Witam Was serdecznie :D Dzisiaj wyjątkowo na początku Wiem, że znowu dawno mnie nie było, ale obiecuje, że jakoś w niedługim czasie napiszę w końcu ten ostatni rozdział :D A na razie zostawiam Was z tym Takie krótkie opowiadanko, które napisałam w czasie trwania trzech kolejnych zajęć z stosunków polsko-niemieckich :D
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Gdzie ja jestem?-zadawałam sobie to pytanie.Czułam chłód pod swoją skórą, zimne dreszcze przeszywały mnie z każdym moim ruchem. Leżałam na jakimś cienkim, niedającym żadnego ciepła materiale. Co jakiś czas dało się słyszeć dźwięk kropli spadających z sufitu. Miałam związane ręce i nogi, jednak jakimś sposobem udało mi się uwolnić z krępujących mnie więzów. Całe moje ciało było odrętwiałe. Nie wiedziałam ile już tak leżałam. W pomieszczeniu było ciemno, widziałam tylko strumień światła dobiegający z okienka jak się domyślałam zamkniętych drzwi. Nie wiedziałam czemu znalazłam się w tym miejscu, ale wiedziałam, że za wszelką cenę muszę się stąd wydostać. Nie czułam tego do tej pory, ale w tym momencie przez moją głowę przeszedł silny ból. Bałam się dotknąć źródła, ale moja dłoń automatycznie tam powędrowała. Nagle moje palce zatopiły się w jakiejś kleistej cieczy. Krew... Coraz bardziej to wszystko mnie przerażało. Kiedy to się stało? Czy ktoś mnie uderzył, a chyba raczej na pewno. Czy rana powstała przy moim upadku? Nie wiedziałam. Nagle usłyszałam zbliżające się kroki, a chwilę później ktoś przekręcał klucz w zamku. Do pomieszczenia wpadło więcej światła. Widziałam zarys sylwetki mojego oprawcy. Wysoki, szczupły mężczyzna. W dłoniach trzymał chyba tacę z jedzeniem i jeszcze coś, ale nie potrafiłam stwierdzić co to. Też mi coś...Mógłby mnie uwolnić, a nie przynosić jedzenie. Miałam wrażenie, że gdzieś już go widziałam.
-Czemu mnie tu trzymasz? Co ja Ci zrobiłam?-starałam się aby mój głos brzmiał pewnie i silnie.
Odpowiedziała mi cisza. Owy mężczyzna podszedł tylko i postawił tacę przede mną i rzucił we mnie drugim przedmiotem i odszedł. Jakiż on troskliwy- pomyślałam z wielkim oburzeniem- koc...
Na moje szczęście ów człowiek zatrzymał się w drzwiach i powiedział " Najedz się, musisz być silna. Koc też ci się przyda." Teraz już byłam pewna, wiedziałam kto mnie więził. Zamykał już świat przede mną, ale zdążyłam krzyknąć:
-Fabian! Wypuść mnie!- na chwilę przystanął jednak nie trwało to długo i znów zostałam pozbawiona dostępu do czegokolwiek.
Jedyne co mi teraz pozostało, to ta taca i koc. Przykryłam się nic cała i było mi o wiele cieplej. Byłam głodna i spragniona, dlatego momentalnie przyciągnęłam do siebie tacę,która była niezwykle ciężka. Jak się okazało "wspaniałomyślny" Fabian obdarował mnie górą jedzenia i picia. Ciekawe dlaczego tak się o mnie troszczył, a nie mógł mnie wypuścić. Jaki był jego plan? Co roiło się w tej jego chorej głowie? Zapewne dowiem się tego w niedługim czasie. Zjadłam tyle ile mogłam i opadłam powoli na moje posłanie. Musiałam wymyślić sposób jak się stąd wydostać, jak nakłonić tego chłopaka, aby mnie uwolnił. Chciałam, jednak poczułam się taka ciężka i śpiąca, powieki powoli się zamykały, a ja nie mogłam temu zaradzić. Walczyłam z tym, ale sen wziął nade mną górę.
Śniłam... widziałam siebie tańczącą z moim chłopakiem-Natanem. Byliśmy tacy szczęśliwi, pamiętam, to wtedy właśnie powiedział "kocham cię", a ja cała w skowronkach, zatopiłam się w jego ramionach. Chciałam aby ta noc. . .jego impreza urodzinowa trwały wiecznie, ale niestety musiałam wracać do domu. Moja mama akurat dzisiaj miała nocną zmianę, a ktoś musiał zająć się Amelką. Pożegnałam się z wszystkimi, a zwłaszcza z nim. Natan nawet chciał mnie odprowadzić, ale nie zgodziłam się. Nie mógł zostawić swoich gości, a ja byłam już dużą dziewczynką. W końcu miałam dwadzieścia trzy lata i sama potrafiłam trafić do domu. Wyszłam z imprezy jeszcze raz się z nim żegnając, już wtedy miałam to wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, a teraz ta perspektywa jeszcze bardziej to wyolbrzymiła. I właśnie po opuszczeniu przyjęcia musiało stać się TO"
Chciałam dalej podążać za sobą, ale ja ze snu zamknęłam oczy. Domyśliłam się, że wtedy właśnie zostałam obezwładniona i zabrana tutaj. BUM! Drzwi zamknęły się z hukiem, a do środka wszedł on. Nie wiem jak to możliwe, bo spałam, to raz. Miałam zamknięte oczy, to dwa, a mimo to widziałam Fabiana stojącego nade mną. Kim on właściwie był?- możecie spytać. Ów chłopak, nieszczęśliwie zakochany, wiadomo w kim...niestety. Z mojej strony nie dostawał żadnych znaków świadczących o moich uczuciach do niego. On jednak myślał inaczej. Musiałam zakończyć te bezsensowne podchody, więc porozmawialiśmy szczerze, wyjaśniliśmy wszystko i przeprosiliśmy się wzajemnie. Sytuacja między nami stała się jasna. Przynajmniej tak mi się wydawało. Fabian dał mi spokój. Później pojawił się Natan. Z początku nic nie znacząca znajomość. Przelotne "hej" na korytarzach. Później praca nad jednym projektem zbliżyła nas do siebie. Zaczęliśmy częściej się widywać, nie tylko na uczelni. Odkryliśmy wspólne pasje, marzenia. Chcieliśmy spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Czasami widywałam Fabiana, ale zazwyczaj ograniczało się to do krótkiej rozmowy i na tym koniec.
-I co? Teraz leżysz tu, w tej piwnicy, taka bezbronna... Nawet nie możesz się ruszyć, a ja mogę wszystko. Wszystko mogę z tobą zrobić. Twój chłoptaś trochę się rzucał, ale z nim też sobie poradziłem.
Widziałam jak mówił to z tym głupim uśmiechem. Chciałam wstać i wykrzyczeć mu prosto w twarz, jakim to dupkiem jest. Nie mogłam. Miał rację... W tym momencie byłam całkowicie bezsilna.
-Wyśpij się, bo niedługo czeka cię coś strasznego.- powiedział i wyszedł.