niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 24

Nastał poniedziałkowy poranek. Julka wstała wyjątkowo wcześnie, umyła się, ubrała i poszła coś zjeść. Po zakończonym posiłku, poszła jeszcze do pokoju Izy.
-Wstawaj-powiedziała i ściągnęła pierzynę z siostry-Idziesz do stajni?
-No jasne-odpowiedziała uradowana.
-No to szybko masz 10 minut, a ja zadzwonię do Wery.
-Ok.
W czasie gdy Iza szykowała się, Julka zadzwoniła do przyjaciółki.
-I jak gotowa do wyjścia?
-Tak, czekam na was na drodze. I pospieszcie się jest już 6.30, a mamy na 7.00
-Dobra zaraz będziemy. Wera wiesz, co wyciągaj rower będzie szybciej.-powiedziała po czym się rozłączyła.
Po zakończonej rozmowie Julka zbiegła na dół i poszła do Izy,
-Widzę, że jesteś gotowa, więc idziemy po rowery i jedziemy.
Gdy wyszły z domu, poszły do garażu, wzięły swoje rowery i wyszły na drogę, gdzie spotkały się z Weroniką. Wsiadły na swoje dwukołowe pojazdy i ruszyły w stronę stajni. Droga upłynęła im bardzo szybko i już po kilku minutach były na miejscu. Przed bramą zsiadły z rowerów, wprowadziły je na podwórko i postawiły pod płotem. Następnie poszły do stajni, gdzie zastały Tomka.
-Hej-powiedziała Julka.-To moja młodsza siostra powiedziała pokazując na Ize.
-Miło mi.-powiedział i przywitał się z nią-Konie już napoiłem, teraz musimy dać paszy, a później wyprowadzimy je.
Weronika wzięła się za karmienie, Julka przydzieliła kilka koni siostrze i sama zabrała się do roboty.
 Po kilkunastu minutach wszystko było skończone. Następnie cała czwórka zabrała się za wyprowadzanie koni na pastwiska. Najpierw Iza z niewielką pomocą Tomka zakładała kantary Juli, Nel i Gracji, i kolejno je wyprowadzała. Później Weronika, Tomek, a na koniec Julia. Najpierw wyprowadziła Bataliona i Demona,
a na samym końcu Zemstę. Ostrożnie założyła jej kantar i zapięła uwiąz. Z początku klacz była trochę nerwowa jednak później się uspokoiła i bez problemu dała zaprowadzić się na pastwisko. Na sam koniec zmieniali ściółkę w boksach i poszli do siodlarni usiąść i odpocząć.
-No na razie, to już koniec pracy.-powiedział Tomek. 
-No koniec, koniec.-odparła Iza-Trochę się zmęczyłam. Dużo macie tych koni.
-No trochę nich jest.-odrzekła Wera-To już ostatni tydzień wakacji. W roku szkolnym nie będziemy tu tak często przychodzić.
-Coś się wymyśli-powiedziała Julka-Będzie trzeba jakąś impreskę zrobić na koniec wakacji.
-Potwierdzam-odpowiedziała Weronika.
Po tych słowach Julia poczuła wibracje telefonu, który miała w kieszeni. Wyjęła go i spojrzała na wyświetlacz, gdzie było napisane Szymek♥
-No co tam miśku?
- No jak to co? Kotek za 15 minut będę, a ty gdzie jesteś?
-Ja? Jestem w stajni razem z Izą i Werą.
-U tego Tomka?-spytał-To lepiej spiesz się, bo zaraz będę.
-Dobra.-powiedziała po czym się rozłączyła.-No moi drodzy ja muszę się zbierać.
-Co? Dlaczego?-spytał Tomek
-Muszę iść, bo Szymon zaraz do mnie przyjedzie.-powiedziała i szybko wybiegła na zewnątrz, wsiadła na rower i pognała do domu.
-Co ten Szymek robi z naszą Julką.-powiedziała Iza po czym wybuchła śmiechem.
-No nie wiem coś na pewno-powiedział
------------------------------------------------------------------------------
No więc macie kolejny rozdział. Mam nadzieje, że się spodoba :) Dzisiaj przyjechała do mnie siostra cioteczna z mężem i małą Hanią i zaprosili nas na chrzest.
Mała Hania ;)



Dodałam też wczoraj filmik na yt http://www.youtube.com/watch?v=ilbQE67NN-8

środa, 13 listopada 2013

Co za niespodzianka ;)

Nie wierzę.
5173 wejść ;)
Jesteście wspaniali. Dziękuje :*
Nie wiem, co bym bez Was zrobiła.
Nie pozostaje mi nic innego jak pisać dalej.
Chociaż przyznam się, że mam chwilowy brak pomysłów.
No jeszcze raz dziękuje i do napisania ;)

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 23

Nastał niedzielny poranek. Julia obudziła się około godziny dziesiątej, ale nie chciało jej się wstać więc nadal leżała pod ciepłą pierzyną. Jednak nie trwało, to długo, bo do pokoju weszła pani Dorota.
Widząc, że dziewczyna nadal leży ściągnęła z niej pierzynę.
-Mamo?!
-No co? Wstawaj późno już, a idziemy do kościoła.
-O nie ja nigdzie nie idę!-powiedziała po czym naciągnęła na siebie kołdrę i przekręciła się na drugi bok.
-Jak za pięć minut nie wstaniesz to inaczej porozmawiamy.-odparła
po czym wyszła z pokoju.
Julka poprzewracała się jeszcze chwilę z boku na bok,
wstała niechętnie i poszła do kuchni.
-O Iza. Ty już wstałaś?
-Tak już dawno. I jestem już ubrana, i prawie zjadłam śniadanie.
A właśnie, co do śniadania, płatki masz już nałożone tylko musisz zalać mlekiem.
-A co, to dzisiaj jest jakiś dzień dobroci dla zwierząt?
-Można tak powiedzieć. Jak ci się nie podoba, to mogę, to wszystko schować i sama będziesz wszystko sobie szykować.
-Nie, nie. Dla mnie, to mogłoby być tak  codziennie.
Chwile później Julka zalała sobie płatki usiadła przy stole i zaczęła jeść. Jedna łyżka za drugą aż w końcu całe płatki zostały zjedzone
 i zostało same mleko, które wypiła prosto z miski.
Następnie po zjedzonym posiłku od razu umyła po sobie miskę i łyżkę aby nie odkładało się to, i aby nie zrobiła się z tego kupa naczyń. Później Julka poszła się ubrać. Długo się zastanawiała nad tym, co ma na siebie założyć czy  jakieś spodnie, czy spódniczkę i jakąś luźną bluzkę,
ale w końcu wybrała zwiewną różową sukienkę przed kolana do tego różowe buty na koturnie i czarną skórkową kurtkę.
-No dziewczyny zbierać się, bo jedziemy.
-Najwyżej się spóźnimy, a ja muszę jeszcze zęby umyć.
-Weź ty mnie Julka nie denerwuj, Masz minutę i widzę cie
w samochodzie.
Chwile później dziewczyna była już w aucie. Piętnaście minut później cała rodzinka była już na miejscu i wszyscy weszli do wnętrza kościoła i zajęli miejsca w ławkach. Godzinę później po zakończonej Mszy Świętej Julka poszła do zachrysti, gdzie był Szymon.
-Hejo.-powiedziała po czym przywitała się z Szymonem.
-No hej. Co tam?
-A nic przyszłam się przywitać.
-No ale ze mną się nie przywitałaś.-odparł Miłosz.
-A Miłosz? No cześć, cześć.-odpowiedziała.
-I przyszłaś tu tylko po to żeby się przywitać?
-Właściwie, to tak, ale przy okazji mogłabym zaprosić cie na herbatę.
-No nie wiem, bo jadę dzisiaj do cioci, ale może wpadnę na chwilę.
-Dobra, to ja spadam. Do zobaczenia.powiedziała, pożegnała się
z chłopakami i poszła do samochodu.
-------------------------------------------------
Rozdział jest za przeproszeniem do dupy. Nie podoba mi się, ale to Wy ocenicie.  Dzisiaj tak mi się do kościoła nie chciało iść tak jak tutaj głównej bohaterce, najchętniej zostałabym w łóżku i nadal spała.
Dzisiaj również mój sąsiad Michał zabrał mi dwa kotki, przyszedł z workiem do obory i je zabrał  . Oczywiście wcześniej zapytał się mojego taty, który jest jego chrzestnym czy może je wziąć. A tatuś oczywiście mu pozwolił no bo jak odmówić chrześniakowi. On to jest taki głupi, że szkoda gadać.
No nic miłego czytania i do napisania ;)