Dzień dobry wszystkim! Oto i (chyba hahah) ostatnia część tego krótkiego opowiadania. Mam nadzieję, że się spodoba i będzie jakiś pozytywny odzew :D Już widzę te komentarze, że co ja mam w tej głowie :D No nic pozdrawiam i tym razem zabieram się za ostatni rozdział juszy ^-^
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
~Fabian
Tej nocy musiałem wszystko przygotować (miejsce, gdzie się
wszyscy spotkamy, wskazówki jak tam dojść). Miałem mało czasu, ale wiedziałem, że zarówno
ona jak i on teraz śpią. Wpierw poszedłem do niej. Liliana była i mogę powiedzieć, że nadal jest
ideałem mojej drugiej połowy. Może nie
od zawsze, ale od dłuższego czasu kumplowaliśmy się. Mieliśmy czas spotkać się
i pogadać. Myślałem, że daje mi jakieś znaki, starałem się o jej względy...
Niestety bez żadnych skutków. Zacząłem
być zbyt nachalny i natrętny, Lila
(lubiłem tak na nią mówić, bo była takim moim kwiatuszkiem) chyba nie
wytrzymała i powiedziała mi o wszystkim, że ma już dość i żebym się w końcu
odczepił. Oczywiście wszystko było powiedziane na spokojnie bez żadnych kłótni.
Wiedziałem, że muszę się trochę odsunąć z jej życia, ale nadal byłem
blisko. Za każdym razem gdy widziałem ją z jakimś chłopakiem, moje pięści mimowolnie
się zaciskały, to tak jakbym miał
wbijany kolejny nóż w plecy. Pewnego
dnia zobaczyłem ją z tym palantem, widziałem jak się całują... Nie
wytrzymałem, podbiegłem tam i rzuciłem
się na ... no właśnie na Lilianę i to był mój błąd. Może nie tyle co się na nią
rzuciłem tylko odepchnąłem ją od niego, straciła równowagę i się przewróciła,
chciałem pomóc, ale wtedy on przyciągnął mnie do siebie i oberwałem po twarzy.
Kazał mi spadać. Spojrzałem jeszcze tylko na Lilę i wyszeptałem „przepraszam”. Ale koniec z mówieniem o tym, co było. Miałem
misję do wykonania. Po cichu otworzyłem
drzwi do pomieszczenia, w którym spała.
Nie mogła wiedzieć, że są otworzone.
Teraz tylko zawieszę wskazówki,
gdzie miała iść i mogłem iść do niego i zrobić to samo. Później przygotowałem
jeszcze ostatnie pomieszczenie. Dobrze,
że znalazłem ten budynek, opuszczony i dawno przez nikogo nie używany.
Obudził mnie śpiew ptaków.
Z początku nie wiedziałam o co chodzi i skąd pochodzi ten dźwięk, ale
zauważyłam, że w mojej celi jest klatka z ptakiem. „Więc to dziś” – pomyślałam. Widziałam
światło zapalone na korytarzu, podeszłam do drzwi.
- Raz, dwa, trzy. – pchnęłam, a one się otworzyły.
Pierwsze co, to porażająca jasność, nie mogłam otworzyć
oczu. Po dłuższej chwili światło już mi nie przeszkadzało i szłam dalej. Lampa
za lampą. Krok za krokiem. Wciąż do
przodu. Nie wiem ile tak szłam, ale w końcu
dotarłam do czerwonych drzwi. Była na nich kartka i kluczyk zapewne do tych
drzwi.
Gdy wejdziesz w głąb, zobaczysz go.
On też Cię dojrzy.
Nie minie chwila,
gdy ku sobie niczym kamyk z procy
wystrzelicie szybko.
Nie będzie dane cieszyć się długo.
To Ty, to Twoje ręce,
skrępują jego.
Nim przyjdę – JA.
Nie kombinuj, źle na
tym wyjdziesz.
F.
Przekręciłam powoli kluczyk i weszłam do środka. Wtedy go zobaczyłam. Nawet się nie
zastanawiałam i od razu pobiegłam ku niemu.
- Lila, nic ci nie jest. – spytał z troską czule gładząc
mnie po twarzy i głowie.
- Nic, jestem tylko trochę zmęczona .
Staliśmy tak w objęciach dopóki nie usłyszeliśmy, że muszę
go przywiązać do tego krzesła. Nie wiedziałam skąd pochodził głos i wcale nie
chciałam robić tego co kazał.
- Ja nie chce tego robić. – powiedziałam ze łzami w oczach
- Liliana musisz! Nie chce żeby coś Ci się stało. –
powiedział i pocałował mnie po raz ostatni.
Nie chętnie krępowałam jego ręce i nogi, ale nie miałam
innego wyjścia. Pocałowałam go jeszcze
raz i czekałam na to co zaraz nastąpi. Wtem właśnie usłyszałam głośne
klaskanie, a z cienia wyłonił się on.
- Jakże wzruszająca scena. – powiedział prześmiewczo. –
Prawie się popłakałem.
- Tknij ją tylko, a pożałujesz, że się urodziłeś!
- Ciebie się nikt nie pytał o zdanie, ale pozwól, że
sprawdzę jeszcze te więzy.
Gdy go sprawdził, podszedł do mnie. Ze strachu nie mogłam
nawet ruszyć palcem, nic nie mogłam. Fabian zaczął coś mówić, ale ja słyszałam
go jakby przez mgłę.
- Pamiętacie ten dzień, w którym oberwałem po twarzy od twojego ukochanego? To
wtedy wróciłem do domu i udało prawie mi się udało ... Znalazła mnie mama,
trafiłem najpierw na odtruwanie, a później do szpitala
psychiatrycznego. To dlatego nie było
mnie prawie miesiąc na uczelni. Chociaż pewnie i tak tego nie zauważyliście.
Nie wiecie przez co przeszedłem.
- Fabian, nie miałam pojęcia...
- Zamknij się! To wszystko przez was i teraz nadszedł czas
zapłaty. Zdobędę, to o czym zawsze marzyłem. – powiedział spoglądając na mnie.
- Zostaw ją!
- Napisałem, że będziesz krzyczał i nie kłamałem. Liliana, wiesz co sprawia mi największy ból?
- Nie.
- Patrzenie jak ktoś cię dotyka, przebywa w twoim otoczeniu jest gorsze niż niemoc
robienia tego przeze mnie.
W tym momencie jego dłoń powędrowała na moją głowę, dreszcze
przeszły przez moje ciało. Jego dłoń gładziła teraz mój policzek i to nie był
koniec. Po dłuższej chwili jego usta zaczęły muskać moje. Czułam w sobie obrzydzenie, czułam je
do tego chłopaka. Słyszałam wrzaski Natana, słyszałam, że próbował przemieścić
się przywiązany do tego krzesła, ale chyba razem z nim poleciał na bok.
Odsunęłam się nie mogąc już dłużej tego
wytrzymać. Chciałam uciec, ale on złapał mnie za rękę i teraz byłam odwrócona
do niego plecami. Czułam jego zimną dłoń pod swoją bluzką, czułam jak jeździł
nią po całej mojej klatce.
-Faabian! – wykrzyczałam błagalnie. – Zostaw mnie, ja nie
chcę. Naatan, przepraszam
Widziałam jak szarpał się na tym krześle ale nic nie mógł
zrobić. To ja mogłam nie byłam niczym związana, krępowały mnie tylko jego
ruchy. Zdobyłam się na odwagę i zaczęłam biec, a przynajmniej próbowałam, b o
byłam zbyt zmęczona. Po kilku krokach on znów mnie złapał. Nie poznawałam
chłopaka, którym teraz się stał. Nie wiedziałam, co mnie jeszcze czeka. Tylko
on to wiedział. Zabrał mnie przed oblicze mojego chłopaka.
- I co? Teraz czujesz się jak ja? Gdy kobieta twoich marzeń
jest w objęciach innego?
- Powinieneś dłużej zostać w psychiatryku.
- Kto wie, może tam wrócę, ale muszę zrobić to.
Myślałam, że nic gorszego nie mogło mi się przytrafić. Ale
teraz czułam lekką nutę podniecenia, a jeszcze większą obrzydzenia. Nie
chciałam myśleć, co on mi teraz robi. Płakałam głośniej niż kiedykolwiek.
Wolałabym umrzeć niż dalej brnąc w to. Najgorsze w tym
wszystkim jest, to że wszystkiemu przypatrywała się osoba, którą kocham.
- Najlepsze zostawiam na koniec. – odparł z szyderczym
śmiechem.
Teraz wiedziałam, że Fabian nie jest o zdrowym zmysłach,
zraniłam jego uczucia, ale to nie był powód aby mścił się w ten sposób.
Ostatnie co pamiętam zanim zemdlałam, to upadek na materac i jego ciało kładące
się na moim.
Obudziłam się, widziałam
nad sobą wiele twarzy
- Lilianko, jesteś już bezpieczna.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, omiotłam wzrokiem
wszystkich zgromadzonych.
- Mamo, gdzie jest Natan, zawołajcie Natana. Mamoo –
zaczęłam płakać.
- Kochanie, Natan poszedł po kawę. Siedzi tutaj dniami i
nocami przy tobie.
- Ile już tak leżę? – spytałam choć bałam się odpowiedzi.
- Trzy tygodnie. – powiedziała ze smutkiem
Wtedy go ujrzałam i on mnie też. Upuścił trzymane w dłoniach
kubki i z szybkością błyskawicy znalazł się przy moim łóżku. Poprosiłam, aby
wszyscy zostawili nas samych. Nie chciałam rozmawiać o tym przy rodzinie.
Obawiałam się tej rozmowy.
- Przepraszam, ja, ja..
- Wiem nie musisz nic mówić, to nie twoja wina. Ty nic nie
zrobiłaś. To ja powinienem dać sobie po mordzie, że Ci nie pomogłem. Musiał
istnieć jakiś sposób. Nigdy nie zapomnę tego widoku.
Patrzyłam na niego ze łzami w oczach i on miał zaszklone
oczy. Udało mi się podnieść rękę i
sięgnąć jego głowy. Przyciągnęłam jego twarz do mojej i nasze usta się
połączyły. Czułam jak energia przepływa z niego do każdej komórki mojego ciała.
Odzyskiwałam energię. Nie chciałam pamiętać tego, co wydarzyło się miesiąc
temu, nie chciałam pamiętać o tym psychopacie. Chciałam tylko by to on był przy
mnie. Odsunął się ode mnie, a ja odniosłam wrażenie, że coś się zmieniło.
Musiałam zapytać.
- Natan? – wyszeptałam drżącym głosem. – Czy tamte
wydarzenia coś w tobie zmieniły? Nie możesz na mnie patrzeć, bo przypomina ci
się on ... i ja?
- To nie tak. Ja cię kocham i nic tego nie zmieni, ale musi
minąć trochę czasu zanim zapomnę.
Pocałował mnie, ale tym razem to ja się odsunęłam
- Muszę zapytać. Czy po tym jak upadłam ... czy on? –
zaczęłam płakać
On spojrzał na mnie i ze smutkiem pokiwał głową. Wtedy
rozpłakałam się na dobre, przyciągnął mnie do siebie i zaczął płakać razem ze
mną. Wiedziałam, że będzie nam teraz ciężko, ale już nic gorszego spotkać nas
nie mogło.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam...