzą się w mojej głowie :D A bym zapomniała niedawno założyłam nowego bloga :) Nie wiem czy będzie Was interesował, bo jest o fryzurach, ale i tak zapraszam :)
http://fryzury-julii.blogspot.com/

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 26


Rozdział dedykuje Agnieszce, która pomogła mi w napisaniu tej notki. Dziękuje <3

Było dobrze po dziewiątej, kiedy Julka pożegnała się z Szymonem i wróciła do domu. W kuchni zauważyła mamę, która rozmawiała z tatą. Dziewczyna usłyszała skrawek rozmowy, z której wynikało, że rodzice rozmawiają o niej. Zaciekawiło ją to, dlatego podeszła bliżej. Po kilku minutach została zauważona przez mamę, która zawołała ją do stołu.
-Córciu, co to były za krzyki w twoim pokoju?
-To nic takiego mamo, trochę się wygłupialiśmy z Szymonem. Zresztą nie powinno cię to interesować.
-Dobra, dobra przecież słyszałem jak mówiłaś, że to cie boli czy jakoś tak.
-Dziecko czy ty...-zaczęła mama
-No wiesz co teraz to przesadziłaś! A zresztą to nie wasz interes zajmijcie się lepiej swoimi sprawami.-powiedziała podniesionym głosem, ale już po chwili tego żałowała, gdy zobaczyła zranione spojrzenie mamy.-Przepraszam nie chciałam.
-Moja droga nie powinnaś się tak odzywać do swojej matki.-powiedział spoglądając na jej nadgarstki. Nie krył zaskoczenia kiedy ujrzał, że jeden z nich jest siny. Porozumiewawczym wzrokiem przekazał te spostrzeżenie swojej żonie, która po chwili powiedziała:
-Córciu co ci się stało w nadgarstek?-na twarzy Julii zobaczyła zakłopotanie i spytała niepewnie-Czy to zrobił Szymon?
Dziewczyna nie wiedziała, co powiedzieć. Czy przyznać się że to zrobił jej własny chłopak? Niechcący ale jednak. Co on by zrobił w jej sytuacji? Co by powiedział? Czy przyznał by się do winy, czy milczał jak grobowa deska? Jak zareagują na to rodzice? Czy mogliby zabronić jej się spotykać z Szymonem? Tylko dlatego, że raz przez przypadek zdarzyło się mu sprawić jej ból. Im więcej pytań nasuwało jej się do  głowy tym bardziej utwierdzała się w tym, że nie może powiedzieć rodzicom prawdy. Nie tylko dlatego, że nie wie jak oni na to zareagują, ale również za to, że to była taka jednorazowa sytuacja, w której ona i Szymek znaleźli porozumienie. Nie zdając sobie sprawy, że w czasie swoich rozmyślań znalazła się w objęciach ojca, jedynego prawdziwego mężczyzny, który nie opuści jej aż do śmierci i nie pozwoli aby ktoś zranił jego córkę, która w jego oczach zawsze pozostanie małą dziewczynką, która ma niesamowity dar do pakowania się w kłopoty. Ze swoich rozważań wyrwał  ją głos taty i dłoń gładząca jej długie blond włosy.
-Julciu, a więc co się stało? Powiesz mi?-spytał opanowanym i troskliwym głosem.
Już chciała powiedzieć, że to nie ich sprawa i niech się nie wtrącają w jej życie, ale ugryzła się w język i zdołała wydukać - Ja...ja...-próbowała znaleźć odpowiedni pretekst, ale jedyne co jej przyszło do głowy to-ja się uderzyłam.-kiepska wymówka pomyślała po czym dodała-Musze już wracać do stajni.

                                                          * * *

Po odjeździe Julki pozostała trójka została jeszcze chwile w siodlarni, po czym razem przeszli na jeden z padoków na którym pasł się Batalion-siwy ogier rasy shire. Batalion trafił do stajni Rabbi od prywatnego hodowcy, który nie miał już siły opiekować się ogierem, ale nie chciał aby trafił w niepowołane ręce, dlatego zgłosił się do państwa Ciszewskich z prośbą o odkupienie i zaopiekowanie się nim. Izabella, Tomek i Weronika usiedli na ogrodzeniu i przypatrywali się koniom dopóki chłopak nie rzucił propozycji czy dziewczyny nie mają ochoty przejechać się nad staw. Iza była bardzo chętna nie tylko dlatego, że to byłaby jedna z pierwszych jej jazd, ale może też dlatego, że po prostu nudziło jej się. Z drugiej strony Weronika była przeciwna temu pomysłowi. Jej ostatnia a zarazem pierwsza przejażdżka na tym ogierze, która odbyła się zaledwie w sobotę wieczorem, kiedy Julka zabrana przez Szymona do kina zostawiła swoją przyjaciółkę, która nie miała jak wrócić do domu, a obiecała jej że Tomek ją odprowadzi.Chłopak jednak wpadł na pomysł żeby pojechać konno. Z początku powolnym stępem aż do szybkiego galopu, kiedy to zatrzymali się pod domem i dziewczyna zsiadła z konia omal nie upadła i tylko dzięki Tomkowi nadal trzymała się na nogach, które lekko ale nadal ją trochę bolały. Jednak po krótkiej chwili dała się namówić groźbą, że jak nie pojedzie, to zaciągną ją siłą i na dodatek wrzucą  do stawu. Nie miała wyboru, więc się zgodziła. Już po chwili kolejno siedzieli na Batalionie pierwsza Iza później Tomek a na końcu Wera. Jechali powolnym stępem przez całą długość pastwiska aż w końcu dotarli do niewielkiego stawu. Zsiedli kolejno i weszli do stawu uprzednio zdejmując buty i podwijając nogawki spodni. Chodzili tak do póki Wera nie podeszła do Izy pod pretekstem, że ta się ubrudziła i pomoże jej usunąć tą plamę. Jednak ona podsunęła jej pomysł żeby sprawdzić czy Tomek umie dobrze pływać.
-Tomek podejdziesz tu do nas?-spytała kusząco-Nie umiemy usunąć tej plamy. Pomożesz nam?
-Już idę-odpowiedział szybko.
Dziewczyny widząc, że się zbliża szykowały się do ataku. Gdy tylko był w zasięgu ich rąk popchnęły go, a on lekko się zachwiał i wpadł do wody. Przez dobrą chwilę nie wynurzał się i dziewczyny zaczęły się trochę niepokoić.
-A jeśli on nie umie pływać?-spytała przerażona Iza-Co my zrobiłyśmy?
-Tomek wychodź! Natychmiast!-krzyczała Wera. W tej chwili poczuła, że coś złapało ja za nogę. Szybko uwolniła się z uścisku i wybiegła razem z Izą na brzeg.
-Oż wy gadziny przebrzydłe-powiedział wynurzając się z wody.-dopadnę was!
Dziewczyny mając chwile czasu złapały w pośpiechu swoje buty i udały się do ucieczki. Biegnąc ile sił w nogach zostawiły za sobą Tomka. Ten gdy tylko wyszedł z wody popędził za nimi.

Julka właśnie dojechała na miejsce i weszła do stajni kierując się w stronę siodlarni. Jednak, gdy nie zastała tam Wery, Tomka i Izy postanowiła wyjść na zewnątrz, bo usłyszała jakieś krzyki. Gdy wyszła przed budynek stajni w ostatnim momencie udało jej się ominąć pędzące dziewczyny. Ale mimo tego okręciła się kilka razy wokół własnej osi i wpadła w mokre objęcia Tomka, który właśnie przybiegł od strony pastwiska.
-Kurde co się tu dzieje?!-spytała poirytowana-dlaczego jesteś mokry, a one krzyczą?
-No bo one wepchnęły mnie do stawu i goniłem je właśnie, ale mi przeszkodziłaś.
-Dobra ty idź się przebrać, a my zaczniemy szykować pasze dla koni.-powiedziała.
-Całe życie z wariatami-odparł chłopak odchodząc
------------------------------------------------------------
No nareszcie dodałam tą notkę :) I przepraszam Was, że tak długo musiałyście na nią czekać, ale po prostu nie wiedziałam jak ją napisać. Pozdrawiam Szałwie, która niedawno do Nas powróciła :* Sydney, która właśnie odrabia angielski :D Oraz Was wszystkie :* Mogę wam powiedzieć, że jestem zadowolona z swojej pracy, bo ograniczyłam dialogi do minimum i ogólnie podoba mi się ten rozdział :) Macie już ferie? Bo ja tak, ale byłam dzisiaj w szkole :D No i nadgarstek mnie boli przez  Fantoma. Przyjeżdża ktoś do Was na ferie? U mnie jest Szymon :D Dobra to tyle ode mnie pozdrawiam i do napisania :)
[edit]
No i pozdrowienia dla chudzinki Nikki, która mówi, że pisze gorzej ode mnie, co nie jest prawdą :p
A także życzcie mi szczęścia w kartach, bo zapowiada się kolejna noc karciana z Izą i Szymonem :D